Rozdział 20

1.7K 78 13
                                    

Cześć!

Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział jak wszystkie poprzednie. Bardzo wam dziękuję za wszelką aktywność, która motywuje mnie do działania w dalszym ciągu tej historii :)

Byłoby mi bardzo miło, gdybyście dali mi tutaj lub na Twitterze #bcwatt, znać co o tym sądzicie!

Miłego czytania i do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!:)

twitter: withoutsy

tik tok: zauroczono

-

Valerie

Na ulicach pojawił się śnieg, co idealnie obrazowało początek świątecznego miesiąca.

Niebo było zachmurzone, a dłonie marzły nieodziane w rękawiczki. Postanowiłyśmy z Mayą iść na tradycyjne świąteczne zakupy.

Wyszłyśmy właśnie z butiku, gdy na moich włosach osiadły pierwsze płatki śniegu.

- Wow - szepnęła Maya z zachwytem, spoglądając w górę.

Poszłam za jej przykładem i również uniosłam głowę, a z moich ust wydobyło się westchnienie.

- Wygląda na to, że nadeszła zima - stwierdził Ian, stając między nami.

- Poczułem się jak w Grze o Tron - burknął Romano i zamknął za nami drzwi sklepu.

- Totalnie - przyznała Maya, nie odrywając wzroku od nieba i dużych płatków śniegu, które zaczęły otulać białym blaskiem wszystko wokół.

Moje serce ścisnęło się delikatnie z poczuciem straty i bólu. Pomyślałam o swoim bracie i kolejnych świętach, które będę musiała spędzić bez niego. W mojej głowie pojawił się pomysł. Nie był do końca idealny, ale mógł zadziałać.

Następnego dnia po wielu próbach udało mi się zaparkować równolegle pod siłownią. Spojrzałam przez szybę na dwupiętrowy budynek z przyciemnionymi oknami. Nie różnił się wiele od wersji, którą pamiętałam sprzed kilku lat. Może brakowało więcej tynku i wyglądał jeszcze mniej zachęcająco do wejścia, ale to na pewno było tutaj.

Zamknęłam drzwi samochodu i poprawiłam na ramieniu sportową torbę.

Nacisnęłam przycisk zamykający samochód, nie odrywając wzroku od szarego budynku. Nie było na nim żadnego logo, świadczącym, że siłownia dalej działa, ale nigdy nie było. Wyciągnęłam kartę Hollistera z kieszeni płaszcza, obracając ją między palcami, gdy popchnęłam ramieniem ciężkie drzwi.

Westchnęłam ciężko, gdy poczułam stęchłe powietrze w pomieszczeniu. Nie wyglądało inaczej, niż gdy byłam tutaj ostatnio. Szare zniszczone przez czas kafelki na podłodze i białe ściany, na których dało się dostrzec wiele obić czy czarnych śladów. Przy drzwiach stały dwie kanapy, a naprzeciwko nich zabudowane biurko.

Wracanie do miejsc z przeszłości stawało się coraz trudniejsze. Szczególnie do tych, w których ostatnim razem byłam z bratem. Miałam wrażenie, że mogłam cofnąć czas, zanim dochodziła do mnie brutalna rzeczywistość.

Starszy mężczyzna spojrzał na mnie spod uniesionych brwi. Bez słowa podałam mu kartę, której dokładnie się przyjrzał, niemal z niedowierzaniem.

- Jest stara, panienko - oświadczył, odkładając karte na metalowe biurko i przesunął ją w moją stronę.

- To problem? - zapytałam, mocniej zaciskając palce na ramieniu torby.

Mężczyzna powoli pokręcił głową.

- Nie. Oczywiście, że nie. Była tu już panienka?

- Kiedyś. - Odchrząknęłam, aby mój głos brzmiał pewniej niż się czułam. - Chodziłam tutaj z bratem.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now