Rozdział 17

52 7 0
                                    

Clarke.Pov. 

Jestem u niego w domu, nie wiem co mnie czeka. Tak właściwie, to nic mi nie powiedział przez telefon. Tylko tyle, że mam być jak najszybciej. Mam nadzieję, że nie dowiedział się o Octavi albo, że coś się nie zgadza z dragami i hajsem.

- Mam dla ciebie specjalną misję. Pójdziesz pod ten adres i zaniesiesz paczkę. Gdy to już zrobisz napiszesz mi smsa o treści gotowe i od razu go usuniesz.- powiedział siadając na przeciwko mnie i położył karteczkę z adresem na stoliku. Nie mogę odmówić, muszę wykonywać wszystkie jego polecenia. Jebany zgred. No, ale trudno. 

- Okej, coś jeszcze?- pytam i wstaję już z krzesła. Nie mam ochoty już dłużej tu siedzieć i na niego patrzeć. Coś mnie strasznie irytuje w tym człowieku, ale nie wiem co. 

- Tak, masz tutaj. To za to, że się tak dobrze ostatnio spisałaś z towarem. Szybko żeś go sprzedała.- powiedział pełen podziwu i wręczył mi tysiąc złotych i jakieś sreberko. 

- Co to jest?- pytam niepewnie obracając w dłoni zawiniątko. Było wielkości piłki od tenisa. 

- To marysia. Taki gratis. Zrobisz z tym co chcesz. A teraz idź już, zanieś tą paczkę.- ostatnie zdanie powiedział już trochę ostrzej. Nic mu nie odpowiedziałam.

Spakowałam wszystko do plecaka i wyszłam z jego mieszkania. Spojrzałam na adres, który mi dał. To niedaleko od niego. Jestem ciekawa co tam jest, ale w sumie to nie mój interes. Przeszłam przez kilka ulic i weszłam do bloku, w którym znajdował się adres mieszkania z kartki. Zapukałam do odpowiednich drzwi i czekałam. Nie spodziewałam się tego, że to akurat brat Octavi mi otworzy. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Moja sąsiadka.| ClarktaviaWhere stories live. Discover now