Rozdział 37

1.5K 75 9
                                    

Cześć! Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie w poniedziałek/wtorek. Mam nadzieję, że do zobaczenia!:)

Bardzo się cieszę, jeśli podoba wam się ta historia. Uwielbiam wasze interakcję z bohaterami i tą książką! Będę wdzięczna, jeśli zostawicie po sobie aktywność :)

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informację z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media:

twitter: withoutsy #bcwatt

tik tok: zauroczono

-

Valerie

Poprawiłam czapkę, aby jej daszek opadł jeszcze niżej, sięgając niemal do oczu. Nasunęłam kaptur na głowę i skrupulatnie schowałam włosy za materiał.

Serce nierówno dudniło w mojej piersi ze zmęczenia i strachu, zmieszanego z ekscytacją. Moja pierwsza interakcja ze światem zewnętrznym od ponad dwóch tygodni. Nie liczyło się dla mnie, że miałam podziwiać ulice ukochanego miasta jedynie zza szyby samochodu. Chciałam doświadczyć jego piękna chociaż w tym niewielkim stopniu.

– Wyglądasz jak gangster – prychnął Saverio, stając za mną i z rozbawioną miną przyjrzał się czarnemu strojowi, który miałam na sobie.

Maya odwróciła się od wysokiego lustra, które wisiało na ścianie w otwartym przedpokoju, z którego był widok na salon i obrzuciła Saverio spojrzeniem z fałszywie zdumionym wyrazem twarzy. Również ubrała szerokie spodnie i kurtkę, ale włosy schowała pod rudą peruką.

Chyba sama nie zdołałabym rozpoznać w tym Mayi. Brak złotych włosów i różu tak do niej nie pasował, że musiałam odwrócić wzrok.

– To trochę hipokryzja z twojej strony. Sam nim nie jesteś?

– Nie – odparł swobodnie, unosząc kołnierzyk swojej kurtki i niedbałym ruchem poprawił włosy, które opadły na jego czoło. – Nie lubię tego określenia. Kojarzy mi się z Ojcem Chrzestnym, a uwierz, że nie mamy z tym nic wspólnego. – Obrócił się, aby spojrzeć na każdą z nas i puścił oczko. – Oprócz fortuny, chociaż i tak jesteśmy zapewne bogatsi.

– Więc kim jesteś, Sav? Jakiś zawód, oprócz wydawania pieniędzy brata?

Zaśmiał się zaskoczony jej śmiałością.

– Jesteśmy biznesmenami, Roden – powiedział niższym głosem niż zwykle. Może gdyby nie szeroki uśmiech na jego twarzy, gdy wypowiadał to zdanie, mógłby być podobny do starszych braci. – A ja dodatkowo jestem najlepszym rajdowcem w mieście.

Obróciłam się na pięcie, kręcąc głową z delikatnym uśmiechem i wcisnęłam przycisk przywołujący windę, uprzednio wpisując kod bezpieczeństwa, który podał mi Luca przed swoim wyjściem. 30901134*.

Zawiesiłam wzrok na rzędzie cyfr, a w mojej głowie rozbrzmiało pytanie Marco. Te dziewięć cyfr było warte pięciu minut znoszenia lodowatej wody, która wpływa do moich ust, uniemożliwiając oddychanie. Moje gardło dalej bolało, urzeczywistniając to wspomnienie. Tak samo jak zachrypnięty głos. Nie pomogły nawet trzy herbaty z miodem i cytryną, które kazała mi wypić Maya poprzedniego wieczoru i dzisiejszego ranka.

Nie byłam już taka pewna, czy gdybym wtedy znała ten szyfr, to bym powstrzymała się przed wyduszeniem go, aby tylko ominąć te tortury.

Drzwi windy rozsunęły się z brzdękiem, a ja wróciłam do rzeczywistości. Saverio i Maya dalej prowokowali się za moim plecami.

– No tak. Jestem pewna, że żaden gangster nie byłby gotowy zabić za nową kolekcję Converse.

– Jeśli dowiem się, że ty nie zabiłaś za wymarzone ubranie, będę zszokowany. Serio, Roden. Po ostatnich premierach chyba nie domyślałaś rąk z krwi.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now