Na litość, nawet obecność Luki miałaby więcej sensu. Zrozumiałabym, że ostatni miesiąc był jedynie elementem naszej gry. Może nawet zdołałabym się zaśmiać z tego, jak głupia byłam, ponieważ uwierzyłam w jego dobrą stronę.

Pozbawione sensu były dla mnie zielone oczy, kwadratowa twarz z delikatnymi rysami i czarne włosy. Nigdy dotąd nie spotkałam tego mężczyzny, a on wydawał się nie znać mnie.

Przyglądał mi się w neutralny sposób, ale z dozą zaciekawienia. Nie miałam wątpliwości, że byłam mu obojętna. Zapewne, gdybym zdołała się uwolnić, odsunąłby mi się z przejścia i nie ruszył w pogoń, ale również nie zamierzał mnie uwolnić.

W takim razie co tutaj robił?

Przełknęłam ciężko ślinę, co spowodowało ból. Moje gardło było podrażnione, a język wyschnięty na wiór.

- Przykro mi, że znalazłaś się w tej sytuacji. Tu chyba nigdy nie chodziło dokładnie o ciebie.

Wydawał się szczery. Przyzwyczaiłam się do tego, że najbardziej okrutni ludzie mieli twarzą pozbawioną wyrazu, ale on nie miał takiej. Gdybym spotkała go na ulicy w normalny dzień, mogłabym uznać go za sympatycznego.

- Więc dlaczego tu jestem? - zapytałam zachrypniętym i niskim głosem. Skrzywiłam się nie tylko ze względu na ból, który przyniosło mi wypowiedzenie tego zdania, ale też ponieważ nawet głos nie wydawał się mój.

Mężczyzna westchnął i spojrzał za siebie w mrok. Po kilku sekundach do mnie też dotarł dźwięk ciężkich kroków, który on musiał usłyszeć wcześniej.

- Ja... Naprawdę mi przykro - powtórzył ciszej, niż dotychczas.

Do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Nade mną rozległ się cichy trzask i całe pomieszczenie zalało białe światło. Zamrugałam, nagle oślepiona tym widokiem.

- Zjeżdżaj stąd.

Kilka, mrożących krew w żyłach sekund, zajęło mi przystosowanie się do nowych warunków. Do oczu napłynęły mi łzy, a wzrok dalej pozostał rozmazany, ale spojrzałam w kierunku mężczyzn, którzy znajdowali się zdecydowanie za blisko. Póki co wyglądali jedynie jak niewyraźne cienie. Strach uwiązł mi w gardle i wcisnęłam plecy bardziej w ścianę.

Wbiłam zęby w dolną wargę, aby zagłuszyć wrzask przerażenia, gdy jeden z nich mocno szarpnął mnie za włosy, wbijając palce w czubek mojej głowy. Moje ciało osunęło się w jego kierunku, a metal kajdanek zastukał o kaloryfer, który nagrzewał się coraz bardziej.

Z wściekłością, zdolną do zburzenia całego miasta, spojrzałam w znajome oczy.

- Tęskniłaś, suko? - zapytał Marco, posyłając w moją stronę obrzydliwy uśmiech. - Mówiłem, że cię znajdę.

Znalazłam pewne ukojenie w jego widoku. Być może byłam w niebezpiecznej sytuacji, ale stąpałam po znajomym gruncie. Nie byłam jedynie pewna, dlaczego tamten mężczyzna powiedział wcześniej, że nigdy nie chodziło o mnie.

Marco miał jeden cel i była to zemsta na mnie.

- Zawsze taka milcząca. - Zaśmiał się i po raz kolejny szarpnął moją głową, przez co niemal dotykałam czołem jego uda. Wykrzywiłam usta w grymasie bólu, gdy przez jego siłę moją ręka wykręciła się pod nienaturalnym kątem. Czułam na palcach ciepło, które uchodziło z kaloryfera. - Gdzie teraz uciekniesz, suko? Do kogo zadzwonisz?

Zacisnęłam zęby ze złości.

- Mówiłem, że wygląda lepiej na żywo, niż na zdjęciach. - Zacieśnił uścisk na moich włosach i odwrócił się do drugiego mężczyzny, który pozostał cicho. Łzy bólu napłynęły mi do oczu, kiedy czułam w jak nienaturalnym stopniu naciągnięta jest skóra na mojej głowie. - Wygląda coraz lepiej, ale będziemy musieli jeszcze trochę popracować.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now