1.18. 𝐎𝐛𝐢𝐞𝐭𝐧𝐢𝐜𝐚 𝐧𝐚 𝐮𝐬́𝐜𝐢𝐬𝐤 𝐝ł𝐨𝐧𝐢

19 5 9
                                    

A/N
PRZEPRASZAM, ŻE NIE AKTYALIZOWAŁM TEGO PRZEZ DOBRY MIESIĄC!
Motywacja poszła się jebać, ale coś wyszło jakoś.

Bardzo krótki rozdział

— 🪨 —

— Ale napewno nic ci nie jest? — dopytywał kruczowłosy nastolatek idąc powoli przez lasek. — Oberwałeś prosto w twarz! Krwawisz!

— Nic mi nie jest, Cole. Mała szrama, zagoi się — burknął Kai, był chwilowo niesiony przez wyższego mężczyznę, bo ten myślał, że szatyn jest z porcelany i się stłucze jeśli postawi chociaż jedne krok.

Kruk mamrotał coś przez chwile, ale w końcu się zamknął i zaczął iść szybciej, by dotrzeć do miejsca docelowego.

— To... Gdzie tak właściwe idziemy? — zapytał Kai po chwili ciszy, bojąc się, gdzie ten oszołom może go zabrać.

— Do moich przyajciół tam z dołu. Pomogą ci z raną i cóż... Tam będzie bezpieczniej powiedzieć ci o tym... Wszystkim!

— A co z moją siostrą? Ona tam jest? No wiesz, tam u dołu?

Kruczowłosy zamilkł i spojrzał smutno na Kai'a w swoich ramionach. Szatyn zdawał się załapać jego nagłe milczenie i wydał z siebie ciche „Oh".
— Próbujemy... Próbuje ją odnaleźć, ale nie mam na razie jak... — Cole zatrzymał się na chwile, kilka metrów przez mostem i postawił Kai'a na ziemi.

Księżyc już dawno był widoczny na niebie, ciemne niebo pochłonęło resztki niepewności, delikatny wiatr popychał dwóch chłopców, którzy stali w której chwili i wpatrywali się siebie.

— Obiecuje, że twoja siostra wróci cała i zdrowa. Sprowadzę ją tutaj i będzie dobrze — powiedział kruczowłosy i złapał szatyna za rękę, by potwierdzić ważność swojej obietnicy.

— Trzymam cię za słowo — Kai uśmiechnął się szczerze do wyższego chłopca i ściną jego rękę.

— 🔥 —

Cole zaprowadził go do dziwnego miejsca. Było za... ścianą?
Kruczowłosy otworzył małe przejście za pomocą kamienia lawowego i zaprowadził Kai'a do środka.

Nie zauważył, że przez cały czas ściskał rękę kruka ze strachu, ale to mały szczegół.

Po dzisiejszych wrażeniach, jak dziwne szkielety lub jakiś ziomuś z dziwną zieloną czaszką, to raczej nic go nie zdziwi!

— 🔥 —

A jednak.

Cole zaprowadził go w dół przez schody zrobione z diamentów i kamieni szlachetnych. Jak dotarli na sam dół, to pierwsze co Smith'owi się rzuciło w oczy, to tabliczka z napisem „Targowisko".

Przeszli przez kolejny kamienny łuk. A tam...

Najpiękniejsze miejsce jakie Kai kiedykolwiek widział!
Baza podziemna zdobiona kryształami, diamentami i kamieniami! Jaskinie, targi, sklepy i smoki wraz z wężami!

Chwila moment... Smoki i węże?

— Cole, co to za miejsce? — zapytał cicho szatyn, pochylił się w stronę przyjęcia by tylko on mógł go usłyszeć.

— Targowisko! — uśmiechnął się i spojrzał na Kaia. Jego uśmiech zbladł, gdy zobaczył przerażoną minę Kai'a. — Spokojnie, nikt cię tu nie skrzywdzi.

— No oby, bo jak tak to moje pogruchotane kości cię zniszczą, a duch nawiedzi... — mruknął Kai, ale chyba nie żartem.

Szatyn podziwiał dalej malowniczy obraz „Targowiska", teraz dopiero zauważył gigantyczny kamień szalety na środku przybytku. Świecił jasno i wydawał się być centrum tego miejsca.

Został nagle pociągnięty w stronę jaskini, była pare metrów dalej od nich. Również tam byka tabliczka! Kai nawet nie zdarzył przeczytać tekstu, bo ktoś im przerwał.

— Ludzkie mięso! — coś warknęło za nim i nawet się nie obejrzał, a coś go złapało za koszulkę i pociągnęło w górę.

Usłyszał tylko zdezorientowane sapniecie Cole'a, gdy został wyrywany z jego uścisku.

Opowieści z Ninjago: Łowcy Oni Där berättelser lever. Upptäck nu