1.4. 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞

25 4 27
                                    

TW! Przepraszam, ale to jest bardzo źle napisany rozdział, nie mogę się teraz połapać w pisaniu i wgl!

--. ---

Z samego rana Cole dobijał się do drzwi Walker'a. Musiał komuś powiedzieć, a Jay był jedyną osobą której mógł ufać

Kruk oczywiście obudził biednego chłopca, by opowiedzieć mu o swojej niesamowitej historii.
Piegowaty ledwo kontaktował, sens słów jego przyjaciela nie docierał do niego. Jedyne co rozumiał to „piwnica", „potwory" i „kosa".

— Co? — mruknął Jay, gdy jego przyjaciel skończył swoją szybką i dynamiczną wypowiedź.

— Pstro! Nie słuchałeś?

— Stary, ja dopiero wstałem. Nic nie rozumiem z tego co do mnie mówisz — piegowaty na dowód ziewnął — Jest szósta, ja o tej godzinie jeszcze śpię.

Kruk westchnął cicho, przepchnął się obok przyjaciela, by wejść do środka.

— To opowiem ci jeszcze raz. Chodź na kanapę, bo teraz jak coś zrozumiesz to ci kapcie z warczenia spadną!

— Nie mam kapci, tylko skarpety — szepnął Walker, gdy zaczął iść za przyjacielem do salonu.

Pokój był naprawdę skromny, ciemna kanapa idealnie pasująca do drewnianego stolika na kawę, czarna komoda na której był już trochę stary telewizor, jakieś graty, śrubokręty, młotki oraz gwoździe leżące praktycznie wszędzie. I co najważniejsze! Cholerne żółte ściany. Pokazywały, że panem i panią domu są ludzie starej daty - czyli opiekuni Jay'a.

Biologiczni rodzice chłopaka zmarli, gdy wyjechali na wycieczkę do około świata. Wygrali bilet w jakimś konkursie, więc odrazu wyruszyli zostawiając piegowatego całkiem samego. Zaledwie tydzień po ich wyjdzie zostali uznani za zaginionych, a później martwych. Najprawdopodobniej, gdy płynęli łodzią do Stanów dopadła ich burza. Resztę chyba możecie sobie wyobrazić, prawda?

Jay został wysłany do znajomych rodziny - Ed'a i Edny. Stare małżeństwo, po pięćdziesiątce lub sześdziesiątce. Naprawdę mili ludzie, troszczą się o Jay'a i starają się być dla niego najlepszymi opiekunami na świecie.

— Dobra od czego mam zacząć? — zapytał Cole, gdy usiadł na kanapie.

— Od początku byłoby najlepiej — odpowiedział piegowaty i usiadł obok przyjaciela — Mów wolno, okej?

— Dobrze. Więccc — kruk ułożył się wygodnie na miejscu, odkrzyknął zanim zaczął opowiadać — Była noc i chciałem już iść spać, jakby trudno nie być zmęczonym po takich wrażeniach. Miałem już zasnąć, ale przerwały mi dziwne dźwięki z piwnicy. Pomyślałem „Znowu pewnie szop" i wstałem z łóżka by pójść do piwnicy cnie. Pamiętaj! Medalion zostawiłem na biurku w pokoju! To kluczowe wydarzenie. W piwnicy były dwa potwory, jeden wyglądał jak jakiś smok, a drugi jak wąż! Przedstawili mi się chyba, nie wiem nie słuchałem, bo byłem w szoku. Iii zemdlałem. Obudziłem się po jakimś czasie i wybiegłem z piwnicy iiiii zaczęło mi coś brzęczeć w kieszeni i to był ten medalion KTÓRY ZOSTAWIŁEM W POKOJU... Na medaliki był napis, więc go przeczytałem i nagle byłem w jakimś czarnym ubraniu jak u jakiegoś ninja i z medalionu zrobiła się kosa! Mama wtedy wróciła do domu więc pobiegłem do pokoju! Iii... To tyle — kruk wziął kilka głębokich wdechów i wydechów, gdy skończył odpowiadać.

Walker patrzył na niego tempo. Najpierw się zaśmiał, później zmartwił, a na sam koniec zbladł ze strachu.

— Stary nie wiedziałem, że masz problemy z psychą — skomentował zaskoczony Jay.

Opowieści z Ninjago: Łowcy Oni Where stories live. Discover now