დ3დ

90 11 1
                                    

Szyderczy śmiech rozniósł się po pomieszczeniu, raniąc moje uszy i sprawiając, że poczułem niewyobrażalny chłód, opatulający moje ciało, a przynajmniej jego część. Nerwowo strzeliłem palcami, rozglądając się wokół, ale jedyne, co zobaczyłem to okno, za którym widniał księżyc w pełni, który delikatnie oświetlał to miejsce. Nie wiedziałem, gdzie obecnie się znajduję, pierwszy raz widziałem to pomieszczenie. Próbowałem jeszcze w jakimś stopniu się poruszyć, ale nadaremno, nie byłem w stanie wstać, nie czując nóg.

– Nic nie kombinuj. – Usłyszałem szorstki głos za plecami. – I tak odciąłem ci nogi.

Przerażony spojrzałem w dół i zobaczyłem coś, czego nigdy nie chciałem widzieć. Od kolan w dół nie miałem nic, oprócz resztki wiszących ochłapów. Ten psychopata naprawdę pozbawił mnie tego, co jako jedyne dawało mi szansę na ucieczkę i to nie tylko z tego miejsca. Przez to nie mogłem też uciec od traumatycznej przeszłości. Czułem się jak Prometeusz, tylko jemu sęp wyrywał wątrobę, a mi wspomnienia rozwalały serce na drobny mak i kiedy się już zrastało, wszystko działo się ponownie. Miałem nadzieję, że kiedyś w życiu będę miał szansę spotkać dżina, który spełni moje życzenia, czyli albo sprawi, że dostanę amnezji, albo cofnie mnie w czasie. Jednak, jak dobrze każdy wiedział, dżin nie istniał, a przez ten fakt przestawała też istnieć moja nadzieja.

– Wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? – zapytał prześmiewczym tonem. – To, że całkowicie wdarłem się do twojego umysłu. Boisz się mnie, bo wiesz, że kiedyś po ciebie przyjdę. Masz koszmary, w których widzisz moje piękne oczy i słyszysz te poetyckie zdanie. Zostawiłem trwały ślad na twojej psychice i jestem z tego cholernie dumny.

– Zabij mnie... – poprosiłem. – Chce dołączyć do moich rodziców, nie chce już żyć w wiecznym strachu i żałobie, która się ciągnie od wielu lat.

Mężczyzna podszedł do mnie od przodu, a ja od razu dostrzegłem jego twarz, zakrytą maską.

– Nie zrobię tego – odparł beznamiętnie. – Dopóki niszczę ci życie codziennie, czuję, że w końcu moje starania nie poszły na marne.

– Nie chce już żyć! – Zapłakałem, by chwile później poczuć czyjąś dłoń na swoim ramieniu.

– Blondynku! Obudź się!

Ocknąłem się, podnosząc się do siadu, a moje ciało zaczęło nienaturalnie się trząść. Było mi cholernie zimno i byłem tak wystraszony, że nawet nie zauważyłem, że posiadam nogi i że to był tylko kolejny koszmar. Dopiero chwilę później poruszyłem stopami, zdając sobie sprawę, że ten psychopatyczny sen był tylko snem. Powoli przewróciłem się na drugi bok i prawie dostałem zawału serca, widząc czarnowłosego mężczyznę, który klęczał przy łóżku i patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami, sprawiając, że na mojej twarzy pojawił się czerwony rumieniec. Był zdecydowanie za blisko. Odsunąłem się od niego, nadal bacznie obserwując jego ruchy, gdyby jednak chciał mnie skrzywdzić. W końcu nawet nie pamiętałem, jak znalazł się w moim domu.

– Chyba masz gorączkę. – Dotknął mojego czoła, a ja odskoczyłem jak oparzony. – Nie bój się, przecież nie zrobię ci krzywdy.

Chciałem coś powiedzieć, wygonić go, albo chociaż upomnieć, żeby mnie nie dotykał, ale w moim gardle pojawiła się gula, która uniemożliwiła mi wyduszenie z siebie jakiegokolwiek słowa. Siedziałem, patrząc się na niego smutnym, ale jednocześnie wystraszonym wzrokiem, chcąc mu dać do zrozumienia, że nie chce zawierać z nim żadnej znajomości. Chociaż sam do końca nie byłem pewien, czy tak było.

– Dasz mi rączkę, blondasku? – zapytał troskliwie.

Automatycznie spojrzałem na swoją dłoń, obwiniętą białym bandażem i wtedy wszystko sobie przypomniałem. Skrobanie w drzwi, szepty, skaleczenie się i ten ciepły, anielski głos. Cholera! Przecież on był taki sam jak chłopaka siedzącego przede mną. Czyli wszystko wskazywało, że to on był moim bohaterem na białym koniu. Mimo tego jednak nie chciałem mu ufać, bo coś mi mówiło, że narobię tym sobie i jemu jeszcze więcej krzywdy. Wiedziałem, że jeśli bym go polubił, to automatycznie pojawiała się szansa na to, że morderca znajdzie go i odbierze mi kolejna ważną osobę w moim życiu, a ja nie chciałem tego przeżywać ponownie. Zdecydowanie wystarczył mi fakt, że o Hoseoka musiałem się bać przez wiele lat.

Again and againحيث تعيش القصص. اكتشف الآن