ROZDZIAŁ XXIV WŚRÓD NIEZNAJOMYCH KŁAMCA OKAZUJE SIĘ ZNAJOMYM cz.I

63 12 41
                                    

Kuśtykając u boku Rafaela, kierowałam się w stronę obserwowanych przeze mnie wcześniej domków. Próbowałam usprawiedliwić przed nim moje zabawy w szpiega, o których oczywiście opowiedziała mu mała zdrajczyni, Aurora. Wytłumaczyłam, że kiedy odwołał tego dnia moje spotkanie z członkami Kasty Wiecznych, zapragnęłam poznać ich w trochę inny, niekonwencjonalny sposób. W ten sposób nie uniknęłam fali zalewającego mnie wstydu, ale przynajmniej oddaliłam od siebie ryzyko powodzi, która zalałaby mnie, gdyby dowiedział się, że wśród członków "mojej rodzinki" szukałam zabójcy przewodniczącej naszej klasy. 

Kiedy wygłosiłam swoje rewelacje, przez kilka długich chwil patrzył na mnie wzrokiem pt.: "Ta, jasne", ale nie wypowiedział na głos swoich wątpliwości.

- Jest po północy - zauważyłam. - Może lepiej, jeśli przyjdę jutro? Nie chcę nikogo budzić.

Prychnął, a jego wydatne usta wygięły się w krzywym uśmiechu podobnym do tego, jaki zazwyczaj demonstrował Christopher. "Cholera, tęsknię nawet za tym głupim, denerwującym uśmieszkiem!", pomyślałam.

Jakim cudem aż tak bardzo zależało mi na blondynie? Był tak irytująco, nieprzystępnie tajemniczy, że z początku jedynym, co od niego wyczuwałam, było zagrożenie, ale potem uratował mnie i Kristiana, i to nie raz. Starał się mnie bronić przed Josephem, nawet jeśli venator nie chciał mnie zaatakować. Wprowadził mnie w zupełnie nowy, przerażający świat, będąc moim przewodnikiem i obrońcą. Prowokował mnie do przekraczania mojej strefy komfortu, do odkrywania rzeczy, o których nie wiedziałam nawet, że byłam ich ciekawa. "I spodobało ci się to", podpowiedział mi mój nieujarzmiony umysł. 

Coś ciągnęło mnie do mroku, coś, co skierowało moje kroki do parku tamtej pamiętnej nocy. Kto wie, może to samo ciągnęło mnie do Christophera?

Słowa Rafaela przebiły się przez moje myśli:

- Już niedługo nie będzie ci to sprawiać problemu.

"Spanie", przypomniałam sobie.

- Jak to?

Zrobił minę, jakbym go usypiała, co było oczywistym paradoksem, biorąc pod uwagę to, co miał zamiar powiedzieć.

- Energia. Spanie. Odpoczywanie. Mówi ci to coś? – Wyraźnie ze mnie kpił. "No nie, nie ma opcji, żebym mogła mu na to pozwolić", pomyślałam, odnajdując okruchy mojej dumy.

- Nie musicie spać, czaję. Ale co ze śnieniem? – Złapałam go, czułam to.

- Śnienie. Niestety, potrafimy wytworzyć tylko jego namiastkę za pomocą umysłu. I jak zawsze powtarza się schemat: im więcej energii, tym większa zabawa.

Powiódł w bok tęsknym wzrokiem, przez co z trudem przełknęłam ślinę. Odchrząknęłam.

- Chcesz mi może wyjaśnić, gdzie mnie prowadzisz?

W tym momencie zza jednego z mijanych przez nas domków wynurzyła się dziewczyna ubrana w szarą bluzę z napisem biegnącym przez jej środek. W żółtym świetle latarni odczytałam poszczególne litery głoszące: "I'm ok". Nieznajoma była niższa ode mnie mniej więcej o pół głowy, ale nie miałam pewności, czy różnica wzrostu między nami nie wynikała z jej zgarbionej postawy.

- Mam na imię Iris. – Podała mi rękę, uśmiechając się nieśmiało.

Uniosłam brew na widok jej rudawych blond włosów. Uścisnęłam jej dłoń, która była delikatnie chłodna, pasując do panującej wokół temperatury.

- Aurora to twoja siostra? - zapytałam, próbując słowami zagłuszyć adrenalinę, która nie przestała jeszcze krążyć po moim ciele.

Parsknęła śmiechem, chowając dłonie w kieszeniach przepastnej bluzy.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now