ROZDZIAŁ XII GROBOWA CZELUŚĆ WCIĄGA cz. I

82 26 160
                                    

Piosenka z mediów zaczyna się zupełnie jak ten rozdział - przywodzi na myśl spokojne popołudnie, które nagle przeistacza się w mroczną przygodę. Dajcie się wciągnąć;)

..............................................

Zmrużyłam oczy rażone słońcem. Lubiłam patrzeć na tę gwiazdę bez żadnych przesłon i odważnie śledzić jej promienie, czując obejmujące mnie ciepło. Wiedziałam, że to głupie – bez większego powodu psułam sobie wzrok. A jednak kiedy to robiłam, ogarniała mnie złudna radość.

Alex złapała mnie za łokieć i pociągnęła w stronę sklepowych drzwi.

- Rusz się, Belle! - ponagliła. - W takim tempie nigdy nie kupisz tej sukienki!

Wybrałyśmy się tego słonecznego dnia do centrum Wilborough tylko w jednym celu... No, może w dwóch, jeśli liczyć wypicie w naszej ulubionej kawiarni Meow Cafe zimnych kaw z owocowym syropem. Ale misją numer jeden zaplanowaną na tamto popołudnie było nabycie stroju, w którym mogłabym pokazać się na Wielkim Zgromadzeniu Nocy.

Z początku pomyślałam o kreacjach ukrytych w szafie mamy, bo dzięki wybraniu jednej z nich uniknęłabym wydawania pieniędzy i chodzenia po sklepach, czego zazwyczaj próbowałam uniknąć. Moja mama była istną kolekcjonerką przeróżnych strojów, dzięki którym każdego dnia wyglądała pięknie na inny sposób. Gdziekolwiek nie poszła, wzbudzała swoją osobą zainteresowanie. Poza tym świetnie radziła sobie z nawiązywaniem nowych znajomości, bo potrafiła znaleźć miliony tematów do rozmów: od jej podróży aż po pisane przez nią wiersze.

Jednak szybko wybiłam sobie z głowy pomysł pożyczenia sukienki od mamy. Zauważyłaby przecież jej brak w szafie i zaczęłaby zadawać mi pytania. Byłabym zmuszona kłamać, czego mimo wszystko nie znosiłam. Już nie mówiąc o tym, że byłam niesamowicie łatwym do przejrzenia kłamcą. Zostało mi więc nic innego, jak tylko wziąć odkładane od dawna nie wiadomo na co pieniądze i ruszyć na podbój sklepów. Ale nie poradziłabym sobie oczywiście bez pomocy Alex, gotowej służyć mi zasobem swoich subiektywnych rad. Victoria nie mogła nam towarzyszyć, bo następnego dnia miała mieć sprawdzian z języka angielskiego obejmujący materiał z kilku poprzednich lat, a Kristian dość niepewnie czuł się jako doradca odzieżowy.

Właściwie istniała jeszcze jedna opcja - pożyczenie czegoś od dziewczyn. Ale po tym, jak skończyły ostatnie wzięte od moich przyjaciół ubrania, byłam pewna, że nie byłyby zachwycone tym pomysłem, a co więcej, odesłałyby mnie z kwitkiem.

- Piękny materiał! - oceniła Alex, mnąc w palcach satynową suknię w błękitnym kolorze.

Z przyzwyczajenia zerknęłam na metkę. W naszej rodzinie nigdy się nie przelewało, więc szybko wyrobiłam sobie ten nawyk.

- I piękna cena – jęknęłam.

Jej wzrok powędrował za moim, po czym wytrzeszczyła oczy, szybko puszczając materiał.

- To już wiemy, czemu wisiała na wystawie.

Obróciłam się, by zobaczyć ubranego w kreację manekina. Wzruszyłam ramionami.

- Bo na wieszaku wygląda gorzej? - zgadywałam.

- Nie. – Przejechała palcami po falbanach różowej sukienki wiszącej kilka wieszaków dalej. - Przypuszczam, że raczej dlatego, żeby kogoś nabrać, że może ją mieć. Wejdzie do sklepu, by poznać cenę, a wtedy jego uwaga przeniesie się na inne, tańsze sukienki, które w innych butikach są w korzystniejszych cenach. Ale kupi jedną z nich, mając w pamięci, że ta z wystawy była droższa.

- Sprytny marketing – mruknęłam pod nosem, żeby wścibska ekspedientka, wychylająca się w naszą stronę zza kasy, mnie nie usłyszała. - W takim razie co my tu robimy?

Znaki Dusz. OdrodzenieWhere stories live. Discover now