დ10დ

59 7 6
                                    

Nocna poświata księżyca wpadała przez okno, lekko oświetlając sypialnie, w której leżałem z Jeonem, z tą różnicą, że Jeon już spał. Ja za to nie mogłem zmrużyć oka, przez dobijające myśli o jego przyjacielu, który na obecną chwilę wydawał się ogromnym zagrożeniem. Sam nie wiedziałem dlaczego, ale nie potrafiłem zdzierżyć myśli, że w moim życiu będzie ktoś jeszcze. Zamknąłem powieki, kiedy w moich oczach zebrały się łzy przerażenia i cicho pociągnąłem nosem, a mimo narastających złych emocji udało mi się zasnąć.

Dzwonek do drzwi zabrzmiał w mojej głowie, a ja stanąłem na nogi w sekundę, nie będąc nawet pewnym, czy udało mi się wybudzić, czy może stoję i śpię. Zdezorientowany stałem tak z minutę, a potem niepewnym krokiem ruszyłem do kuchni, spodziewając się najgorszego.

– Kto to wstał? – Ciepły głos dotarł do moich uszu, sprawiając, że lekko się uśmiechnąłem. – Czyżby obudził cię mój minutnik?

Pokiwałem głową, a na mojej twarzy pojawiła się ulga. Myślałem, że zobaczę tam niejakiego Sugę, a okazało się, że to tylko czarnowłosy, doprawiający jakieś dziwne danie. Usiadłem na stołku, krzyżując nogi, a twarz oparłem na rękach, bacznie przyglądając się mężczyźnie. Ten za to przysunął talerz w moją stronę, a sam usiadł naprzeciwko.

– Słaby ze mnie kucharz, ale mam nadzieję, że będzie ci smakować – odparł i wpakował do buzi spory kawałek jakiegoś mięsa.

Ja również zabrałem się za jedzenie, które pomimo słabych umiejętności kucharskich czarnowłosego, wcale nie smakowało źle. Wręcz przeciwnie – było bardzo dobre. Chciałem zacząć rozmowę, ale jedyne co przychodziło mi do głowy to myśli o tym, żeby przełożyć spotkanie, albo w ogóle odwołać je i nigdy go nie zrealizować. Dlatego siedziałem cicho, bojąc się poruszyć tego tematu.

– Jak się spało słodziaku? – zapytał, a ja skłamałem, że dobrze, mimo że było odwrotnie. – Gotowy na spotkanie?

– Nie. Jeon nie jestem gotowy, boję się.

Mężczyzna westchnął, łapiąc mnie za ręce i popatrzał na mnie tym opiekuńczym spojrzeniem.

– Nie ma czego, naprawdę kochanie.

– Nie rozumiesz! – wrzasnąłem, mimo że wcale nie chciałem podnieść głosu. – Nie rozumiesz... ja cholernie boję się ludzi, przecież sam widziałeś, jak długi czas musiał minąć, żebym zaakceptował twoją obecność w moim życiu. Po prostu nie potrafię ufać i jestem pewien, że jego osoba strasznie mnie przytłoczy i zestresuje.

– Dobrze, odwołam spotkanie – powiedział smutno i wstał, żeby chwycić za telefon komórkowy i już chwilę później usłyszałem dźwięk wysłanego smsa. – Jak będziesz kiedyś gotowy na poznanie go, to powiedz. – Wstał i objął mnie ramionami.

Jeszcze wtedy nie wiedział, jak bardzo źle zrobił.

Zaraz po śniadaniu Jeon zaproponował wspólne obejrzenie filmu, a że doskonale wiedział, że lubię romanse, właśnie taki włączył, mimo że zdarzało mu się usypiać przy takim gatunku filmu. Tym razem jednak trochę się wycwanił i znalazł romans, który był jednocześnie komedią, żeby wnieść choć trochę śmiechu do tego dnia.

Film był naprawdę śmieszny, mimo że większość takich produkcji nigdy nie bawi i właśnie to powiedziałem czarnowłosemu.

– To dlatego, że jestem tak inteligentny, że sprawdziłem opinie i gwiazdki – odparł, na co zachichotałem. – Ale i tak trochę przynudza. – Moja mimika momentalnie wskazała na to, że jestem obrażony tym, że nie podziela mojego entuzjazmu tym gatunkiem.

Mężczyzna, widząc moją minę rzucił się na mnie, sprawiając, że prawie spadłem z łóżka. Ten jednak nie przejął się tym i leżąc na mnie zaczął mnie łaskotać, a zaraz po tym jego usta wbiły się w moje, akcentując tą chwilę namiętnym pocałunkiem. Jego dłonie były takie ciepłe, kiedy dotykały mojego ciała, a w oczach odbijała się iskierka prawdziwej miłości.

– Kocham cię – wydyszał w moje wargi, a ja poczułem, jak moje serce zaczyna bić tysiąc razy szybciej. – Powiedz mi, że ty mnie też słońce.

– Ja ciebie też – odparłem, a jego tęczówki przysłoniła słona ciecz prawdziwego szczęścia.

Całą tę piękną chwile musiał zniszczyć dzwonek do drzwi, przez który aż podskoczyłem. Jeon zrobił zdziwioną minę i zszedł ze mnie, żeby zobaczyć, kogo niesie do mojego domu, a ja usiadłem na łóżku, zaciskając zęby na wardze. Co jeśli ktoś niebezpieczny stał po drugiej stronie? A jak nas pozabija? Może to on...

– Suga? – usłyszałem głos czarnowłosego. – Przecież wyraźnie mówiłem, że dzisiaj odpada. Nie dostałeś smsa?

– Dostałem – zachrypnięty głos mężczyzny, spowodował dreszcze na moim ciele – ale przyjaciela nie wpuścisz? Tyle musiałem się pofatygować, żeby tu przyjechać, a ty mnie witasz z grymasem? Jeon nie denerwuj mnie.

– Jedyną osobą, która tutaj kogoś wkurza, jesteś ty – odparł. – Przecież ci mówiłem imbecylu, że dzisiaj się nie widzimy! Mój chłopak nie jest w humorze, żeby cię poznawać.

Zacisnąłem pięści, słysząc jak bardzo arogancki jest ten dupek, mimo że mogło być to tylko przekomarzanie przyjaciół.

– A co to chłop czy baba, żeby mieć jakieś humorki? – zapytał z kpiną. – Weź te talerze z tego stołu, bo przyniosłem asortyment – rozkazał.

– Przeginasz! – wrzasnął Jeon, a we mnie zaczęło wrzeć, jak wtedy, kiedy mierzyłem się z grubasem z domu dziecka. – Bierz ten swój alkohol, czy co tam jeszcze masz i spadaj, serio.

Mimo że był we mnie jakiś strach, zebrałem się na odwagę i wstałem z łóżka, by osobiście wyrzucić tego człowieka z mojego domu. Pewnym krokiem ruszyłem w stronę kuchni, jeszcze zatrzymując się przy jednej z półek i wyciągając gaz pieprzowy, który miał mi posłużyć w walce. Nie obchodziło mnie, co powie Jeon na to, że spryskam twarz tego typa, w tej chwili musiałem dbać zarówno o siebie jak i o czarnowłosego, powinien to zrozumieć.

Kiedy przekroczyłem próg kuchni, moja mina przybrała groźny wyraz, a moje oczy powędrowały na niechcianego gościa w tym samym momencie, co jego na mnie. Nasze wzroki się spotkały, a mnie zatkało. Czarne jak smoła oczy wpatrywały się we mnie beznamiętnie, a ja zacząłem cofać się do tyłu. To... to był on. Przełknąłem głośno ślinę, a do moich oczy napłynęły łzy.

– Co ty się mnie boisz? – zapytał, zbliżając się do mnie i kiedy chciał podać mi rękę, wyciągnąłem gaz i spryskałem mu cała twarz. – O ty kurwo!

Jeon stał i patrzał na mnie zszokowany, a ja uciekłem, zamykając się w łazience na trzy spusty. Zacząłem wyć jak wilk, a hektolitry łez wylewały się z moich oczu. Co, jeśli on zabije Jeona? Co, jeśli mnie rozpoznał i pozabija moich bliskich? Dosłownie dławiłem się każdą łzą, dopóki Jeon nie zapukał do łazienki, błagając, żebym go wpuścił i obiecując, że Sugi z nim nie ma, wtedy zacząłem się trząść. Nie wiedziałem, czy powinienem go wpuścić, ale bałem się, że ten mężczyzna go zabije. Więc delikatnie otworzyłem zamek i zaraz po tym, jak czarnowłosy wszedł, zamknąłem go z powrotem, by chwile później zjechać plecami po ścianie i zatracić się ponownie w swoim lamencie.

– Co się dzieje? Czemu go potraktowałeś gazem? Nie chciał ci zrobić krzywdy, on po prostu jest...

– Zamknij się! – wydarłem się, wręcz zdzierając sobie gardło – to on powiedział, to on to zrobił i on to wtedy powiedział...

– Co?

– On to wtedy powiedział – mamrotałem przez łzy.

– Powiedz mi kurwa, co ci powiedział – wrzasnął, a ja skuliłem się jak małe, bezbronne dziecko – proszę...

Spojrzałem na jego rozmazany przez łzy obraz i westchnąłem cicho. Bardzo nie chciałem, żeby cały świat usłyszał to zdanie, a przecież to on był całym moim światem.

– Łzy... łzy to krew duszy – wyrecytowałem, czując, jak słona ciecz zbiera się w moich oczach bardziej intensywnie niż przed chwilą – a ja...

– Ja nie pozwolę, żebyś się wykrwawił – dodał, a moje serce momentalnie przestało bić.

Przestało bić dla niego.

│No i moi kochani wleciał bardzo istotny rozdział, trochę krótki niestety, ale musiałem zakończyć go w taki właśnie sposób. Mam nadzieję, że przyjemnie wam się czytało książkę, bo został nam ostatni rozdział do przeczytania. No i klasycznie kocham was bardzo i przesyłam tulaski<3│  

Again and againOù les histoires vivent. Découvrez maintenant