Przez chwilę droczy się ze mną wykonują niepewne ruchy jakby specjalnie nie pozwalał mi nacieszyć się swoją wielkością.

- Mm. - z moich ust wychodzi pomruk pomieszany z piskiem.

- Lubię patrzeć na ciebie kiedy jesteś taka niezaspokojona. - informuje mnie jakby rozmawiał z pracownikami. Nie rozumiem jak on może być taki opanowany...

- Proo-proszę.

I to wystarczyło. Mężczyzna wchodzi we mnie do samego końca. Momentalnie czuje pogłębiające się wibracje i skurcze. Unoszę się i opadam na jego członka coraz szybciej. Mam wrażenie jakby każde obierane przez nas tempo było nie zaspokajajace dla mojego pragnienia. Jego szorstkie, męskie dłonie odsuwają mnie nieco do tyłu. Opieram się rekoma na jego kolanach sprawiając, że doznania są jeszcze intensywniejsze.

- Aaa! - nie tłumie już dźwięków. Czuje, że jestem na skraju. Bezwstydnie krzyczę próbując zapanować nad drżącymi głosem.

Kiedy jego głowa opada na przestrzeń między moimi piersiami oboje dochodzimy.
Przyjemne ciepło rozlewa się we mnie, a ja odpływam. Wpół świadoma czuje, że unosi mnie w ramiona i przekłada na pościel. Jestem szczęśliwa.

Pocałunek w czoło budzi mnie.
Otwieram oczy i widzę jak męski zarost wisi nad moim nosem. Przeciągam się by rozciągnąć nieco obolałe miesnie.
- Wstawaj. - muska moje wargi.
Kiedy próbuje się wyprostować chwytam go za szyję i wciągam na siebie.
Mości się między moimi udami idealnie wpasowując się do mojego ciała.
- Musze iść do pracy.
- Ale na pewno? - kokieteryjnie sunę palcem wzdłuż jego nagich pleców.
- Mmm. - pomruk który wychodzi z jego warg jest dla mnie jak nagroda. Jego reakcja na mój dotyk ani trochę nie osłabła przez ten czas.
- Musze.
Zabieram ręce i unoszę się na łokcie dając mu do zrozumienia, że ma zejść. Niechętnie ale robi to o co go proszę.
Okrywam się szlafrokiem i zmierzam do wyjścia.
- A ty dokąd. - przyciąga mnie w swoje ramiona. - Nie wyjdziesz w samym szlafroku na korytarz. Po domu pląta się mnóstwo ludzi.. I mój brat.
- Czyżbyś był zazdrosny?
- Mówiłem Ci już, że ja się nie dzielę..
- Co w rodzinie to nie... - nie daje mi skończyć. Odwraca mnie do siebie i dociska do ściany.
- Nie przeginaj. - surowy głos wydobywa się z jego ust. Mam ciarki. - Wiesz dobrze, że nie bawią mnie takie rzeczy.
- Puść mnie! - warknelam, ale ten człowiek nic sobie z tego nie zrobił.
Chwycił moją szczękę i wyszeptał wprost do moich ust
- Jeśli kto kolwiek spróbuję Cię dotknąć nie będę zadawał pytań tylko odrazu odstrzelę mu jaja..

Po tych słowach pocałował mnie jakby przed chwilą rozmawiał o pogodzie. Poczułam w tym pocałunku tęsknotę i samolubność. Przejechał wzrokiem po moim ciele pokrytym prześwitującym szlafrokiem i cofnął się unoszac zadziornie kącik ust do góry

- Jeżeli nie wierzysz to możesz zapytać barmana. - moje oczy robią się wielkie i okrągłe jak spodki.

- Czy. Czy ty.. Czy on.. - dukam.

- Jeszcze żyje.. Ale raczej będzie musiał zmienić zawód. - odpowiada stanowczo z uśmiechem wymalowanym na twarzy po czym zmienia temat : Dziś organizuje coroczny bal. Chciałbym żebyś mi towarzyszyła.

Zdziwiłam się zawieszając ręce na jego szyji.

- Chcesz się ze mną pokazać? A co z chronieniem mnie.

Objął mnie swoim masywnym ramieniem. Znowu poczułam się nienasycona jego bliskością.

- Przy mnie jesteś najbezpieczniejsza. Nie dam Ci zrobić krzywdy Malutka. - ucałował moja skroń. - Po za tym skoro już jesteś moją. Oficjalnie. - zaakcentował - to chciałbym się tobą pochwalić.

- Jak ozdobą? - zapytałam z wyrzutem.

- Jak przyszłą Panią Martinez.

Prawie zadławiła się własną śliną. Dotąd nie zastanawiałam się co przyniesie przyszłość. W najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie siebie jako żony...

- Chętnie Ci potowarzyszę. - uśmiechnęłam się. - Ale może nie oświadczaj mi się tak odrazu. Kobiety lubią niedostępnych.

- Hehe nie martw się. Mi też się nie spieszy. - cmoknął. - Muszę iść. Bądź gotowa na dziewiętnastą. Przyśle do ciebie fryzjerkę i makijazystke, ale po suknie musisz jechać sama. - oznajmił chwytając za klamkę. Odwróciłam się w jego stronę zapamiętując wszystkie szczegóły jego ciała. Wiedziałam, że to ten widok będzie towarzyszył mi przez następne godziny. - Jak chcesz to weź ze sobą dziewczyny. Tu masz moją kartę.

Wyciągnął złotą kartę z portfela i bez oporów wcisnął mi ją w dłoń. Zrobiłam wielkie oczy bo byłam świadoma co to znaczy.

- Ale... Ja nie mogę.. - jąkała się bo czułam, że nie powinnam jej brać .

- Ciii... - złożył nieśmiały pocałunek na moich ustach zamykając je. - Jesteś moja. Pamiętasz? Nie zamierzam Cię ograniczać. Warunek jest jeden. Ponieważ Serb jest mi dziś potrzebny, a z Danielem Cię nie puszcze Grzesiek jedzie z wami. I zanim coś powiesz - uciszyl mnie podniesieniem palca. - Przesunąłem mu wylot. Nie stracą wakacji.

Zostałam sama. Próbowałam jeszcze chwilę walczyć z nim aby nie odwoływał Grześkowi i Werce lotu, ale był nie ugięty. Palant. Położyłam się na plecy i obracała w dłoniach złoty plastik.

Pani Martinez...

Zerwany układ. Oddane serce #2Onde histórias criam vida. Descubra agora