Rozdział 16

5 0 0
                                    

Ironizował, gdy jeszcze niedawno wyrażał swe najczarniejsze myśli dotyczące trwania w pozornym stanie bezczynności. Wówczas nie zamierzał spędzać w tym lesie więcej czasu niż było to konieczne, lecz na jego nieszczęście okazało się to wręcz wymagane. Pan tego żądał. A wściekły Pan był ostatnim, z którym Obserwator chciałby wdać się w polemikę. Nawet na odległość reprezentował zagrożenie wykraczające poza skalę ludzkiego pojmowania, a i ta zostanie wkrótce przekroczona co najmniej kilkukrotnie.

     Nie było już odwrotu.

     Nieuchronność majaczących na horyzoncie wydarzeń odłożyła się na bladym ciele dreszczem podniecenia. Przymykając błyszczące w ciemności oczy, przycupnięty przy szerokim pniu Obserwator całkowicie zdał się na strzegących go małych braci i siostry.

     Wilki warowały tuż obok, ostrożne w obliczu zagrażającej im ludzkiej otoki. Strzygły niespokojnie uszami, a ich jasne ślepia strzelały na boki, z uwagą śledząc wszelki ruch w polu widzenia. Najczęściej jednak zerkały na olbrzymią sylwetkę dwunoga zaakceptowanego przez parę alfa - najszybciej bowiem wyczuwał on zagrożenie i za każdym razem odciągał je, chroniąc szczenięta przed ogniem oraz ostrymi metalowymi pazurami. Pachniał siłą. Pachniał bezpieczeństwem. Pachniał zupełnie jak one. Był członkiem watahy, chociaż nie miał ogona, sierść porastała wyłącznie jego głowę i poruszał się na tylnych łapach.

     Obserwatora zalała fala rozmaitych, niejednokrotnie sprzecznych emocji. Poprzez nawiązane z wilkami porozumienie współodczuwał to, czego doświadczały one i widział świat takim, jakim widziała go czworonożna brać. Ludzcy zwiadowcy z Twierdzy noc w noc dokazywali nieznośnie i niewiele brakowało, by kilkukrotnie przekroczyli niepisaną barierę nocnego obserwatora, zdemaskowali go i poznali jego naturę skrzętnie ukrywaną przez ostatnie miesiące. Szczególnie ten jeden osobnik, Malowany Pies, który nęcił go swoim zapachem i drażnił świadomość, doprowadzając do szaleństwa samą napastliwą obecnością. Pragnął jego krwi. Pragnął przeciągać jego agonię, aż miękkie ciało porwie się na strzępy. Wytatuowany złodziej był mu solą w oku i gdyby nie wyraźne konsekwencje płynące z niesubordynacji, zmiażdżyłby mu czerep, kiedy to przeklęty ludzki samiec przydybał go w gęstwinie. Jednakże było w nim coś, co wzbudzało niepokój. Człowieka otaczała aura śmiałości i ta intensywna, doskonale znana wrażliwemu węchowi woń, która kazała mu trzymać się z daleka. Ostrzegawczy sygnał esencji poszukiwanego.

     Obserwator wzdrygnął się, gdy czyjaś złowroga obecność napłynęła do jego umysłu niby mącący zmysły opar.

     - Obserwatorze... - głęboki syk zmroził mu duszę. Powoli rozchylił powieki spodziewając się, że ujrzy przed sobą znajomy kształt Pana tak dokładnie, jak słyszał jego tonący w gniewie głos. Nic bardziej mylnego, lecz nie mniej przez to śmiercionośnego. - Zakon uszczelnił obronę na północy Estarionu. Adeila i Asvill stały się teraz stabilnymi fortecami tej bandy obleczonych w stal marionetek arcypaladyna. Swoimi czynami zdradzają, iż ta część śródlądu ma dla nich większe znaczenie niż oszalałe południe skąpane we krwi. - Rozległo się westchnienie, po którym nie sposób było poznać czy należało do Obserwatora, czy też rozjuszonego Pana. - Chaos, obłęd i fanatyzm panujące na południu nam służą, acz dręczy mnie myśl, że wróg zreflektował się, gdzie szukać. To zastanawiające. Czy coś ci wiadomo, mój miły Obserwatorze? Skąd mogą wiedzieć, że to północ jest tym konkretnym miejscem?

     Sugestia była tak potężna, że twarz Obserwatora wykrzywiła się bólem. Metamagiczne razy były po stokroć gorsze aniżeli te fizyczne, które na jego ciele obeszłyby się bez sińca. W psychice pozostawiały niezatarty ślad w postaci niemożliwych do usunięcia blizn.

     Pan podejrzewał go o zdradę? Cóż, byłby skrajnym głupcem, gdyby komukolwiek zaufał, szczególnie istocie, której przyszłość zależała wyłącznie od kaprysu „sprzymierzeńca". Zwiadowcy z Twierdzy widzieli jego zarys w ciemności, ale nie zdołaliby powiązać go z Panem, nieznaną, niedostrzegalną mocą. Nikt nie wiedział, że Pan się przebudził. Nikt prócz władcy Estarionu, który od pierwszego dnia bezskutecznie starał się śledzić jego posunięcia.

Biały elfOnde as histórias ganham vida. Descobre agora