Rozdział trzydziesty szósty

3K 466 25
                                    

Connor

Pogwizduję wesoło pod nosem, kierując się w stronę pensjonatu. Milknę dopiero, gdy przez frontowe drzwi wychodzi kilku przyjezdnych, a tuż za nimi Nicholas. Kiwam mu na powitanie, ale nie zatrzymuję się nawet na krótką pogawędkę. Mam misję do wykonania.

Wyjaśnić Arii, że dalej będzie błądzić w ciemności.

I nie dać się przy tym zabić.

Wskakuję po dwa stopnie na piętro i natychmiast podchodzę pod pokój dziewczyny. Zanim pukam, zerkam w stronę kamery zawieszonej w rogu po przeciwnej stronie korytarza i unoszę dłoń. Poruszam palcami, uśmiechając się z zadowoleniem. Znając Gunnera, właśnie ciska kurwami na prawo i lewo. Zazdrosny fiut, ot co, ale mógł zgłosić się na ochotnika? Mógł.

Frajer.

Odwracam głowę w stronę pokoju, jak tylko docierają do mnie zza ściany ciche kroki. Mój uśmiech się poszerza, kiedy spojrzeniem natrafiam na zielone oczy Arii.

– Doberek – rzucam wesoło. – Mogę wejść?

Mruży oczy i z ciężkim westchnieniem przesuwa się w bok, robiąc mi tym samym miejsce, żebym mógł wejść.

– Czy teraz jestem skazana na wieczne siedzenie w pensjonacie, a wy co kilka godzin będziecie się wymieniać wartą?

Nie od razu jej odpowiadam. Najpierw przekraczam próg i rozglądam się uważnie po pomieszczeniu, jakby coś mogło zaraz wyskoczyć na mnie z szafy. Albo ktoś. Asher na przykład. Obrzucam uważnym spojrzeniem łóżko i marszczę nieznacznie brwi na widok wymiętej pościeli. Przez ułamek sekundy mam ochotę rzucić głupkowatym komentarzem, ale gryzę się w język. Później przyjdzie pora na żarty.

– Przeszkadza ci nasze towarzystwo? – pytam, spoglądając na dziewczynę z uniesioną brwią tuż po tym, jak zamyka drzwi.

Przewraca oczami.

– Pytałam o ciągłe siedzenie w tym pieprzonym pokoju – mamrocze pod nosem.

– Wyluzuj. – Pstrykam ją lekko w nos. – Tylko się z tobą drażnię, Kobietko. I odpowiadając na twoje pytanie, nie, nie będziesz cały czas siedzieć w pensjonacie.

– Świetnie. – Jej twarz rozpromienia uśmiech. – To możemy wyjść? Bo jeszcze moment, a zwariuję.

– Za chwilę, okej? – Chrząkam, przesuwając dłonią po karku. – Najpierw musimy pogadać – wyjaśniam i podchodzę do stolika. Dla własnego bezpieczeństwa odsuwam ołówek tak, żeby Aria nie mogła go z łatwością chwycić. – Chyba powinnaś usiąść. – Kiwam podbródkiem w stronę łóżka. – Coś czuję, że nie spodoba ci się to, co muszę powiedzieć.

Mruga kilka razy i zadziwiająco się nie sprzecza, nie komentuje, tylko rusza spod drzwi, po czym siada na brzegu materaca.

– Mów, słucham.

Odsuwam krzesło od stolika i opadam na nim tyłkiem, po czym przybieram wyluzowaną pozę. Przerzucam ramię przez oparcie i ustawiam się tak, żeby widzieć zarówno Arię, jak i ten pieprzony ołówek.

– Asher już ci wyjaśnił, że ten pierdolony nożownik nie był częścią naszej intrygi, prawda?

Niby nie muszę się upewniać, ale muszę jakoś zacząć tę rozmowę i dobrze by było, żebyśmy znajdowali się na tym samym poziomie odnośnie do posiadanych informacji.

– Tak, wyjaśnił – odpowiada cicho. – Przepraszam, że cię uderzyłam, po prostu spanikowałam. – Wlepia we mnie te swoje sarnie oczy.

Prycham cicho i macham nonszalancko dłonią, a spojrzenie przenoszę na jej czoło, bo – kurwa – mam sprawę do załatwienia i nie mogę skupiać się teraz na niczym innym.

Fogtown / 18+Where stories live. Discover now