ROZDZIAŁ XIX NIESPODZIEWANA POMOC Z WROGIEGO OBOZU cz.I

59 18 26
                                    

- I nie zatańczyłaś z Christopherem ani jednego tańca? - ofuknęła mnie Alex, poprawiając się na krześle.

Siedzieliśmy całą paczką przy naszym ulubionym stołówkowym stoliku ustawionym na patio. Dobrze, że szkoła pomyślała o tym, żeby w takie piękne, słoneczne dni jak ten nie kisić uczniów w środku. Uniosłam do ust kanapkę z serem, wywołując kwaśną minę Kristiana. Z szatańskim uśmieszkiem pomachałam mu moim drugim śniadaniem przed twarzą.

- Weź ode mnie to paskudztwo! - zawołał. - Dobrze wiesz, że nienawidzę sera.

- Ale ja go uwielbiam. – Wzięłam sporego gryza. Zerknęłam na Alex. - Nie, nie zatańczyłam. Pewnie też dlatego, że byłam zmęczona po tych wszystkich wygibasach z Amyrem.

Opowiedziałam im o wszystkich wydarzeniach nocy, pomijając jedynie pocałunek i zwierzenia Christophera. W gruncie rzeczy trochę się wstydziłam, że tak uległam blondynowi. Dopiero co zajmował jedno z górnych miejsc na liście moich podejrzanych, a ja zignorowałam to i dałam się porwać burzy nie do końca zrozumiałych uczuć. "No cóż", pomyślałam. "Przynajmniej teraz mogłam stwierdzić, że nie jest zbyt podejrzany. Gdyby był, pewnie zrzuciłby mnie z tamtej wieży w momencie, kiedy zraniłam jego uczucia". Z trudem przełknęłam ślinę. "Kiedy zdradziłam jego zaufanie".

Alex wyłapała kątem oka wysokiego, czarnowłosego chłopaka i zawiesiła na nim wzrok.

- A widziałaś wczoraj może Rafaela? - spytała.

Przewróciłam oczami.

- Tak, ale nie wydaje mi się, żeby wyglądał wtedy na zainteresowanego jakąkolwiek dziewczyną, bez obaw – mruknęłam.

Spostrzegłam Lisie, najlepszą przyjaciółkę Margaret przemykającą koło naszego stolika. Stawiając szybkie kroki, przecięła rozgrzany słońcem plac i zniknęła za ogrodzeniem. Nie umknęło mojej uwadze, że jedna z jej dłoni była kurczowo zaciśnięta na telefonie. Czyżby podejrzewała, że z Margaret stało się coś złego? "Na pewno nie podejrzewa tego, co rzeczywiście się wydarzyło", pomyślałam, czując gorycz oblewającą mój umysł. Margaret została zabita dopiero poprzedniego dnia, ale od tamtej chwili już tyle się wydarzyło. Zdążyłam zapomnieć o żalu, robiąc wszystko, by ocalić siebie. "Jej nie możesz już pomóc", stwierdziłam. "Spróbuj pomóc sobie". Zerknęłam na trzymane przeze mnie pozostałości kanapki. Nagle straciłam apetyt.

Popatrzyłam na Kristiana, a potem na Alex i Vic, obserwując uczucia malujące się na ich twarzach. Chłopak miał nieobecny wzrok, ale kilka mięśni na jego twarzy poruszyło się, zdradzając zdenerwowanie. Vic wpatrzyła się w telefon, którego wyświetlacz pozostał ciemny. Alex zacisnęła usta tak mocno, że zrobiły się aż białe i wiedziałam, że pewnie przypomniała sobie nieruchome ciało skąpane we krwi. Podobnie jak ja.

- Czy któraś z was może mi wreszcie wyjaśnić, co tak właściwie się stało z przewodniczącą naszej klasy? - Kristian przekrzywił głowę, mierząc mnie i Alex uważnym spojrzeniem.

- No właśnie. - Vic dołączyła do niego, budząc się z dziwnego letargu.

Westchnęłam ciężko.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Jesteśmy w miejscu pełnym ludzi. Co, jeśli ktoś nas usłyszy? - Potarłam skroń, żeby się trochę uspokoić. - I tak zbyt wiele wam powiedziałam.

Milczeliśmy, aż w końcu ciszę przerwał Kristian.

- Chodźcie, mam pewien pomysł – oznajmił i wstał.

Z ociąganiem podniosłyśmy się z miejsc i ruszyłyśmy za nim. Szedł w kierunku szkolnego boiska. Dotarliśmy do zielonej budki dla trenera, a wtedy okrążył ją i usiadł na ziemi za jej tylną ścianką. "Sprytne", pomyślałam. Ścianka skutecznie zasłaniała nas przed wścibskim wzrokiem.

Znaki Dusz. OdrodzenieWhere stories live. Discover now