Rozdział 36

1.3K 74 6
                                    

Cześć! Kolejny rozdział pojawi się w sobotę. Mam nadzieję, że do zobaczenia!:)

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informację z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media!

twitter: withoutsy #bcwatt

tik tok: zauroczono

-

Valerie

Nie chcę otworzyć oczu. Boje się.

To była moja pierwsza myśl, gdy poczułam, że zaczynam się przebudzać. Nie wiedziałam, czy to prawda, ale miałam wrażenie, że dalej znajdowałam się w pokoju pełnym mroku. Leżałam na przesączonej zimnem podłodze, która ocierała moją skórę.

Każdy element mojego ciała promieniował bólem.

Gdziekolwiek się znajdowałam, nie panowała jednak tutaj całkowita cisza. Słyszałam przytłumiony odgłos ruchu ulicznego - warkot silników i klaksony. Niepewnie uchyliłam powieki, zachęcona myślą, że mój ratunek nie był jedynie realnym snem, napędzonym przez narkotyk.

Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do pomieszczenia, do którego przez wysokie okna wpadało naturalne światło. Wpatrywałam się w sufit o idealnie śnieżnym odcieniu.

Bez poruszania głową, odważyłam się zerknąć w dół. Moje zmysły działały z opóźnieniem. Musiałam zobaczyć, że leżałam na miękkim, dużym łóżku, aby również to poczuła.

Kołdra otulała mnie aż po szyję. Jedynie lewę ramię znajdowała się na niej. Martwym wzrokiem wpatrywałam się w wenflon, który został wbity w moją skórę.

Ostrożnie odchyliłam głowę, aby podążyć wzrokiem za rurką do przezroczystego worka, zaczepionego na ramie łóżka.

Z rogu pokoju doszedł do mnie cichy, niespokojny dźwięk, który sprawił, że przeszedł mnie dreszcz. Szybko zerknęłam w tamtym kierunku, nie uważając na gwałtowne ruchy. Przez zastygłe mięśnie przetoczyła się fala bólu, ale ogarnęła mnie ulga.

Na fotelu spał Luca, opierając policzek o swoje ramię. Kosmyki włosów opadły mu na twarz, który wydawała się pozbawiona kolorów, oprócz ciemnych śladów pod oczami, których nie zdołały zasłonić nawet długie rzęsy. Usta miał lekko uchylone, a oddech niespokojny, jakby znajdował się na granicy snu.

Nie potrafiłam oderwać od niego spojrzenia. Bałam się odezwać. Póki nie znałam szczegółów mojego porwania, mogłam trwać w zawieszeniu i niewiedzy.

Jeśli miałabym znaleźć jeden aspekty, który wpłynął pozytywnie na moje życie po porwaniu, była to większa wrażliwość na dźwięki. Usłyszałam kroki, dobiegające z korytarza kilkanaście sekund przed otwarciem się drzwi sypialni.

Zacisnęłam palce drugiej dłoni na kołdrze, a serce przyspieszyło w mojej piersi.

W progu zatrzymała się Maya. Złote włosy upięła w wysokiego koka, co sprawiło nieprzyjemny ucisk w dole mojego brzucha. Moja przyjaciółka nigdy nie spinała włosów, traktując to jak jedną z największych zbrodni przeciwko nim. Szary dres podkreślił jej bladą twarz.

– O mój Boże, obudziłaś się – wyszeptała, a jej dłoń powędrowała ku uchylonym z zaskoczenia ustom.

Ruszyła w moim kierunku biegiem.

– Maya, uważaj! – W powietrzu rozległ się ostry głos Luki.

Moja przyjaciółka już po chwili klęczała na skraju łóżka i przytuliła się do mojego ciała. Pozwoliłam jej wtulić nos w moją szyję, mimo że każda część ciała wydawała się pulsować bólem.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now