Rozdział 10

447 11 2
                                    

Gdy czekaliśmy na karetkę przytulałem Tinę. Nie chciałem jej stracić ją, Shane i Hailie płakaliśmy. Dylan patrzył na to wszystko że zmartwieniem w oczach. Wiem, że Tina i Dylan nie mieli najgorszego kontaktu i widziałem, że też się o nią martwi.

-to moja wina - powiedziała Hailie przez łzy.

-nie obwiniaj się - powiedział do niej Dylan aby ją pocieszyć. - nikt nie mógł tego przewidzieć.

-nie prawda ja mogłam. Mogłam wam powiedzieć. Ja ją obrażałam a ona mnie broniła. Nazwała mnie siostrą... - zatkało mnie.

-co mogłaś nam powiedzieć? Jak cię broniła? - spytałem niezapokojony.

-n-no bo dzisiaj słyszałam jej rozmowę z Jasonem i Audrey. Chciałam ją podsłuchać bo chciałam wiedzieć czy to na śniadaniu co muwiła to prawda. Ledwo oddychała... - muwiła i coraz bardziej płakała. - gdy byli tylko we trójkę pod sąlą upadła na kolana. Widać było, że bardzo cierpi. Jason powiedział coś, że to ostatni dzień, że już wybrała, na to ona, że nigdy by nie zmieniła zdania, że jestem dla niej zbyt ważna, że jestem dla niej jak siostra i nigdy nie dałaby mi zrobić krzywdy... Z tego co wiem to trwało to około tydzień.. - zamurowało mnie.

-Boże, Tina - powiedziałem i zblatłem - naprawdę zrobiła to dla ciebie. Oddała za ciebie życie. - powiedziałem powoli rozumiejąc co się stało.

-to nie twoja wina - uspokajał ją Shane przytulając ją - Tina jest silna, wyjdzie z tego zobaczysz.

-a jeśli nie? - spytałam znowu Hailie.

-wyjdzie, zobaczysz. - zakończył Shane.

Brunetka już nic nie powiedziała tylko płakała. Nie mogłem uwierzyć, że ja piepszony Tony Monet będę za kimś tak tęsknić. Co ze mną robi ta dziewczyna.

Pov:Tina
Gdy się obudziłam byłam w karetce potem usłyszałam krzyki lekaża "tracimy ją" i znowu zapadła ciemność. Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu. Gdy moje oczy się przyzwyczaiły do światła otworzyłam je. Strasznie bolało mnie brzuch. Zobaczyłam, że jestem w pokoju szpitalnym... znowu. Na fotelu obok mnie siedział Tony trzymał mnie za rękę i płakał. Nie spodziewałam się tego po nim, nie ukrywam trochę mnie to zaskoczyło.

-hej, kotek nie płacz. Wszystko jest w pożądku. Żyje - powiedziałam by pocieszyć chłopaka. Złapałam go za policzek i delikatnie podniosłam jego twarz tak by patrzył na mnie.

-Tina! - powiedział - ty żyjesz! - zawołał już bardziej energicznie lrzytulając mnie na co syknęłam bo brzuch bardzo mnie bolał. - przepraszam, jak się czujesz - spytał i powrócił do swojej dawnej pozycji.

-jest dobrze tylko strasznie brzuch mnie boli, a tak w ogóle ile tu leżę?

- 2 tygodnie - powiedział a w tym czasie do sali wszedł Shane też zapłakany, ale swoje smutki zatapiał w misce lodów.

-o Boże Tina! - wykrzyczał szczęśliwy - zawołam lekarza

Po dwóch minutach przyszedł lekarz, wyprosił chłopaków i zrobił mi podstawowe badania. Powiedział, że jest wszystko w porządku, i że jutro wracam do domu. Powiedział też, że miałam dużo szczęścia bo gdyby potrfało to jeszcze choćby tydzień to zmarłabym na miejscu z wycięczenia. On wyszedł a chłopaki weszli.

-i co? - spytał Shane

-miałam dużo szczęścia, gdyby potrfało to chwilę dłużej to zmarłabym z wycięczenia na miejscu. - powiedziałam a łzy spływały mi po policzkach.

-spokojnie, dlaczego to zrobiłaś? - spytał spokojnym głosem ocierając moje łzy.

-przepraszam... jesteście dla mnie jak rodzina, a Hailie jak siostra której nigdy nie miałam. Moglibyście mnie poniżać i wyzywać, a ja oddałabym za was życie. I chętnie zrobiłabym to dwa razy.... bo daliście mi miłość, której w swoim życiu nie doświatczyłam prawie w ogóle. - powiedziałam a ich ewidentnie zatkało, oboje do mnie podeszli i mnie przytulili.

Miłość mojego życia(tony monet) Where stories live. Discover now