Rozdział trzydziesty ósmy

3.8K 444 50
                                    

Gunner

Przesuwam kciukiem po dolnej wardze, nie spuszczając uważnego spojrzenia z Nate'a rozmawiającego na korytarzu komisariatu z Arią.

Odkąd tylko doszło do nas, do Mężów Chaosu, że ktoś z chęcią pozbyłby się naszej dziewczyny, analizuję każdego, kto choć przez chwilę zwraca uwagę na Arię. Dosłownie każdego. Próbuję doszukać się dziwnego zachowania, niewłaściwych ruchów rękami czy nawet głupich zmarszczek na twarzy. Niczego takiego nie widzę, gdy patrzę na Nate'a, ale to wcale nie oznacza, że jego sumienie jest czyste. Chociaż naprawdę wolałbym, żeby akurat on okazał się niewinny, to jednocześnie doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż jemu najłatwiej byłoby wszystko zatuszować. W końcu jego ojciec pięć lat temu był komendantem, dopóki nie zginął w wypadku, który sam spowodował po alkoholu.

W chwili, w której Aria podnosi wzrok i zerka w stronę mojego gabinetu, jej zielone oczy napotykają moje. Uśmiecha się kącikiem ust, po czym przeprasza Nate'a i rusza w moją stronę.

Staram się nie rozglądać za bardzo, gdy dziewczyna podąża w moim kierunku, ale to nie jest takie łatwe. Czuję na sobie spojrzenie nie tylko Nate'a, ale również Kelly i jeszcze kilku pracowników. Dziś, dzień przed kolejnym testem, cholernym labiryntem, komisariat niemal pęka w szwach, dlatego zupełnie nie rozumiem, co Aria tu robi. Powinna siedzieć na tyłku w pensjonacie.

– Zapraszam. – Wskazuję dłonią na drzwi po przeciwnej stronie korytarza. Te z napisem „pokój przesłuchań".

Nie zamierzam rozmawiać z Arią w gabinecie, w którym każdy może nas usłyszeć. Tutaj przynajmniej mam kontrolę nad sprzętem i jak tylko przekraczamy próg, sięgam do rzeczonych urządzeń i odłączam je od prądu.

– Co cię do mnie sprowadza?

Szczerzy się szeroko, jakby była w znakomitym humorze.

– Przyszłam odwiedzić męża w pracy, to chyba nie jest zbrodnia, prawda? – mówi z rozbawieniem w głosie i figlarnym błyskiem w oczach.

Spoglądam na nią, zwężając powieki.

– Może nie jest to zbrodnia – odzywam się spokojnie – ale zdecydowanie jest to podejrzane. – Wskazuję dłonią na jedno z drewnianych krzeseł znajdujących się przy kwadratowym stole stojącym na środku małego pomieszczenia. – Proszę usiąść, panno Harper.

Parska cichym śmiechem, ale podchodzi do krzesła i grzecznie na nim siada.

– Akurat to, że do ciebie przyszłam, jest najmniej podejrzane w oczach mieszkańców. Jakby nie było noszę obrączkę. – Unosi lewą rękę i macha nią delikatnie. – Poza tym uderzyłeś Michaela przeze mnie, o czym wiedzą mieszkańcy i plotki pewnie już dawno się rozeszły, a później naskoczyłeś na tego całego Roberta, też przeze mnie.

Przesuwam językiem po zębach, po czym przytakuję sztywnym ruchem głowy i przekręcam klucz w zamku, żeby nikt tu nie wszedł nieproszony. Dopiero po tym podchodzę do stołu i opadam tyłkiem na krzesło naprzeciwko Arii.

– Co prawda uderzyłem Michaela, żeby spróbować odciągnąć twoje podejrzenia od nas obu, ale fakt... – Unoszę kącik ust. – Mieszkańcy nie wiedzą o moich prawdziwych powodach. – Opieram się o oparcie, rozstawiam szeroko nogi tak, żeby było mi wygodnie i żebym wyglądał na wyluzowanego. – Więc co byś chciała?

– Uznałam, że po znajomości coś dla mnie znajdziesz. Adres pewnej osoby z Fogtown. I wiem, że nie powinieneś tego robić, ale... – Wachluje rzęsami, pochylając się lekko w moją stronę. – Proszę, to oszczędzi mi sporo czasu.

Mrużę oczy, przyglądając jej się ze skupieniem. Zanim w ogóle przemknie mi przez myśl, żeby się zgodzić, muszę się dowiedzieć, kogo ona tak właściwie szuka. I w jakim celu.

Fogtown / 18+Donde viven las historias. Descúbrelo ahora