Olivia

139 7 0
                                    

- Ciebie się tu nie spodziewałem .- rzuca leniwie rozpromieniony z tym swoim szelowskim uśmiechem.

Wystraszył mnie. W ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę. Jego widok w trochę pogorszył mój humor.

Wygląda o wiele lepiej niż przy naszym ostatnim spotkaniu. Na pierwszy rzut oka jest trzeźwy, zadbany i znów zabójczo pewny swojej wartości.

Prawie taki sam amant jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Choć widziałam go już wcześniej w domu nie sądziłam, że wrócił do łask Marcela.

- Zabiorę torby.

- Dziękuje. – posłałam uśmiech ochroniarzowi, który miał dziś przeze mnie dużo roboty. Spojrzałam na Daniela, który zbyt mocno zaczął jeżdzić po mnie swoim wzrokiem.

- Mogłabym powiedzieć to samo. – parsknęłam. – Mógłbyś przestać.

- Trochę się pozmieniało. – przerwał. Obszedł mnie jakbym stała na jakiejś wystawie i była jednym z dzieł sztuki. – Nie wiem o co Ci chodzi skarbie.

Podążyłam wzrokiem za jego krokiem. Nieświadomie okryłam swoje ciało rękoma. Próbując pozbawić go widoku mojego biustu. Jego gorzki śmiech podniósł mi ciśnienie.

Nie ufam mu.

Kiedy nasze spojrzenia znów się skrzyżowały miałam nieodparte wrażenie jakby nasz dystans zmalał.

– Już nie jestem na wygnaniu. – dodał surowo.

Szkoda.

- Czy to nie za pochopna decyzja? – posłałam mu uroczy, złośliwy uśmieszek i ruszyłam w stronę gabinetu.

- Nie ma go.

Stanęłam zaciskając pięść.

- Załatwia coś niedaleko. Wróci wkrótce.

Rzucił beznamiętnie wprawiając mnie w dziwny niepokój.

Nagle poczułam jak jego place dotykają wierzchnią stroną mojego przedramienia. Paraliż dosięgnął mojego ciała od pasa w górę, na szczęscie nogi miały na tyle rozsądku, aby momentalnie się odsunąć.

- Nie wiem czy wiesz, ale zeszliśmy się z Twoim bratem. – rzuciłam sprawdzając jego reakcje.- Wolałabym, żebyś mnie nie dotykał. W żaden. Sposób.

- To kwestia czasu.

- Słucham!? – podniosłam głos i podeszłam bliżej.

- Nie ma co się oszukiwać ktoś taki jak on nigdy nie będzie wstanie utrzymać takiej przy sobie kobiety jak Ty. – szepnął flirciarsko.

- A ty już tak? – zapytałam ironicznie.

On jednak nie odpowiedział. Posłał mi szelmowski uśmiech.

Nagle jak spod ziemi wyrasta Serb.

- Co tu się dzieje? – pyta, ale żadne z nas nie zamierza mu się tłumaczyć. Kiedy niepocieszony oznajmia nam, że kolacja już czeka odetchnęłam z ulgą.

Ruszyłam pewnie w stronę jadali. Niestety musiałam minąc tego napaleńca. Byłam doskonale przekonana o tym, że Daniel nieodpuści sobie okazji patrzenia na mój tyłek jak tylko go minę.

Drażnił mnie. Choć nie wyrządził mi krzywdy w dalszym ciągu nie mogę wymazać tego jak próbował mną manipulować.

Z zamkniętymi oczami na wdechu przekroczyłam próg jadalni z którą miałam okropne wspomnienia. Minęłam wielki przestronny i jasny marmurowy przedpokój, który jeszcze jakiś czas temu był pełen krwii i ciał. To wspomnienie za każdym razem mną wzdryga. Przystanęłam chcąc uwolnić się od tych obrazów, które ukazywały sceny tamtej krwawej jadki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że po krwii i nabojach nie ma ani śladu uspokoiłam się łapiąc właściwe tempo oddechu. Rozluźniłam dłonie i najpewniej jak się tylko dało weszłam w głąb jadalni.

Zerwany układ. Oddane serce #2Where stories live. Discover now