ROZDZIAŁ XXV MAMY NIE PRZEPADAJĄ ZA NIEGRZECZNYMI BLONDYNAMI cz.I

76 11 63
                                    

Igiełki lodu wgryzły się w moje serce. Poruszyłam się niespokojnie, próbując im uciec, ale moje starania okazały się bezowocne.

- Jak to zniknął? – spytałam zdrętwiałymi ze strachu ustami. – Tak po prostu rozpłynął się w powietrzu, nic nikomu nie mówiąc? Czemu Rafael twierdził coś innego?

Judith ułożyła usta w kreskę i gestem przywołała nastoletniego artystę. Podszedł do nas ze zwieszoną głową, jakby od razu chciał przyznać się do winy. Nie sądziłam, że Rafael kiedykolwiek tracił swoją pewność siebie, ale widocznie to był jeden z takich momentów.

- Dlaczego okłamałeś Annabelle? – Wydawała się naprawdę zła. Adresat jej wypowiedzi pojął powagę sytuacji, bo w końcu uniósł na nią swój zawstydzony wzrok.

- A co miałem powiedzieć? Byłem pewien, że gdzieś zabalował. Typowy Christopher, szukaj go tam, gdzie aż iskrzy od ryzyka - mruknął. Włożył dłonie do kieszeni czarnego płaszcza. - Nie znam go od dziś, zdążył mnie przyzwyczaić, że to jego sposób, żeby odreagować. Nie mam pojęcia, czemu tym razem przepadł jak kamień w wodę. Żadnych wiadomości, znaku życia. Jeszcze nigdy się tak ode mnie nie odciął. – Jego jedna brew co chwilę unosiła się i opadała. Obrócił się w moją stronę. – Przepraszam, Annabelle. Chciałem oszczędzić ci zmartwień.

Skrzyżowałam ręce na piersi. "Czy on przez tyle lat nie nauczył się, że każda prawda jest lepsza od kłamstwa?", pomyślałam. Westchnęłam. Może faktycznie cały czas miał nadzieję, że Christopher się odezwie? W końcu minęły dopiero dwa dni, pewnie całkiem niedawno zorientował się, że coś nie gra.

- Kiedy przestał się do ciebie odzywać? - spytałam.

Spojrzał gdzieś w bok, zaciskając w zamyśleniu usta. Zmrużył oczy.

- Ostatni raz rozmawiałem z nim, kiedy przechodziliśmy przez Ostium, udając się na Wielkie Zgromadzenie Nocy. Potem... Nic. Cisza. - Zerknął na mnie. - Szczerze powiedziawszy, sądziłem, że byliście zajęci sobą na tyle, że nie miał głowy do czegokolwiek innego, ale kiedy zobaczyłem cię samą kolejnego dnia w szkole, zacząłem nabierać podejrzeń.

"Czyli jestem ostatnią osobą, która miała kontakt z Christopherem", pomyślałam, z trudem przełykając ślinę. Czy to czasem nie robiło ze mnie głównej podejrzanej? Wróciłam myślami do wspomnień z wieży, które w ostatnim czasie próbowałam schować gdzieś głęboko w sobie. Żywe uczucia malujące się w spojrzeniu Christophera, jego szczery, zarezerwowany tylko dla mnie uśmiech i palce obejmujące moją rozpaloną twarz. Zmiana, która nastąpiła na jego twarzy, kiedy te same palce odnalazły sztylet. Jego wyznanie o miłości, którą uważał za swoją największą słabość. "O nie", pomyślałam, oddychając głęboko, żeby uspokoić galopujące serce. "Co, jeśli tak mocno uraziłam jego uczucia, że postanowił uciec od wszystkiego, co do tej pory pokochał?". Na widok skruszonego spojrzenia Rafaela zrobiło mi się głupio. Co, jeśli przez jedną spontaniczną decyzję odebrałam mu jego przyjaciela?

Coś mi tu jednak nie pasowało. Czemu Christopher zareagowałby tak gwałtownie? Odtrąciłam go już wcześniej kilka razy, a poza tym w swoim kilkusetletnim życiu na pewno spotkał go nie jeden zawód. Bez wątpienia mocno go zraniłam, bo przecież wyznał mi swoje najgłębiej skrywane sekrety, coś, co nie dawało mu spokoju od bardzo dawna, a ja nadal nie potrafiłam w pełni mu zaufać, ale czy samo to wystarczyło, żeby porzucił Rafaela, którego kochał jak brata?

Widziałam, jak Christopher schodził z wieży. Czy na Wielkim Zgromadzeniu Nocy był ktoś jeszcze, kto mógłby stać za jego zaginięciem? Czy gdzieś w Domum ukrywał się James? A co, jeśli za wszystkim stał Decheng? W końcu podejrzewałam go o umyślne zabicie tamtego chłopaka, więc jeśli moje przypuszczenia były słuszne i sam ukradł Detektor, mógł też chcieć wyeliminować Christophera. Może już wcześniej uważał go za konkurencję, w końcu chłopak władał wszystkimi rodzajami energii, a teraz mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now