1.2.𝐏𝐨𝐜𝐳𝐚̨𝐭𝐞𝐤 𝐜𝐳.𝟐

51 6 30
                                    

— Właśnie tak przebiegała bitwa. Teraz wpiszcie w wyszukiwarce informacje na temat ważnych postaci które brały udział w całej tej... ekhem... niepotrzebnej wojnie.

Lekcja historii to jedna z najciekawszych lekcji. Przynajmniej według Cole'a.

Pan Ronin potrafi z lekcji zrobić prawdziwą zabawę. Zawsze da jakąś śmieszną anegdotkę lub porównanie, bez większego powodu opowiada historie ze swojego życia i co najciekawsze, mówi o legendach i mitach jako o części prawdziwej historii.
Kiedyś nawet zrobił karkówkę o Oni i smokach.
Wypowiadał się głównie negatywnie co do ludzi. Pomimo, że sam nim jest to żywił do wszystkich dużą nienawiści.

To czyniło go niezwykle ciekawym osobnikiem w oczach innych uczniów i nauczycieli.

— Znalazłeś coś na temat gadającego złotego medalionu? — szepnął kruczowłosy do swojego przyjaciela.

— Nie. Tylko jakieś zabawki — pochylił się by pokazać ekran monitora przyjacielowi — Widzisz? Jest nawet pluszowa!

Wyższy chłopak westchnął tylko w odpowiedzi i odwrócił wzrok, specjalnie na kogoś innego. Ten ktoś to nie byle kto! Bo jeden z najładniejszych, najpopularniejszych i najzabawniejszych osobników w szkole. Kai Smith. Trochę niższy od kruka, szatyn o bursztynowych oczach z niebieskimi kołkami obok źrenic widocznymi tylko z naprawdę bliska, mało widocznymi piegami na nosie i co czarującym uśmiechem. Jak szatyn wykrzywiał usta to zawsze pojawiał się mały dołeczek na lewym policzki, pokazywało to jego szczerość.

Czy Cole się w nim podkochiwał? Tak. Prawie każdy w szkole żywił podobne uczucie do szatyna. Zwłaszcza jedna dziewczyna, o imieniu Skylor.

Dzwonek przerwał krukowi serie marzycielskich spojrzeń. Klasa jak oparzona wstała i wybiegła z klasy na korytarz.

Cole powoli zaczął pakować swoje książki do torby. Nie spieszyło mu się najwidoczniej.

— Oj drogi koliberku. Radzę ci się bardziej skupić na lekcji, a nie na zjadaniu wzrokiem pana Smith'a — chrapliwy głos przerwał dalsze pakowanie się chłopaka. Kruczowłosy odwrócił się do nauczyciela ze wstydem wypisanym na twarzy — A jak już masz mi tu wdychać do szkolnej gwiazdy to lepiej zacząć mówić, a nie patrzeć. Chłopak ledwo wie o twoim istnieniu, więc lepiej się przyłóż — zaśmiał się na końcu brunet.

Pamiętacie wzmiankę o nienawidzeniu wszystkich ludzi przez Ronina? Cóż. Cole był wyjątkiem. O dziwo pan Ronin polubił młodego Brookston'a, do tego stopnia, że dał mu specjalne przezwisko. Koliber. Nikt nie wie skąd, czemu i z jakiej okazji akurat tak, ale nikt nie narzekał.

Brookstone przytaknął na słowa nauczyciela i wyszedł z klasy. Oczywiście lekki rumieniec zawitał na jego twarzy.

Zdecydowanie musiał zagadać do Kai'a.

...

— Dawaj Jay! Uda ci się! Musisz tylko dotknąć dzwonka i po sprawie! — krzyknął Cole z dołu. Patrzył jak jego przyjaciel wspina się po linie z... Naprawdę wielkim trudem.

— Nie mogę! Zaraz mi nogi i ręce odpadną! — krzyknął niebieskooki trzymając się mocno liny.

— Błagam cię. Nawet nie jesteś pięć metrów nad ziemią! — Walker spojrzał w dół. Rzeczywiście, mógł nogą spokojnie dotknąć materaca pod nim.

Piegowaty został na swoim miejscu, czekając na zbawienie. Nie miał zamiaru się ruszać, aż do końca w-f'u.
Kruczowłosy westchnął tylko, odwrócił się w stronę trybun i zaczął iść w ich stronę.

Opowieści z Ninjago: Łowcy Oni Where stories live. Discover now