OLIVIA

76 6 0
                                    

Czuję jak skóra na moim boku i plecach niekomfortowo boli. Nie długo zajmuje mi zorientowanie się, że coś przygniata moje ciało. Ospała próbuje otworzyć oczy, ale powieki są tak ciężkie, że odpuszczam. Zamiast tego kieruję mozolnie lewą dłoń ku biodrą naoślep szukając przyczyny mojego dyskomfortu.

- ahh - wzdycham gdy dociera do mnie, że czuje na sobie męskie, lekko zarosniete przedramię.

Zaciskam mocniej oczy chcąc zmusić je do pracy. Dodatkowo podciągam swoją dłoń jeszcze wyżej by przetrzeć palcami kąciki oczu. Mój prawy policzek jest zatopiony w miękkiej satynowej pościeli, która dalej pachnie płynem do płukania. Czuję jak delikatny śliski materiał przy każdym ruchu piesci moje ciało. Powoli próbuje odwrócić się na plecy zrzucając przy tym jego dłoń. W końcu udaje mi się osiągnąć cel. Gdy leżę wpatrując się przez chwilę w sufit bije się z myślami, które właśnie zaczęły nalatywać mi do głowy.

Czasami mam wrażenie, że moje życie to ciągła walka z nadmiarną ilością myśli... Ciekawe czy inne kobiety też tak mają? Ciekawa jestem czy zdarza im się odpływać, oddawać się niekontrolowanym przemyślenią..

Obracam głowę delikatnie w lewą stronę szukając zegarka lub czegoś innego co odwróciłoby moją uwagę. Przed oczami napotykam brązowy ciemny kosmyk włosów. Schodzę nieco niżej aż do śpiących męskich oczu i delikatnego zarostu. Na samo wspomnienie tej szorstkiej brody czuje wypieki.

Podnoszę delikatnie skrawek kołdry, która okrywa moje krągłe piersi i utwierdzam się w przekonaniu, że oboje jesteśmy kompletnie nadzy. Spoglądam jeszcze raz na przystojnego barmana i przecieram oburącz twarz tym samym jeszcze bardziej się dobudzając.

Kiedy w końcu czuje, że dam radę wstaje bezszelestnie w poszukiwaniu swoich ciuchów. Siadam na brzegu wielkiego łóżka. Pod zwisającymi nogami zauważam swoją bieliznę. Kawałek dalej podnoszę koszulę. Omiatam pokój szybko wzrokiem szukając torebki i spodni.

- Boże. Jaki tu bałagan. – szepcze do siebie.

Długo szukać, nie muszę bo obie rzeczy leżą niechlujnie na komodzie.

Chwytam ciuchutko każde z ubrań i zakładam na siebie ledwo utrzymując równowagę. Czuję jak moja głowa zaczyna pulsować od nadmiaru wypitego alkoholu. Na ułamek sekundy zatrzymuje się z nogą w połowie nogawki by spróbować uciszyć nadchodzącą migrenę. To na nic. Ból staje się coraz cięższy do zniesienia, a ja prawie koncertowo ląduje na tyłu. Moim łóżkiem okazuje się krzesło, które niewiedzieć czemu stoi na środku przejścia.

Przyglądam się śpiącemu mężczyznie, który wygląda jakby stworzył go sam Bóg. Szerokie długie ramiona rozłożone w poprzek łóżka, wąska talia na wpół okryta przez pościel, ani grama tłuszczu, a do tego niemiłosiernie dobre umiejętności w łóżku...

Gdy dopinam ostatni guzik wymietolonej koszuli i zakładam nieuczesany kosmyk włosów za ucho czuje jak serce mi przyśpiesza.

- No kopciuszku. Koniec balu. – przyznaje szukając czegoś do pisania.

Bije się jeszcze chwilę z myślami czy to na pewno dobry pomysł, ale właściwie nie wpadam na nic lepszego. Chwytam kawałek serwetki leżącej na podłodze i energicznie nurkuje w małej torebce szukając swojej czerwonej szminki.

Dzięki za...

No właśnie.. Dzięki za co? Za bzykanko? Za wkurzenie Martineza? Za to, że choć na chwilę zapomniałam o wszystkim?

Dzięki za wszystko

Podsumowuje krótko i na palcach kieruję się do drzwi po drodze chwytając w rękę buty.
Tak będzie lepiej.

Zerwany układ. Oddane serce #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz