10. Moje wszystko.

Start from the beginning
                                    

Na moje słowa w ułamku sekundy odwrócił się w moja stronę z wytrzeszczonymi oczami i zaczął się krztusić wodą, której chwile wcześniej się napił. Ścisnęłam usta w wąska linie, próbując się nie zaśmiać. Nagle telefon w kieszeni mojej szarej bluz zawibrował. Wyciągnęłam go i spojrzałam na nową wiadomość.

Vance: Spotkajmy się, mam pewne informacje.

~*~

Poniedziałek. Trzy dni wcześniej.

- Czemu miałabym Cię posłuchać i komu nie mówić? - spytałam drżącym głosem i uniosłam brodę. - Dlaczego?

Oparł się rękoma o lśniąca powierzchnie, stał teraz naprzeciw mnie i świdrował moją twarz swoimi oczami.

- Bo tylko wtedy mogę Ci pomóc.

Zmarszczyłam wyraźnie czoło. Carter widząc moje niezrozumienie na twarzy, przewrócił oczami po czym kontynuował:

- Być może wiem kim są Ci ludzie, którzy Ci to robią. - Ton jego głosu wciąż był chłodny. Czy ja się przesłyszałam? Ludzie?!

Chyba zaraz się popłacze.

- Vance, o czym ty do cholery mówisz? - Sama przestraszyłam się tonu w jakim wypowiedziałam te zdanie. Był taki beznamiętny.

Brunet przetarł twarz swoją dużą dłonią, jakby moje pytania go już męczyły.

- W mieście jest taki gość. Landon - zaczął tłumaczyć patrząc gdzieś w bok. - Na niego nie chciałabyś wpaść. To nie Ryder, on nie zawahałby się Cię zabić. To dosyć... potężny człowiek. - opowiadał dosyć patetycznie. Po moim ciele przeleciał nieprzyjemny dreszcz.

- Znasz go?

Wzrok chłopaka wbił się nagle we mnie i patrzył w bardzo nieprzyjemny sposób.

- Jeśli ktoś jeszcze raz do Ciebie napisze bądź zadzwoni, od razu mnie o tym powiadom. - Urwał temat spoglądając na mnie z wrogością. Znał go. - Jeśli zauważysz cokolwiek podejrzanego również to zrób. 

Po tych słowach wyprostował się, patrząc na mnie z góry.

Co się tu, do kurwy, odpierdalało?!

- A Ryder? - Nie miałam już ochoty dalej zadręczać się poprzednim tematem.

- Zajmę się tym. Zamknij za mną drzwi.

Z tymi słowami opuścił kuchnie, a za chwile usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wyszedł. Zostawiajac mnie samą z własnymi myślami. Tamtej nocy nie przespałam chociażby godziny.

~*~

Środa. Obecnie.

Westchnęłam ciężko, co nie umknęło uwadze mojemu bratu, więc posłał mi pytające spojrzenie. Machnęłam tylko olewająco ręką.

Vivian: dziś nie mogę

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Vance: Jutro w The Ocean. Ósma.

Przewróciłam oczami, bo nawet w takich momentach potrafił zirytować. Zawsze musiał być taki stanowczy.

Let The Light InWhere stories live. Discover now