Rozdział pięćdziesiąty drugi

1.8K 320 11
                                    

Connor

Z ciężkim westchnieniem pakuję walizkę Arii do jej forda, po czym zatrzaskuję bagażnik i opieram dłonie o chłodny metal. Zwieszam głowę i zaciskam szczęki, próbując nie wrzasnąć z frustracji. Naprawdę, ale to naprawdę mam ochotę wpaść do rezydencji i zgarnąć ją w objęcia, a potem ukraść Gunnerowi kajdanki i przykuć ją do rury w łazience. Przed dokonaniem tego powstrzymuje mnie jedynie to, że ona naprawdę musi wracać i zatrzymanie ją na siłę byłoby z mojej strony cholernie egoistycznym zagraniem.

Tylko dlatego, zamiast zrobić głupstwo, którego nikt by mi nie wybaczył, obchodzę auto i sprawdzam je po raz ostatni. Wszystko jest na swoim miejscu (jakby magicznie ktoś miał w nocy na zamkniętej posesji ukraść koło, ale przezorny zawsze ubezpieczony). Już mam wracać do domu, kiedy przypominam sobie o jeszcze jednej kwestii.

Kurwa.

Oczywiście, że o czymś zapomniałem.

– Hej, Aria?! – wołam, wchodząc do budynku.

Dziewczyna wychyla się zza ściany.

– Co tam? – pyta luźno, ale widzę w jej oczach smutek i rozdarcie.

– Zapomniałem papierów z forda – wyjaśniam i zerkam znad jej ramienia na trzech mężczyzn stojących w wejściu do salonu. Wszyscy wyglądają dokładnie tak samo, jak ja się czuję. Jak kupa emocjonalnego gówna. – Podskoczę szybko do warsztatu i wrócę, dobra?

– Pojadę z tobą. Jeszcze nie miałam jazdy próbnej, więc akurat wyczuję auto.

Nie powinienem się tak szeroko szczerzyć, a jednak to robię. Myśl, że spędzę z nią chociaż kilka minut dłużej sprawia, że po mojej piersi rozlewa się ciepło, a pięść zaciśnięta wokół żołądka nieznacznie się rozluźnia.

– Okej. – Otwieram frontowe drzwi. – W takim razie panie przodem. Kluczyki są w stacyjce.

Aria chwyta kurtkę i szybko wkłada budy, a już po chwili ładuje się za kierownicę. Spogląda przez szybę w moją stroną i wzrokiem nakazuje mi się pośpieszyć.

– Żeby nie było – odzywa się, jak tylko siadam na miejscu pasażera. – Całkiem dobrze radzę sobie za kierownicą. Znacznie lepiej, niż potrafię dbać o samochód. Więc możesz się rozluźnić – dodaje z niewielkim uśmiechem na ustach.

– Nie dlatego jestem spięty – mamroczę bezmyślnie, po czym wzdycham głośno i układam dłoń na jej udzie. Ściskam lekko jej nogę i uśmiecham się przepraszająco. – Nie odbieraj tego jako pretensji, proszę.

Kręci głową, układając rękę na mojej i przesuwa delikatnie palcami po skórze.

– Co się dzieje, Conny?

– Będę za tobą kurewsko tęsknić, Kobietko – szepczę zgodnie z prawdą.

Aria wstrzymuje oddech i mruga szybko, odganiając łzy z oczu.

– Ja za tobą też. Za wami wszystkimi – wydusza zdławionym tonem. – Cholernie będę tęsknić.

Wciągam głośno nosem powietrze i wypuszczam je ze świstem spomiędzy warg, po czym przymykam powieki. Liczę w myślach do dziesięciu, próbując odsunąć od siebie przytłaczającą tęsknotę. To nie jest takie proste, ale kiedy w końcu mi się udaje, otwieram oczy i spoglądam na Arię z aroganckim uśmieszkiem na ustach.

– Koniec mazgajenia się. Pokaż mi, jak jeździsz i błagam, jedź okropnie, żebym miał dobre wytłumaczenia na przykucie cię kajdankami do rury, okej?

Dziewczyna parska śmiechem.

– A czemu do rury, a nie do łóżka? – Unosi kącik ust i odpala samochód. Mimo że wydaje się rozbawiona, jej ręce delikatnie drżą, a ramiona ma napięte.

Fogtown / 18+Where stories live. Discover now