Rozdział 38

1.2K 77 9
                                    

Cześć! Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w piątek. Mam nadzieję, że do zobaczenia!:)

Bardzo się cieszę, jeśli podoba wam się ta historia. Będę wdzięczna, jeśli zostawicie po sobie aktywność :)

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informację z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media:

twitter: withoutsy #bcwatt

tik tok: zauroczono

-

Valerie

Wrzask podszyty bólem i czystym przerażeniem. Nigdy nie słyszałam tak rozpaczliwego dźwięku, wydobywającego się z ludzkiego ciała. Odwróciłam wzrok od płomieni, a zawartość żołądka podeszła mi do gardła.

Nie mogąc znieść pustej ciszy, która nagle nastała. Bez ponownego spojrzenia wybiegłam na świeże powietrze, oddychając spazmatycznie, jakby ciasny supeł oplótł moje płuca, uniemożliwiając prawidłowy oddech. Minęłam dwóch mężczyzn, którzy za mną wołali, ale ich słowa rozbiły się o moje plecy, nim zdążyłam je usłyszeć.

Deszcz spływał po mojej twarzy i wsiąkał w ubranie. Przyłożyłam dłoń do ust, aby powstrzymać odruchy wymiotne, które szarpały moim ciałem. Przebiegłam obok samochodu Luki i dopiero za nim bezsilnie opadłam na kolana, zatapiając palce w błocie. Grzmoty nade mną nie zagłuszyły przerażających dźwięków w mojej głowie. Przeraźliwy wrzask, dźwięk płomieni, mój ciężki oddech.

Posunęłam się za daleko?

Schowałam twarz w dłoniach, boleśnie wbijając paznokcie w skórę. Skup się na bólu, powtarzałam sobie, nie możesz teraz zwariować.

Ogień wstępujący na jego ciało. Wrzask bólu i przerażenia. Ogień. Wrzask. Smród. Tylko to zajmowało mój umysł, odtwarzając się od nowa jak zepsuta płyta.

Deszcz rozbijający się na moim ciele, nie chłodził wrażenia, że sama znajdowałam się w płomieniach.

Co ja narobiłam?

– Wstań, mia cara – dotarł do mnie ciężki głos Luki zza pleców. Nie słyszałam wcześniej jego kroków, więc wzdrygnęłam się zaskoczona. – Jeśli pozwolisz, aby teraz to cię zniszczyło, już tego nie cofniesz.

Oddychałam ciężko, patrząc martwym wzrokiem na linię drzew.

– Ja go nie zabiłam, Luca – wydusiłam, próbując opanować torsję szarpiące moim ciałem. Czułam, że tracę kontrolę nad tym, kim jestem. – Ja go spaliłam. Żywcem.

Ostrożnie mnie obszedł. Błoto spod jego butów opryskiwało moje ciało, brudząc ubranie. Pochylił się nade mną i złapał moją twarz w dłonie. Nie było w tym już nic delikatnego czy ostrożnego. Mogłam się założyć, że chciał mocno mną potrząsnąć, ale się powstrzymał.

Wbiłam paznokcie w jego nadgarstki, jakby obecność tego mężczyzny naprawdę mogła mi pomóc. Jego skóra napięła się pod moim naciskiem, ale Luca nawet się nie skrzywił. Patrzył na mnie ciemnymi oczami, a deszcz spływał po jego pięknej twarzy.

– Starałbym się zrozumieć, gdyby to nie był mężczyzna, który najchętniej zamieniłby się miejscami. – Przesunął się tak blisko, że znalazłam się między jego kolanami. Własnym ciałem chronił mnie przed deszczem. – Musisz coś zapamiętać, Valerie. Władzę ma ten, kto nie boi się jej wziąć. Mogłaś go zastrzelić, ale on sam przygotowałby dla ciebie o wiele gorszy los. Był gotowy na łatwą śmierć. Gdzie on pozwoliłby ci się znaleźć, gdybyś wtedy nie zdążyła się uwolnić? Myślisz, że miałby wyrzuty sumienia?

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz