ROZDZIAŁ XIII JEDEN SZTYLET PRZECIWKO CAŁEMU ŚWIATU cz.II

39 12 31
                                    

Ponownie sięgnęłam po białego misia i zaczęłam delikatnie skubać jego ucho.

- Nie mam żadnych dowodów na to, że to Christopher zabił Margaret. Mimo to będę bardziej czujna - zapewniłam.

Na ustach Kristiana pojawił się łagodny uśmiech. Obserwował moje palce zaciśnięte na misiu.

- Pamiętam, jak ci go dałem. Teraz mam poczucie, jakby to było całe wieki temu. W innym życiu. - Westchnął. - Dobrze, że nadal go masz i może ci przypominać, że nie wszystko uległo zmianie.

Zanurzyłam dłoń w miękkim futerku misia.

- Myślisz, że Christopher nic do mnie nie czuje i cały czas mnie tylko zwodzi, prawda?

- Belle - powiedział miękko, niemal z czułością. - On może mieć bardzo dużo lat. Czy zakochanie się w tobie z dnia na dzień nie brzmi trochę mało prawdopodobnie?

Miał rację. Czego ja się spodziewałam? Że wampir energetyczny po nie wiadomo jak długim życiu miał jeszcze serce? Potrafił czuć do kogoś coś więcej niż obojętność? Był szczery i miał dobre intencje? "Kogo ty oszukujesz, dziewczyno?", pomyślałam.

- Czy ja mam jakiekolwiek szanse w tej walce? - zapytałam bardzo cicho, ledwie słyszalnie.

Kristian wyłowił z ciszy moje słowa i uśmiechnął się. Ten prosty wyraz twarzy w jego wykonaniu zawsze dodawał mi otuchy.

- Na razie wciąż jesteś człowiekiem, Belle taką, jaką znam. A ta Belle szukałaby odpowiedzi na swoje pytania i nie poddawałaby się. – Zmarszczył czoło. - Obiecaj mi, że będziesz silna i zatemperujesz tym wszystkim wampirkom ich straszne kły, dobrze?

- Kris, one nie mają kłów. – Roześmiałam się, ale widząc jego minę, spoważniałam. - No dobrze. Obiecuję.

- I nie dasz się pokonać?

- Oczywiście, że nie. – Uniosłam brodę. - Świecie, oto twoja nowa zwyciężczyni.

***

Kiedy dochodziła jedenasta, byłam już gotowa. Granatowa suknia pasowała doskonale, no, może pomijając kilka agrafek, którymi musiałam spiąć ramiączka, bo były za długie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, nie wiedząc co z nimi zrobić. Spięłam jedynie pasemka wzięte z dwóch stron twarzy, by nie opadały mi na oczy. Na nogi założyłam lekkie sandałki, więc nie miałam większych problemów z poruszaniem się. Sztylet owinęłam pasmami granatowego materiału będącymi pozostałościami po starej koszulce i przymocowałam do uda tak, by nie zrobić sobie krzywdy, a móc po niego sięgnąć w razie nieprzewidzianych okoliczności. Przez ramię przewiesiłam małą torebkę i włożyłam do niej zaproszenie. Chwilę zastanawiałam się, czy wziąć telefon – może był zakaz przynoszenia komórek na Wielkie Zgromadzenie Nocy? Wrzuciłam urządzenie do torebki. Zawsze mogłam ją wyłączyć, ale dzięki niej miałam jakąkolwiek łączność z zewnętrznym światem.

Mama wróciła tuż po jedenastej, więc wszystko szło zgodnie z planem. Znając jej zwyczaje, miałam z tyłu głowy, że może zagadać się z którymś z występujących artystów i wrócić późno w nocy. Była dziennikarką i często jej nieposkromiona ciekawość ujawniała się w podobny sposób, mimo moich próśb, żeby dać ludziom trochę odpoczynku po występie. Widocznie tym razem posłuchała mojej rady.

Od kilku minut leżała na łóżku w ciemnej sypialni. Uchyliłam drzwi, zaglądając do środka. Jej klatka piersiowa unosiła się równomiernie. "Ciekawe, czy już zasnęła?", pomyślałam.

Kiedy wróciłam do swojego pokoju, poczułam delikatne łaskotanie w okolicy ramion i spostrzegłam, że odpowiedzialny był za nie lekki powiew wiatru. Zanim upłynęło dziesięć sekund, usłyszałam dochodzące z prawej strony słowa:

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now