Rozdział trzydziesty dziewiąty (2/2)

3.2K 422 22
                                    

Aria

W drodze do miejsca, w którym niegdyś stały przyczepy,  właściwie nie rozmawiam z Gunnerem. Milczymy przez cały czas, jakbyśmy  oboje byli pochłonięci we własnych myślach, chociaż nie wiem jak on, ale  ja nie potrafię skupić się na niczym kon...

Zatrzymuję się gwałtownie, a nogi niemal wrastają mi w ziemię.

–  Gunner – szepczę, czym zwracam na siebie jego uwagę. Mężczyzna marszczy  brwi, jak tylko jego spojrzenie sięga moich oczu. – Byłeś tam od czasu  pożaru? – pytam niepewnie. – Jeżeli nie, jeżeli jest to dla ciebie zbyt...  ciężkie, mogę iść sama albo poczekać, aż któryś z chłopaków będzie mógł  tam ze mną pójść.

Jego piwne oczy rozbłyskują niespodziewanym ciepłem.

– Nie byłem, ale chcę tam pójść. Z tobą.

– Na pewno? – Przyglądam mu się z uwagą.

– Na pewno, Diabełku – zapewnia mnie miękko.

Mam  wrażenie, że po wściekłym, chłodnym i cholernie nieprzystępnym Gunnerze  nie ma już śladu. Zupełnie tak, jakby rozmył się w powietrzu.

– Okej – mamroczę cicho i podchodzę do niego, po czym splatam nasze palce razem, dając mu tym samym znać, że możemy iść dalej.

Mężczyzna  ściska mnie delikatnie za dłoń i uśmiecha się łagodnie, skręcając w  jedną z uliczek łączących się z rynkiem. Jak tylko zabudowania się  kończą, wchodzimy na nierówną i kamienistą drogę. Rozglądam się wokół,  próbując wyłapać w polach dookoła nas chociażby jeden punkt, który  wydałby mi się znany, ale ku mojemu niezadowoleniu – niczego nie  kojarzę.

– Pójdziemy skrótem, z którego najczęściej korzystałaś? – pyta niespodziewanie, gdy docieramy do rozwidlenia.

Droga  skręca w lewo i idzie wzdłuż lasu, a naprzeciwko nas znajduje się tylko  wąska, zdecydowanie rzadko uczęszczana leśna dróżka.

Kiwam  ochoczo głową, bo skoro częściej chodziłam skrótem, może właśnie na tej  ścieżce będę mieć coś na kształt deja vu? Albo chociaż urywku  wspomnienia. Czegokolwiek, co da mi poczucie, że naprawdę mam szansę  odzyskać pamięć, a przynajmniej jakąś jej część.

Gunner  musi iść przede mną, bo przejście jest naprawdę wąskie i gęsto  porośnięte krzewami, ale nieustannie trzyma mnie za rękę. Musi mu być  niewygodnie wyginać prawe ramię do tyłu, szczególnie że to na nim ma  blizny, a sama doskonale wiem, jak potrafią przeszkadzać przy napinaniu  skóry, jednak ani on nie protestuje, ani ja nawet nie próbuję rozdzielić  naszych palców. Chyba chcę czuć go blisko, bo dzięki temu nasza  wycieczka nabiera większego znaczenia. Moze nie wiem, jak wyglądała  nasza relacja, może jej nie pamiętam, ale gdzieś w głębi mnie budzi się  chęć pokazania mężczyźnie, że nie jest dla mnie tylko zapomnianym  imieniem, ale jest kimś znacznie ważniejszym.

– To tutaj – odzywa się niespodziewanie, zatrzymując się tuż przed... porośniętą krzewami i niską trawą polaną.

Nie  ma tu niczego, co choć mogłoby przypominać pozostałości po przyczepach.  Wszystko zostało uprzątnięte i to do tego stopnia, że gdyby nie słowa  Gunnera, pewnie nawet nie podejrzewałam, że dotarliśmy na miejsce. Co  więcej, ja tu już byłam, a przynajmniej przebiegałam obok, zanim  dotarłam nad zbocze, na którym zginęła Olivia.

Nabieram  głęboki wdech i nie puszczając ręki Gennera, ruszam w głąb polany.  Rozglądam się coraz bardziej nerwowo, szukając... sama nie wiem czego.

– Gdzie mniej więcej była przyczepa, w której mieszkałam?

Mężczyzna  wskazuje dłonią miejsce oddalone od nas o zaledwie kilka kroków, gdzieś  w jednej trzeci odległości od drugiego końca polany niż ten, którym  weszliśmy.

Fogtown / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz