Rozdział czterdziesty siódmy

2.1K 341 15
                                    

Aria

Wpatruję się w wypełnione irytacją oczy Ashera i prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia, dlaczego jest wkurzony.

– Możesz mi powiedzieć, dlaczego wyglądasz, jakbyś był na mnie zły? – pytam spokojnie, choć w kościach czuję, że ta rozmowa spokojna nie będzie.

Mężczyzna mi nie odpowiada, tylko rusza w moją stronę stanowczym krokiem. Zanim zdołam jakkolwiek zareagować, czy chociażby nawet wydobyć z siebie marny pisk, Ash chwyta mnie za biodra i sadza na szafce kuchennej. Rozsuwa mi nogi na boki, staje pomiędzy nimi i obejmuje mnie za kark. Jego karmelowe oczy płoną, wwiercając się w moją twarz, na której pojawia się coraz większy rumieniec.

Kompletnie się po nim nie spodziewałam takiego zachowania.

Po Gunnerze? Jasne. Connorze? Oczywiście. Michael? Bez dwóch zdań. Ale Asher? Ten słodki...

– Musimy sobie coś wyjaśnić, Aniołku – odzywa się spokojnie i chociaż używa słodkiego przezwiska, to w jego głosie... na próżno szukać słodkości. – Mam dwadzieścia dwa lata i od dawna nie jestem zakompleksionym, zamkniętym w sobie nastolatkiem, który pozwala sobą pomiatać. Oni? – Wskazuje ramieniem w stronę korytarza. – Tych trzech kolesi nie przyjaźniło się ze mną, zanim zniknęłaś z Fogtown. Nie byliśmy jedną, wielką paczką, ktora trzymała się razem. – Zaciska mocno szczeki i wypuszcza nosem głośno powietrze, jakby był sfrustrowany. – Nie musisz stawać w mojej obronie. Właśnie dlatego, właśnie przez takie zachowanie nie chciałem, abyś wiedziała, kim jestem i co nas kiedyś łączyło, dopóki sobie tego nie przypomnisz. I przestań, do cholery, patrzeć na mnie w ten sposób – warczy.

– W jaki sposób? – pytam totalnie zdezorientowana.

– Jakbyś widziała we mnie małego, złamanego chłopca – wyrzuca z siebie na jednym wydechu, po czym potrząsa głową i przyciąga moją głowę do siebie, aż niemal zderzamy się ustami. Wpatruje się we mnie, dysząc głośno. – I przysięgam, do diabła, jeśli nie przestaniesz na mnie patrzeć z takim współczuciem, zerżnę cię tu i teraz, żeby wbić ci do głowy, że nie jestem bezbronnym nastolatkiem.

Zatyka mnie. Dosłownie nie wiem, co zrobić lub powiedzieć, bo... odnoszę wrażenie, jakby to nie Asher, którego poznałam, stoi właśnie przede mną, tylko jakiś jego zły brat bliźniak.

– Nie patrzę na ciebie jak na bezbronnego nastolatka i złamanego chłopca. Nie uważam cię za takiego.

Mężczyzna prycha głośno z niedowierzaniem.

Pomyślcie czasem o nim – przypomina mi słowa, które skierowałam do Gunnera. – Bo co? Bo myślisz, że nie potrafię sam powiedzieć, czego potrzebuję? – Wygina brew. – Co mi przeszkadza?

Przymykam na moment powieki i robię głęboki wdech. Gdy ponownie otwieram oczy, Ash nie ma szans doszukać się w nich nawet niewielkiego błysku współczucia. Jest w nich tylko powaga.

– Patrzę na ciebie, jak na mężczyznę o wielkim sercu, który zbyt często dobro innych przekłada nad swoje własne – tłumaczę powoli.

– Ty dalej nie rozumiesz. – Odwraca na moment wzrok i kręci głową, a kiedy wraca do mnie spojrzeniem, uśmiecha się łagodnie. – Tych trzech kolesi przygarnęło do siebie siedemnastoletniego odrzutka, z którym nikt nie chciał mieć nic wspólnego – wyjaśnia spokojnie, ale z jego oczu nie znika wcale złość. – Gotuję, bo kocham to robić i uwielbiam robić to dla nich. Ty może tego nie widzisz, ale to, czego byłaś świadkiem ostatnio w nocy? Jak zwróciłem Gunnerowi uwagę na to, jak się zachowuje przy tobie? On nikomu na to nie pozwala, ale ja – mówi twardo – mogę. Co z tego, że oni nie gotują? – prycha. – Connor pilnuje, żebym miał zawsze sprawnego pickupa, a Michael nawet się nie zająknie, kiedy przychodzę do niego z rozwalonym palcem, bo przypierdoliłem sobie młotkiem. Ja dbam o nich i oni dbają o mnie, każdy tak, jak chce i potrafi.

Fogtown / 18+Onde histórias criam vida. Descubra agora