Na moje słowa w ułamku sekundy odwrócił się w moja stronę z wytrzeszczonymi oczami i zaczął się krztusić wodą, której chwile wcześniej się napił. Ścisnęłam usta w wąska linie, próbując się nie zaśmiać. Nagle telefon w kieszeni mojej szarej bluz zawibrował. Wyciągnęłam go i spojrzałam na nową wiadomość.
Vance: Spotkajmy się, mam pewne informacje.
~*~
Poniedziałek. Trzy dni wcześniej.
- Czemu miałabym Cię posłuchać i komu nie mówić? - spytałam drżącym głosem i uniosłam brodę. - Dlaczego?
Oparł się rękoma o lśniąca powierzchnie, stał teraz naprzeciw mnie i świdrował moją twarz swoimi oczami.
- Bo tylko wtedy mogę Ci pomóc.
Zmarszczyłam wyraźnie czoło. Carter widząc moje niezrozumienie na twarzy, przewrócił oczami po czym kontynuował:
- Być może wiem kim są Ci ludzie, którzy Ci to robią. - Ton jego głosu wciąż był chłodny. Czy ja się przesłyszałam? Ludzie?!
Chyba zaraz się popłacze.
- Vance, o czym ty do cholery mówisz? - Sama przestraszyłam się tonu w jakim wypowiedziałam te zdanie. Był taki beznamiętny.
Brunet przetarł twarz swoją dużą dłonią, jakby moje pytania go już męczyły.
- W mieście jest taki gość. Landon - zaczął tłumaczyć patrząc gdzieś w bok. - Na niego nie chciałabyś wpaść. To nie Ryder, on nie zawahałby się Cię zabić. To dosyć... potężny człowiek. - opowiadał dosyć patetycznie. Po moim ciele przeleciał nieprzyjemny dreszcz.
- Znasz go?
Wzrok chłopaka wbił się nagle we mnie i patrzył w bardzo nieprzyjemny sposób.
- Jeśli ktoś jeszcze raz do Ciebie napisze bądź zadzwoni, od razu mnie o tym powiadom. - Urwał temat spoglądając na mnie z wrogością. Znał go. - Jeśli zauważysz cokolwiek podejrzanego również to zrób.
Po tych słowach wyprostował się, patrząc na mnie z góry.
Co się tu, do kurwy, odpierdalało?!
- A Ryder? - Nie miałam już ochoty dalej zadręczać się poprzednim tematem.
- Zajmę się tym. Zamknij za mną drzwi.
Z tymi słowami opuścił kuchnie, a za chwile usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wyszedł. Zostawiajac mnie samą z własnymi myślami. Tamtej nocy nie przespałam chociażby godziny.
~*~
Środa. Obecnie.
Westchnęłam ciężko, co nie umknęło uwadze mojemu bratu, więc posłał mi pytające spojrzenie. Machnęłam tylko olewająco ręką.
Vivian: dziś nie mogę
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Vance: Jutro w The Ocean. Ósma.
Przewróciłam oczami, bo nawet w takich momentach potrafił zirytować. Zawsze musiał być taki stanowczy.
YOU ARE READING
Let The Light In
Teen FictionWCZEŚNIEJSZA NAZWA: It's not a coincidence ~ Rzuciłam mu wyzwanie. Więcej niż raz. Teraz moją jedyną nadzieją jest błagać go o litość. Nawet jeśli będzie mnie ranił, dopóki nie pozostanie już nic do zranienia. ~ ______ [ opowiadanie zawiera liczne w...
10. Moje wszystko.
Start from the beginning