1.12. 𝐈𝐝𝐞𝐚𝐥𝐧𝐚 𝐧𝐢𝐚𝐧𝐢𝐚 𝐩𝐭.𝟐

17 5 38
                                    

— 🪨 —

Cole po usłyszeniu dźwięku rozejrzał się wokół. Odsunął się kilka centymetrów od łóżka ny znaleść źródło.

Obrócił się plecami do dziewczyny na łóżku i ponowił szukanie wykonawcy dźwięku.
Spojrzał ma szafę, później na komodę przy drzwiach, cofnął wzrok na dywan i ściany. Ku jego zdziwieniu niczego nie znalazł.

Odwrócił się znowu do łóżka, ale czegoś brakowało. Konkretnie to kogoś.

Nya zniknęła.

Podszedł przestraszony do łóżka i rozejrzał się na boki, drzwi były zamknięte, tak samo jak okno. Musiała tu nadal być, ale jej nie widział.
Coś było nie tak.

Usłyszał skomlenie w rogu pokoju, obrócił głowę niepewnie w stronę drzwi, ale był o wiele za wolny. Drzwi zostały otwarte i wydały irytujące skrzypnięcie.

Wybiegł z pokoju, kierując wzrok na schody, przez chwile był na nich cień z kitką, ale poszedł w dół na parter.

Brookstone zaczął się pocić, nie był już tu bezpieczny. Czy powinien zadzwonić po Kaia? Ale z drugiej strony, po co? Powie mu o tym, że jego siostra to potwór który próbuje go zabić?
Nawet jeśli miałby zadzwonić, nawet do Jay'a lub Errrt'a to nie mógł, bo telefon zostawił na dole.

Ścisnął podkowę i ruszył niepewnie w dół schodów. Nie było niczego słuchać, oprócz jego serca bijącego jak bęben.

— Nya? Jesteś tu? Mam twoje lekarstwo — zaczął kruczowłosy, starając się by jego głos był jak najbardziej przekonujący, usilnie starał się zignorować gulę w gardle.

Odpowiedziała mu cisza, więc szedł dalej. Zszedł w końcu ze schodów i pierwsze miejsce do którego się udał była kuchnia.

Kilka wzorków gwiazd i słońca były na ścianach przy lodówce, co idealnie się komponowało z ciemno fioletowymi ścianami. Na samym środku kuchni była wyspa kuchenna z płytą, piekarnikiem i milionami szafek wokół.

Gdy Brookstone miał już położyć nogę, by dotrzeć do lodówki, usłyszał kolejny jazgot. Ten był akurat blisko. Bardzo blisko.

Bez zastanowienia odwrócił się i rzucił podkowę w wejście do kuchni.

Trafił.

Postać przeklnęła i zapiszczała z bólu, a postać Nyi szybko zniknęła zostawiając o wiele niższego stwora z czterema rękami, rogami, fioletowymi oczyma i czarnej skórze.

— Aha! Mam cię! — krzyknął zadowolony z siebie Cole, gdy spojrzał na postać. Jakby miał ją porównywać do swojego wzrostu do dosięgała mu conajmiej do kolan.

Stwór tylko warknął i ku przerażeniu Cole'a rzucił się na niego z otwartą paszczą.
Potwór wylądował na twarzy Brookstone'a i zaczął ciągnąć go za włosy, nogi potwora były centralnie na oczach kruka, więc nie mógł nic zobaczyć. Zaczął szarpać postać by zeszła z niego, przez co zaczął się wić i obijać się o rzeczy w kuchni, przez co je psuł.

(A/N: wyobraźcie sobie takiego Stitch'a, ale jako Oni)

— Zejdź... — krzyknął Cole i zaczął mocnej szarpać ciało postaci — Ze... — znowu krzyknął, tym razem obił się o noże przez co te runęły za ziemie, biorące ze sobą kilka innych przedmiotów — Mnie! — dokończył i użył całej siły by wyrwać potwora.

Opowieści z Ninjago: Łowcy Oni Where stories live. Discover now