Rozdział 11

3 0 0
                                    

Magiczne światło wygaszono wraz z nastaniem ciszy nocnej, dzięki czemu Estalavanes ukradkiem przemknął z sypialni ku stromej klatce schodowej. Z wprawą polującego drapieżnika skradał się na palcach, nie czyniąc najmniejszego szmeru na wysłużonym chodniku wiodącym przez korytarz piętra mieszkalnego. Nawet jego wrażliwe uszy ledwie wychwytywały miękki odgłos stąpania.

     Est traktował skradanie się jak zabawę. Wiele razy praktykował ją w noclegowni, gdy nie chciał zostać przyłapany przez opiekunów na bezcelowym szlajaniu się po piętrach. Teraz bez skromności stwierdził, że wychodzi mu ta sztuka wręcz doskonale. Póki co nie spotkał żywego ducha, toteż niewiele różniło się to od spacerku po północy, choć ryzyko było ogromne. Ściągnąłby na siebie uwagę, a do tego dopuścić nie mógł, gdyż zaczęłyby się niewygodne pytania o powód i dlaczego akurat w środku nocy.

      Ta myśl uświadomiła mu, że postępuje jak pospolity złodziej. Natychmiast stracił wszelką radość płynącą z drobnej eskapady. Takie zachowanie nie przystoi uczniowi szanowanego mędrca, powinien się wstydzić własnych niecnych zamiarów. Ale zrządzeniem losu akurat w tej chwili nie potrafił.

     Nagłe przeczucie objawiające się gwałtownym dreszczem nie zwiastowało niczego dobrego. Zaskoczony niechcianą obecnością chłopak byłby tchórzliwie zawrócił do swojej sypialni, gdyby nie tupot stóp tuż za plecami. Skoczył w klatkę schodową i przylgnął do zimnej zaokrąglonej ściany tuż przy niewielkim okienku. Nasłuchiwał, wstrzymując oddech na kilka szaleńczych uderzeń serca. Ktoś poczłapał w kierunku łazienki. Zgrzytnął klucz przekręcany w zamku i znów zapadła cisza.

     Est odetchnął bezgłośnie. Zasłaniając sobie usta grubym rękawem czarnego swetra pokonał następne strome stopnie, a jego puls uspokajał się, w miarę jak oddalał się od piętra mieszkalnego. Bolał go brzuch tam, gdzie znajdował się skurczony z nerwów żołądek. W głowie mu się zakręciło, a całą winę za swój stan zrzucił na przypadkowego nocnego spacerowicza, który nie miał kiedy wybrać się za potrzebą, jak właśnie teraz. Całe szczęście, że tutejsze korytarze nie rozświetlały się w reakcji na obecność istot żywych, bo inaczej cały plan spaliłby na panewce. Aż nogi mu zmiękły, gdy pomyślał, że czaromiot mógł sobie dopomóc choć odrobiną światła. Planując tę przygodę, w ogóle nie zakładał takiego scenariusza.

     Czy naprawdę musiał bawić się w te głupie podchody? Nie mógł poprosić mistrza o księgi dotyczące zielarstwa i alchemii? Nie. Est szybko odegnał nieproszony głos rozsądku, zastępując go przeświadczeniem o własnej niezależności. Zrobi to po swojemu i nikt nawet nie pozna, że był tam osobiście. Musi tylko przebyć krótki korytarz, a potem odszukać odpowiedni dział, łatwizna. Wiele razy udało mu się podejść prawie pod same regały, więc dziś przekroczy umowną granicę tych kilku metrów i w końcu znajdzie to, czego szuka. Ciemność będzie jego sprzymierzeńcem w nierównej walce o swoje.

     I owszem, ciemność była sprzymierzeńcem białego elfa, podczas gdy światło okazało się zdrajcą. Est był przekonany że bibliotekę oświetlały naturalne promienie słońca wpadające przez liczne wysokie okna, wspomagane przytłumionym blaskiem wywoływanym zaklęciem wygaszanym na noc. Nie miał pojęcia, iż regały wyposażone są w niezależne od pory dnia i nocy źródło światła. I aktywowało się ono w kontakcie z żywym obiektem, o czym właśnie nieszczęśliwie się przekonał, po raz pierwszy podchodząc do mebli na odległość wyciągniętej ręki.

     Szarpiąc za końcówki uszu, zrozpaczony Est rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu czegokolwiek, co zgasiłoby magiczne światło. W akcie desperacji wypróbował nawet metodę skutkującą w sali treningowej mistrza, lecz tu okazała się zupełnie bezużyteczna. Albo sterowano magią poprzez inne inkantacje, albo reagowała wyłącznie na obecność istoty żywej. Pierwsza przeszkoda nie do pokonania wystąpiła całkiem szybko, weryfikując jego lekkomyślność. Nie ma rady. Skoro już dotarł tak daleko, to musi doprowadzić swój zamysł do końca.

Biały elfOnde histórias criam vida. Descubra agora