Powstrzymałam się od przewrócenia oczami i w milczeniu wsadziłam plecak do auta.

— Po spacerze pójdziemy do Alfredo, a potem na lody na Pine Avenue. Co wy na to? — Ociekający słodyczą głos Imogen przyprawiał mnie o ciarki.

Kiedy się odwróciłam złapałam jej nieśmiałe spojrzenie. Imogen obejmowała się ramionami i posyłała mi niepewny uśmiech. Cóż, wyglądało na to, że przynajmniej ona jedna czuła wyrzuty sumienia. Ciekawe czy wiedziała, że jej były mąż uczył mnie chemii i w każdy poniedziałek i czwartek robił z mojego życia piekło.

Wzruszyłam ramionami i bąknęła pod nosem „obojętne". Widziałam jak słaby uśmiech znikał z twarzy Imogen, ale prawdę mówiąc miałam to gdzieś.

Westchnęłam i przetarłam twarz dłonią. Nie będę mieć wyrzutów sumienia — myślałam zaciskając szczękę. Ona ich nie miała, gdy wdawała się w romans z żonatym meżczyzną. Spojrzałam na Imogen, która teraz była objęta opiekuńczym ramieniem ojca i poczułam wszechogarniającą złość. Przewróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę lasu.

— Ahoj przygodo! — Wołanie ojca było wprost nieproporcjonalnie wesołe do mojego nastroju.

*

— Jak treningi? Widziałem się kilka dni temu z trenerem Olivierem. Mówił mi, że w przyszłym miesiącu na wasze mecze zaczną się schodzić skauci.

Siedzieliśmy w restauracji wśród innych rodzin i próbowaliśmy udawać, że byliśmy równie szczęśliwi i beztroscy, przynajmniej ojciec próbował. Bycie Poolem w końcu do czegoś zobowiązywało. Nieważne co się działo w naszym życiu, na zewnątrz zawsze prezentowaliśmy szeroki uśmiech.

Chora filozofia życiowa mojego ojca.

Cieszyłam się, że Matt, który był praktycznie cały czas na telefonie, nie grał w grę ojca. Ja sama też smętnie grzebałam w swojej sałatce, choć tak naprawdę miałam ochotę wgryźć się w steka, zakopać w łóżku i dokończyć miłosne perypetie Lucasa, Peyton i Brook.

— Tak, wiem. Jestem w życiowej formie. — Matt nawet nie oderwał wzroku od komórki, ale ojcu najwidoczniej to nie przeszkadzało, bo dalej nadawał.

— Myślałeś bardziej nad wschodnim czy zachodnim wybrzeżem?

Matt uniósł brew i tylko wzruszył ramionami, ale ja wiedziałam, że zapewne będzie wybierał w uczelniach położonych na zachodzie. Pamiętałam naszą rozmowę sprzed kilku dni. Brat tylko czekał na zakończenie liceum, potem zapewne wyjedzie tak daleko jak tylko się da. W grę wchodziła Alaska, a może nawet Europa — z Mattem nigdy nie było nic wiadomo.

— A ty, Mackenzie? Jak ci idą treningi cheerleaderek? — Imogen otarła usta chusteczką i spojrzała na mnie.

— Opornie, podobno za dużo ważę — odparłam z przekąsem czekając na jej reakcję.

Imogen uniosła brwi chyba nie wiedząc co miała odpowiedzieć. Ojciec posłał mi pełne nagany spojrzenie, ale je zignorowałam.

— Poza tym chemia naprawdę daje mi w kość. Mój nauczyciel chyba się na mnie uwziął. Ciekawie dlaczego?

Założyłam ramiona na piersi i spoglądałam w pobladłą twarz Imogen. Jej dłoń zacisnęła się na widelcu, a ojciec o mało nie udusił się kawałkiem kurczaka.

A więc byli świadomi, że pan Kindly był moim nauczycielem. No proszę, nie byli aż takimi ignorantami na jakich wyglądali.

— Mackenzie! — Ojciec uderzył dłonią w stół. — Dość tego.

(Nie)idealni YA| ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now