SERB

66 6 2
                                    


- Młody powiedział, że już wyszedłeś.

Widzę jak Marcel spogląda na mnie pytająco i dodaje: barman?

- Ahh.. No.. Poszedłem..

- Powiesz coś więcej?

Kieruje się do mojego nowego biura, aby sprawdzić parę spraw i ciągnę za sobą przyjaciela chcąc dowiedzieć się co zaszło na górze, że wrócił i co do cholery robiła tu ta dziewczyna. Z przyzwyczajenia odsuwam fotel dla niego i wskazuje, aby usiadł, ale on zamiast tego staje za fotelem robiąc mi miejsce. Nie czekając na jego odpowiedź przeglądam wszystkie kamery sprawdzając czy aby na pewno działają. Nie chce mieć tu syfu poprzedniego właściciela. Jeszcze dziś zatrudniłem nową ochronę, zamontowałem dodatkowe kamery, zaplanowałem wymianę sprzętu, mebli i remont łazienek. Zamierzam wyciągnąć z tego klubu wszystko co mogę i zadbać oto, aby Marcel nigdy nie musiał mi go zabrać. Niestety mimo iż wyraźnie dał mi do zrozumienia, że to swego rodzaju premia z tą rodziną nigdy nie można być pewnym.

- Zderzyłem się z nią na ulicy, wymieniliśmy pare zdań i to tyle. Zauważyłem, że wchodzi tu.. – wsłuchuje się w jego wypowiedzi mając nieodparte wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy. - ... a patrząc na to jak bardzo ją uwielbiasz – drwi.- postanowiłem wejść, aby zapobiec rozlewowi krwi i w sumie dobrze zrobiłem.

- Wiesz dobrze, że nie zrobiłbym jej nic... No. Może trochę postraszył.

Przyznaje się bez bicia dokładnie analizując granic wyznaczone przez szefa. Naglę mężczyzna odsuwa mnie nieco w tył i zbliża się do ekranu monitora.

- Powiększ to. – wskazuje palcem górny kwadracik.

Po chwili na drugim monitorze wyświetla się obraz z przodu klubu. Widzimy Olivię, która stoi z mężczyzną. Poprawiam obraz. Dostrzegam, że jest nim mój barman. Nie odważam się spojrzeć w bok, ale też nie muszę. Kątem oka dostrzegam jak Marcel zaciska palce na blacie biurka. Jego szczęka się napina tak samo jak żyły, które wychodzą mu na przedramieniu.
- Załatwię to.

Wstaje prędko i zabieram się za to do czego mnie zatrudnił lata temu. Patrząc na nasz staż moglibyśmy porównać się do nie jednego małżeństwa. Choć jest moim bossem, a ja jego consigliere nasze relacje są inne niż wszystkich w naszym świecie. Przyjaźnimy się i znamy jak łyse konie. Choć to ja powinienem oddawać życie za niego wiem, że on również oddałby swoje za mnie.

Ta dziewczyna choć nie powinna jest jego jedynym słabym punktem. I to cholernie czułym. Nigdy nie sądziłem, że była czymś więcej niż zauroczeniem, ale kiedy po tej felernej nocy kiedy „ rozstali się" na dobre widziałem, że Marcel wcale nie dobrzeje, wręcz przeciwnie było widać, że dotknęło go to jak nic innego, a jego stan z dnia na dzień był coraz gorszy wiedziałem już, że nic dobrego z tego nie będzie. Prawdzie mówiąc czekałem tylko na dzień w którym znów zapragnie jej przy sobie. Liczyłem po cichu, że jego zdrowy rozsądek i doświadczenie sprawi, że będzie walczył z tym pragnieniem... Jednak jak widać pierwszy raz w życiu poległ i to z własnym sobą.

Uchylam drzwi chcąc rozgonić to towarzystwo, ale kiedy docierają do mnie ich słowa postanawiam nieco poczekać.

- ...Twoje określenie „ dobry seks" nieco mnie ubodło, Szczególnie dlatego, że w nocy krzyczałaś co innego. Mógłbym przysiąc, że był co najmniej niepowtarzalny bliski doskonałemu...

- Nie należysz do skromnych co? Może i był dobry, a nawet więcej, ale do doskonałego jest mu daleko.

- Po co w takim razie tu do cholery przyszłaś?

- Chciałam zapytać o łańcuszek. Zgubiłam go wczoraj w hotelu i ...

- Nie widziałem. Gdybyś nie uciekła to może by się odnalazł.

Dziewczyna próbuje jeszcze przez chwilę dopytywać o niego dokładnie opisując barmanowi jak wyglądała zawieszka. Postanawiam jeszcze przyjrzeć się ich relacji kiedy z daleka zaczynają dobiegać do mnie kroki. Nie sądzę, aby mój młody pracownik zrobił sobie przerwę. Starsza Pani sprząta właśnie zaplecze, dlatego będąc całkowicie pewnym, że to Marcel idzie sam zrobić porządek wyskakuje zza drzwi jak poparzony. Napotykam natychmiast zaskoczony wzrok mężczyzny i wkurzoną minę Olivii, której wcale nie zamierzała ukryć.

- Na Ciebie chyba już pora. – rzucam w stronę blondynki. – A ty skoro już jesteś pomożesz mi w klubu.

- Ja przyszedłem tylko po rzeczy. – informuje mnie. – Które wczoraj zostawiłem z powodu jednej małej blondyneczki.

- A mnie to gówno obchodzi. Albo wykonujesz moje polecenia, albo szukaj nowej roboty.

Wyraźnie daje mu do zrozumienia, że nie zależy mi na nim jako na pracowniku. Szczególnie teraz kiedy Marcel ma ochotę go zamordować. Jednak nie zamierzam go też zwalniać z tego powodu.

Barman spogląda w stronę Olivii i rzuca krótko:

- No cóż. I tak nic lepszego nie mam do roboty.

Mija nas i znika za drzwiami Luny. Stoje jeszcze przez chwilę z córką Borysa przed klubem i zastanawiam się czy powinienem coś powiedzieć, ale nim mam okazję dziewczyna odwraca się i znika w tłumie.

Choć niewiele usłyszałem z tej rozmowy czułem, że wcale nie podoba mi się ten chłopak. Jego ton, który momentalnie zmienił się na lodowaty może sugerować kłopoty. Będę musiał zastanowić się czy nie wspomnieć o tym Marcelowi. Skoro już znalazł swoją księżniczkę powinien chyba o nią lepiej zadbać...

Wracam do biura gdzie czeka na mnie Marcel. Siedzi na wielkim fotelu z głową podpartą o rękę i wpatruje się w ekrany monitorów.

- Ekhem. – chrząkam próbując przyciągnąć jego uwagę, ale dopiero za drugim razem mi się to udaje.- Szukała jakiegoś durnego łańcuszka i to tyle.

- Łańcuszka?

- Tak.

Obserwuje jak marszczy czoło usiłując przypomnieć sobie o jaki łańcuszek mogło chodzić. Nagle wstaje i wychodzi z gabinetu zostawiając mnie bez słowa..

Przecieram oczy obiema rękoma czując, że to zwiastuje kłopoty.

Zerwany układ. Oddane serce #2Where stories live. Discover now