დ8დ

64 6 5
                                    

– Tak, słyszałem – powiedział, jakby czytał mi w myślach i podniósł się, żeby usiąść obok mnie. – Teraz pewnie muszę ci przedstawić, jak to wygląda z mojej strony. Tae, chciałbym ci powiedzieć prawdę, ale się jej boję. Boję się twojej reakcji, nie chcę znowu mieć złamanego serca. Wiem, że nie robisz tego specjalnie, ale ranisz mnie, ciągle i ciągle od nowa, a ja nie umiem tego wytrzymać. Próbowałem i poczułem porażkę i cholernie chcę się poddać...

– Nie Jeon, proszę, wysłuchaj mnie. – Przetarłem twarz dłońmi. – Nigdy nie chciałem cię zranić, po prostu się o ciebie bałem. Myślałem, że nie jestem odpowiednim kandydatem, że nie zasługuję na szczęście i ciepło, jakie tylko ty możesz mi dać. Ja... ja myślałem, że powinienem cierpieć przez całe życie przez cholerną stratę, którą doświadczyłem. I zanim zapytasz, powiem ci. Moi rodzice też nie żyją. Straciłem ich na zawsze.

Z moich oczu wylewało się morze łez, kiedy siedziałem skulony i pociągałem głośno nosem. Wiedziałem, że to wyznanie na pewno zszokuje czarnowłosego, ale nie spodziewałem się, że tak po prostu mnie przytuli. Momentalnie poczułem, jak jego umięśnione ramiona obejmują mnie, dając mi poczucie bezpieczeństwa i ciepła, którego tak bardzo pragnąłem. Po raz pierwszy wtedy postanowiłem przełamać się i wtulić w niego jak w pluszowego misia, pozwalając przy tym, żeby słona ciecz moczyła rękawek jego bluzy.

Nawet nie wiem, ile czasu spędziłem w jego objęciach, ale to nic nie zmieniało. Chciałem, żeby trzymał mnie w ramionach do końca życia, mimo że było to niewykonalne.

Jeon odsunął się lekko, słysząc, jak mój oddech się normuje, a płacz przestaje roznosić się po całym mieszkaniu. Jego ręka przez chwile spoczęła na mojej głowie, gładząc mnie po włosach, druga za to powędrowała do mojej dłoni i lekko ją ścisnęła. Poczułem wtedy nagły przypływ adrenaliny, cieszyłem się bardzo, że jest przy mnie, a jednocześnie ten sam fakt mnie przerażał. Bałem się, że znowu popełnię błąd, przez który ucierpię nie tylko ja, ale i on.

– Może pójdziemy na spacer? – zapytał nagle, patrząc na mnie tymi czekoladowymi oczami. – Wiesz, mi zawsze spacery pomagały, kiedy czułem się źle. Przychodziłem wtedy nad wodę i wpatrywałem się w gwiazdy, które co noc świeciły coraz piękniej.

Od razu przypomniała mi się moja mama, która tak samo, jak on kochała te piękne ciała niebieskie. W zasadzie Jeon sam w sobie był do niej podobny pod kilkoma aspektami. Tak samo, jak ona chciał mojego szczęścia i był gotów się poświęcić tylko po to, żeby zobaczyć mój uśmiech. Dlatego właśnie go pokochałem. Imponowała mi jego troska i bijące od niego ciepło. Czułem się przy nim, jakbym był w rodzinnym domu.

– Możemy – odparłem po chwili. – A potrzymasz mnie za rękę?

Czarnowłosy uśmiechnął się, ukazując szereg swoich króliczych ząbków i pogładził mnie po głowie, rzucając ciche „z tobą za rękę mogę iść nawet do piekła". Wiedziałem, że nie miał zamiaru mnie tym wystraszyć, ale pierwsze, co przyszło mi na myśl po tych słowach, to mój tata. Czy on tam naprawdę był? Nie chciałem nawet o tym myśleć, dlatego szybko ruszyłem w stronę przedpokoju, żeby włożyć buty.

Wyszliśmy z domu, kiedy ciemność przepełniła wszystkie pobliskie uliczki, których nawet liche światła latarni nie były w stanie do końca oświetlić. Co prawda nie wiedziałem, gdzie zmierzamy, ale ufałem chłopakowi, dlatego nie zadawałem żadnych pytań i po prostu szedłem za nim, kurczowo trzymając się jego ręki. Spacer sam w sobie nie należał do najdłuższych, bo już po kilkunastu minutach siedzieliśmy na ławeczce obok jeziorka, podziwiając odbijające się w nim gwiazdy. Już wtedy zauważyłem, że mienią się one tak pięknie jak oczy czarnowłosego.

– To miejsce jest moją oazą spokoju – wyszeptał. – Mam nadzieję, że stanie się także twoją i będziesz tu przychodził razem ze mną, kiedy zaczną targać tobą nieprzyjemne emocje, bo prawdę mówiąc, nic nie ukoi ich tak bardzo jak gwiazdy.

Again and againWhere stories live. Discover now