20. Powinieneś częściej pić.

Start from the beginning
                                    

— Odpisz, proszę cię — wyszeptałam, gdy przez kolejne dwie minuty nie odpisywał.

Panikowałam. Cholernie panikowałam. Byłam chyba w najbardziej niebezpiecznym miejscu w mieście, gdzie nie miałam obecnie nikogo kto by mi pomógł.

— Zgubiłaś się? — Męski, znajomy głos rozbrzmiał tuż przy moim boku.

— Ryder — niemal wyplułam z siebie to imię, gdy spojrzałam na wyższego chłopaka. Czy to on pisał te wiadomości?

Stal oparty o słup niedaleko mnie. Zmierzwił dłonią krótkie brązowe włosy. Wyszczerzył się wstrętnie, lustrując mnie niebieskimi tęczówkami w odpychający sposób.

Schowałam telefon i zaplotłam ręce na piersi. Spojrzałam na niego z wyższością, próbując zebrać ostatnie resztki pewności siebie. Musiałam się ogarnąć. Miałam zadanie, nie mogłam tego zepsuć przez swój pieprzony strach.

— Czego chcesz? — warknęłam, nie siląc się na przyjemne powitanie.

— Co ty dziś taka nie miła? — zironizował, śmiejąc się. — Myślałem, że ucieszysz się na nasze ponowne spotkanie.

— Przecież promienieje z radości. — Uśmiechnęłam się sztucznie.

Udawał, że się rozgląda.

— Gdzie twój pan? — zadrwił, ponownie skupiając na mnie swoją uwagę. — Czyżby spuścił cię ze smyczy? A może sama się z niej zerwałaś?

— Nie twój interes, Sharp.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak jego skóra była blada. Oczy miał podkrążone, a źrenice, które bez skrupułów taksowały moją sylwetkę, nienaturalnie powiększone. Był naćpany, przez co zaczęłam czuć jeszcze większy niepokój.

— Ponowie pytanie — zaczęłam, zadzierając głowę. — Czego ode mnie chcesz?

— Chce ci coś pokazać — odpowiedział lakonicznie, na co zmarszczyłam czoło. — Z pewnością chciałabyś się dowiedzieć czegoś o Carterze.

— Skąd ta pewność? — Uniosłam brew, patrząc na niego z politowaniem.

Czy chciałam widzieć o nim więcej? Oczywiście, że tak. Ale czy chciałam dowiadywać się czegoś od człowieka jakim był Ryder? Czy chciałam mieszać się w życie Vance'a za jego plecami? W końcu nasza relacja przestała być aż tak burzliwa.

Odwrócił głowę w lewo i uśmiechnął się przebiegle. Podążyłam za jego spojrzeniem. Serce zabiło mi szybciej, gdy przy rozłożonym niedaleko od nas pawilonie, wśród jakiś ludzi był nie kto inni jak Colton. Siedział przy na jednym z krzeseł, a po jego obu stronach stali dwaj dobrze zbudowani i barczyści mężczyźni. Byłam prawie pewna, że służyli jako jego ochrona. Zapewnie moje oczy zaświeciły się niczym pięciocentówki po zobaczeniu mojego celu.

— Bo jesteś ciekawska, Vivian. I nie przyznasz tego, ale pragniesz dowiedzieć się naprawdę jest — rzucił po chwili, a następnie znów ulokował we mnie swój wzrok. — Pragniesz odkryć tą ciemną stronę. Zachłysnąć się czymś nowym, tajemniczym... czymś co doda do twojego życia adrenaliny. Dreszczyku emocji — gadał niczym szaleniec. — Fascynuje cię to.

Przełknęłam głośniej ślinę. Otępiała wpatrywałam się w twarz chłopaka. Poczułam jakby ktoś mnie uderzył i zrobił to z nadnaturalną siłą. Czy to znaczyło, że mial racje? Podobało mi się to wszystko?

— Więc jak? — spytał, unosząc jedną brew. Wydawał się pewny mojej odpowiedzi.

Popatrzyłam jeszcze raz w kierunku Coltona. O wiele prościej byłoby pokręcić się wokół jego osoby, gdybym się zgodziła ale... nie mogłam tego zrobić. Chyba po raz pierwszy nie chciałam być egoistką. Dodatkowo zbyt lekkomyślne byłoby pakowanie się w paszcze lwa.

Let The Light InWhere stories live. Discover now