OLIVIA

87 4 0
                                    

Kretyn. Idiota. Palant. Dupek. I jeszcze wiele innych synonimów nasuwa mi się do głowy, gdy tylko pomyślę o tym człowieku. Jego arogancja i wyższość nad innymi działa mi na nerwy. Myśli, że jest królem świata. Ktoś w końcu powinien utrzeć mu nosa i sprowadzić na ziemie. Gdyby nie fakt, że to ślub mojej przyjaciółki zaczełabym w niego rzucać dekoracjami licząc, że któryś z cięższych wazonów trafi go w tą pustą głowę!

Cała się trzęse z nerwów. Ta sytuacja nie wyglądała za dobrze... Mój brat do drobnych nie należy. Myślę, że nawet jest sporo cięższy, a jednak to Marcel go spacyfikował i to w ułamku sekundy.

- Nie wiem jak Ty mogłaś rozkładać przed nim nogi..

- Mikołaj! – karci go Majka, która momentalnie próbuje nas rozdzielić. Marcel uaktywnił we mnie wolę walki i lepiej dla Mikołaja, aby mnie nie prowokował.

- Nooo nie wiem...- zaczynam. – Może gdyby mój starszy brat był przy mnie, a nie uciekał jak tchórz przed konsekwencjami to ...

- .. To co? – rzuca z pogardą. – Stałbym jak ochroniarz przed Twoją sypialnią czy pilnował kłódki cnoty... Daj spokój. Nie szukaj winnych za swój kiepsk gust.

- Ty jesteś kiepski kretynie! Nikt Cię nie prosił o bronienie mnie. Sama umiem o siebie zadbać.

- Dość.

Czuje jak przyjaciółka kładzie swoją dłoń na moim barku próbując mnie odsunąć od brata.

- Tak, właśnie widzę. – mówi z przekąsem czym jeszcze bardziej mnie irytuje. Pieprzony Kapitan Ameryka się znalazł. Nikt go nie prosił o pomoc! Prawda jest taka, że oboje z Marcelem lubimy sobie dogryzać. I choć zachował się jak dupek wiem. Czuje. Jestem pewna, że to co było między nami było prawdziwe. Tylko nie trafiliśmy po prostu z czasem... Bronienie mnie przed nim nie ma sensu, bo jego intencją zawsze było chronienie mnie. Ehh... No właśnie. Zawsze chce mnie chronić. Szkoda tylko, że zazwyczaj robi to bez konsultacji ze mną i wbrew mojej woli..

- Pilnuj lepiej swojej cnoty, żebyś nie musiał za kilka lat tyrać na alimenty.

Odgryzam mu się wiedząc, że słowa przeze mnie wypowiedziane będą działały jak czerwona płachta na byka. Mikołaj od wielu miesiecy kocha się w Majce. Robi wszystko, aby dała mu jedną szanse. Jedną randkę. A ja właśnie przekreśliłam prawie rok jego starań. Rzucam mu gniewne spojrzenie widząc jak robi się pomarańczony. Jego wargi drgają, a oczy mrożą krew w żyłach. Przegiełam...

- Ty... - zaczyna grożąc mi palcem.

Maja próbuje ponownie nas rozdzielić tym razem nieobdażając mojego durnego brata nawet przelotnym spojrzeniem. Spokojenie nas nie bardzo jej wychodzi bo oboje mamy sobie wiele jeszcze do powiedzenia, ale nasze emocje muszą poczekać bo dźwięk otwierających się drzwi przyciąga naszą uwagę. Do sali wchodzą nowożeńcy w towarzystwie reszty gości. Z zawodoleniem zauważam, że nie ma wśród nich syna diabła.

Moja radość jest przedwczesna bo chwilę po tym jak drzwi się w końcu zamknęły do sali wkracza Marcel, którego aura jak zwykle przyciąga kobiecą uwagę. Obserwuje z założonymi rękoma jak poprawia marynarkę i tasuje salę wzrokiem jakby kogoś szukał.

- To jeszcze nie koniec siostrzyczko. Zapłacisz mi za to. – mija mnie szturchając. W pierwszej chwili pragnę rozmasować miejsce uderzenia, ale blokuje ten ruch nie chcąc dawać mu tej satysfakcji. - Trzymaj swojego kochasia ode mnie z daleka bo nie ręczę za siebie. – dodaje zza pleców złośliwie.

- Z tego co widziałam to Ciebie trzeba było ratować przed nim.

Nie pozostaje mu dłużna, jednak moje słowa do niego już nie docierają. Nasza zwada jest śmieszna. Doskonale wiem, że jego złośliwość jest spowodowana urażoną męską dumą, a moje zachowanie... no cóż rodzeństwo tyle powinno wszystkim wystarczyć. Mój brat nie może zdzierżyć, że Marcel puścił go ze względu na mnie. Nie dam sobie ręki uciąć, ale sądzę, że to obecność Maji, która na wszystko patrzyła z boku i widziała jego ośmieszenie go najbardziej zabolało. Całą frustracje przeniósł na mnie co byłam w stanie zrozumieć. W końcu wszyscy wiedzieliśmy, że Marcel jest tu z mojego powodu.

Zerwany układ. Oddane serce #2Where stories live. Discover now