Rozdział 11

1.9K 77 10
                                    


Luca

Czekałem na brata w samochodzie od dwudziestu minut i obiecałem sobie, że za kolejne pięć wejdę do jego apartamentu, organizując mu brutalną pobudkę.

Po kolejnych trzech minutach na własne szczęście wtoczył się do auta i oparł głowę o zagłówek. Przyjrzałem się z zaciekawieniem jego cieniom pod oczami.

- Wyglądasz jak gówno. Bezsenna noc? - zapytałem, na co przytaknął z zamkniętymi oczami. - Trupy?

Otworzył oczy, rzucając mi ostre spojrzenie. Przełknąłem ślinę. Był moim młodszym bratem i mógł sobie pozwolić na wszystko, kiedy byliśmy sami, ale na parkingu kręciło się mnóstwo osób. Wystarczy jedna osoba, która chciała podważyć naszą pozycję.

- Byłem w restauracji jednego z naszych ludzi. Poznałem dziewczynę - rzucił swobodnie, rozpierając się na skórzanym fotelu. - Idę z nią na randkę.

- Na randkę? - zapytałem z naganą w głosie. To słowo prawie utknęło mi w gardle.

- Spotkanie - doprecyzował, ale nie udało mu się zmienić mojej niechęci.

Saverio był jeszcze młody, ale nie mogłem mu pozwolić na takie publiczne wyrażanie uczuć. Był moim consigliere, co zbyt wielu osobom się nie podobało. Nie dość, że musieli przyjąć młodego capo, który według nich dalej był gówniarzem, to jeszcze pozbyłem się niektórych ludzi ojca i zastąpiłem własnymi. Nienawidzili nas.

- Nie ważne - rzuciłem w końcu, odpalając samochód. - Jedziemy spotkać się z Carlo. Przyszła nowa dostawa broni, którą trzeba sprawdzić.

- Dlaczego my mamy to zrobić, a nie twoi soldati?

- Bo taki jest mój rozkaz - odparłem, zaciskając dłonie na kierownicy w przypływie irytacji. - Nie testuj mojej cierpliwości do ciebie, Saverio. Jestem twoim bratem, ale przede wszystkim capo. - Przez chwilę milczeliśmy. - Na ostatnim spotkaniu kapitanowie chcieli wrócić do handlu ludźmi. Costello do czasu ślubu będzie utrudniał nasze dostawy, ale broń dochodzi do nas innymi drogami. Przyszedł duży towar, który nakazuje naszej obecności.

Saverio skinął głową, ale zacisnął dłonie na kolanach. Nie wiedziałem, co mogło męczyć mojego brata na tyle, aby znowu tak niechętnie podchodził do naszych obowiązków. Od jakiegoś czasu coraz lepiej radził sobie z emocjami i zaakceptowaniem naszego życia.

- W niedziele są walki w klatce - oznajmiłem po chwili. - Chciałbym, żebyś na niej był.

Ponownie skinął głową bez słowa. Zacisnęłam szczęki, aby nie wybuchnąć i nie powiedzieć za dużo. Rodzina była dla mnie najważniejszym aspektem życia, ale nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Zachowanie Saverio mogło dodać wielu naszym ludziom kolejnych wątpliwości.

Opuszczony magazyn, który wykupiłem, gdy zacząłem rozważać obalenie mojego ojca, z czasem okazał się moją najlepszą inwestycją. Leżał praktycznie na bezludziu, otoczony jedynie drzewami, które w pewnym stopniu go ukrywały przed niepożądanym okiem.

Koła mojego samochodu chrzęściły na żwirze. Przez chwile żałowałem, że nie wziąłem wyższego auta. Zatrzymałem się przy samym wejściu obok samochodu Carla.

Zmarszczyłem brwi, dostrzegając Carlo, który siedział w drogim garniturze na skórzanych schodach przed wejściem. Trzymał w dłoni papierosa, a drugą bębnił nerwowym ruchem o swoje kolano.

Słysząc nasze kroki, uniósł głowę. Zmarszczyłem brwi, widząc jego bladą twarz. Mało rzeczy potrafiło wytrąciło nas z równowagi, a Carlo wyglądał, jakby był na granicy furii, a strachu.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONETempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang