WERONIKA

70 7 8
                                    

      Chwyta mnie mocniej, po czym odwraca mnie do siebie tyłkiem i dociska do krawędzi komody. Kiedy po moim ciele przechodzi przyjemny dreszcz z drżących rąk wypada mi kolczyk razem z zapięciem i ląduje gdzieś na miękkim dywanie.

Odkąd powiedziałam bezmyślnie TAK kochamy się prawie non stop. Oboje pragniemy żyć razem i mierzyć się z każdym problemem. Nasze ciała są jak uzależnione od wzajemnego dotyku. Przestała mi nawet przeszkadzać nieregularna praca Grześka. Kiedy zapewnił mnie, że ich interesy zmierzają ku normalnej pracy byłam bardziej niż szczęśliwa. Czułam, że wreszcie mamy szanse na spokojnie i dogodne życie jakiego wcześniej nie zaznaliśmy.

Przekręcam głowę i pozwalam odnaleźć mu moje usta. Czuje jak jedną ręką zjeżdża do moich koronkowych majtek rozchylając palcem delikatnie materiał. Pociera przyjemnie moje podbrzusze całując przy tym chudą szyje. Muska rozgrzanymi wargami moje ramię. Mruczę z rozkoszy wiedząc, że za chwilę ponownie będziemy nadzy do siebie przylegać. Chwyta ustami moje ucho i przeciąga, robiąc przy tym delikatne wsunięcia opuszka palca ku mojemu dołowi.

Kocham go!

Uwielbiam jak mnie pieści. Jest wtedy taki czuły. Ściskam uda gdy zaczyna przyśpieszać nie chcąc dojść za szybko i nacieszyć się jego dłońmi, wargami i tym, że jest w domu...

- Grzeee.

- Ciii.. Daj mi sprawić Ci przyjemność moja narzeczono.

Mięknę, czuje jak nogi mi się uginają. Chwytam jeszcze mocniej blat drewnianego mebla niezdarnie zarzucając z niego ramki ze zdjęciami. Nie mogę już wytrzymać tego jak wsuwa się głębiej i nie pozwala mi zassać jego ust. Próbuje odwrócić się na siłę do niego, po chwili udaje mi się zdominować jego uścisk, ale nim zdążam się dossać do jego warg czuje jak łapie mnie za tyłek i sadza na komodzie, a ja w myślach modle się aby nie rozpadła się pode mną.

Ściągam z niego koszulkę, którą chwilę wcześniej włożył na siebie, a on podszczypuje moje pośladki naprzemiennie pocierając. Choć kochamy się codziennie czuje, że za każdym razem doznania są coraz intensywniejsze. Tęsknota naszych ciał momentami mnie przerasta doprowadzając do szału i spragnienia.

- Nie katuj mnie! - szczepcze mu do ust, ale on je wymija i zaczyna mnie całą całować zachłannie i pospiesznie jakbym miała zaraz zniknąć. Zaczyna od ud i kieruje się ku górze na chwilę zatrzymując się przy moich koronkowych figach.

Kiedy zasysa powietrze i puszcza, piszczę.

Odpływam. W rozkoszy gdy nagle słyszę jego dukające słowa co momentalnie mnie otrzeźwiają. Myślę, że nie jednak kobieta w tym momencie wyszłaby z siebie i stanęła obok :

- Co. U. Olivii. Skarbie?

Grzegorzu! Właśnie sobie kurwa nagrabiłeś!

Otwieram oczy chcąc upewnić się, że się nie przesłyszałam. Kiedy widzę jak na mnie patrzy wiem już, że to na prawde padło z jego ust podczas gdy my się zaczynaliśmy kochać. Wkurwiona bo inaczej tego nie nazwę, a każde złagodnienie byłoby ogromnym kłamstwem odpycham go.

Zeskakuje z pieprzonej komody i szukam swoich spodni na co on rozkłada zdziwiony ręce i woła mnie dopytując co się dzieje.

- Co się dzieje!? Co się dzieje!? – rzucam w niego zdaniami. – Jak co się dzieje?! Pytasz się o moją przyjaciółkę. Podczas seksu.

Rzucam krótkimi wyrażeniami wyrzucając z siebie całą irytację i w międzyczasie ogarniając pokój po naszej wcześniejszej zabawie.

- Werka nie wariuj. – mówi spokojnie czym mnie jeszcze bardziej doprowadza do szału.

- Nie wariuj?! – powtarzam ironicznie.

Czuje jak jego duże ręce w których moje piersi zawsze mieszczą się bez problemu lądują na moich ramionach. Chwyta mnie mocno, tak że nie mogę się ruszyć i przyciąga do siebie. Próbuje się wiercić, wyrywać ale jest nie ugięty. Przytula nas do siebie zabierając cały tlen z mojego otoczenia. Czuje jak ten uścisk mnie osłabia i taki chyba miał cel bo gdy mnie puszcza stoję wpatrzona w niego bez siły na dalsze krzyki.

- Marcel.. Marcel się martwi o nią. – wyjaśnia, a mi wcale nie jest lepiej.

- Nie wątpię. – kpie z przekąsem.

- Powiedz mi co u niej. – podnoszę brwi z niedowierzaniem.

Czekam na jego instynkt samozachowawczy. Na jakieś nagłe oprzytomnienie. Jednak mój narzeczony udaje nieruszonego. Zaparł się i jak osioł nie daje za wygraną.

Nie. Nie. Nie

Krzyczy moja przyjacielska dusza. Marcel to dupek. Olivia nie może znów wpaść w jego sidła. Niech sobie szuka innej dupy do bzykania.

- Żyje. To mu musi wystarczyć.

- Weronka! – Grześkowi powoli puszczają hamulce. Nie dziwie się. Od tygodni sprzeczamy się oto samo. Odkąd Olivia powiedziała mi prawdę o Marcelu i Danielu nie omieszkałam za każdym razem gdy to możliwe wytykać Grześkowi, że jego pracodawca to gbur, świnia i palant. Przy każdej takiej wymianie zdań mój mężczyzna obrażał się jak misio i uciekał od tematu. Dziś natomiast stając po stronie tego... ehh.. przeszedł samego siebie.

- Słuchaj w dupie mam to czego on chce rozumiesz? – stukam narzeczonego palcem w jędrną, wysportowaną i seksowną pierś. Na chwilę mięknę gdy nasze ciała się stykają, ale szybko trzeźwieje. – Nie zasłużył na nią. Na jej obecność w swoim świecie. Jest zły, samolubny i ściągnie na nią kłopoty Grzesiek!

Moja frustracja jest ogromna. Chwytam wszystko co jest obok do kosza na pranie łapiąc się na tym, że znajdują się już teraz w nim nawet kapcie, kieliszki i poduszki...

- Trudno. Zaprosiłem go na ślub i..

- Co zrobiłeś!? – przecieram rękami oczy z niedowierzania i obserwuje jak Grzesiek się ubiera. – Nie chciałeś ich na ślubie. Od kilku miesięcy mnie zapewniałeś, że nie masz takiej potrzeby, a teraz mówisz, że będą! Co jest z tobą nie tak?

- Uważam, że się mylisz! – widzę jak pierwszy raz od dawna puszczają i jemu hamulce względem tych dwojga. Relacja Liv i Martineza na wszystkich odbija się czkawką... Pora ją ukrócić bo wszystkim zatruje życie. – Marcel jest lepszy niż Ci się skarbie wydaje. To on dał mi pracę gdy tego potrzebowałem. To on ratował mnie i moje długi od ludzi, którzy w mgnieniu oka by skrzywdzili Ciebie, mnie i wszystkich bliskich. Marcel nigdy nie traktował mnie jak robaka. Nic niewartego szczura. Uważam, że Marcel potrzebuje Olivii, a ona jego. I nie masz prawa decydować o tym czy powinni być razem czy nie. Tak samo jak nie miały w naszej sprawie prawa do głosu Twoje przyjaciółki.

Kończy kłótnie i wychodzi trzaskając drzwiami. A ja sfrustrowana siadam na podłodze koło łóżka i krzyczę w poduszkę.

Cholerka!

Myślę, że może mieć racje... Tylko jak ja powiem o tym przyjaciółce... 

Zerwany układ. Oddane serce #2Where stories live. Discover now