34

274 17 0
                                    

Chciałam pokazać się z jak najlepszej strony przed rodzicami Daniela.
Bałam się jak zareagują na ciążę. Bałam się, że mnie nie polubią. Bałam się, że w ich oczach będę nieodpowiednia dla jego syna, ale Daniel zapewniał mnie, że wszystko będzie dobrze.

Piątek z mojej strony rozpoczął się bardzo intensywnie i przygotowywawczo.
Już z samego rana krzątałam się po domu i sprawdzałam każdy najmniejszy kąt, czy nie leży na nim choćby oprószek kurzu.
Nie potrafiłam piec ani dobrze gotować, więc dzień wcześniej kupiłam w cukierni dwa rodzaje ciasta, które na oko wydawały się odpowiednie na przyjazd przyszłych teściów.
Kupiłam świeże kwiaty i wsadziłam do wazonu w salonie.
Zmieniłam zasłony i firanki, tak aby wszystko wyglądało na jak najbardziej schludne.
Patrząc na moje przygotowywania, mogłabym porównać je do wizyty samej królowej czy króla. Trochę tak było.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz w życiu, tak bardzo wzięłam się do porządków.
Mimo, że w naszym mieszkaniu było czysto i nie mieliśmy nigdy problemem z bałaganem, dzisiaj nasz dom świecił czystością jak nigdy wcześniej.

Około 12:00 w południe, Daniel pojechał na lotnisko aby odebrać swoich rodziców. Przebrałam się w czarną, lekko opinającą sukienkę za kolano tak, żeby nie stwarzać pozorów złej dziewczyny, postawiłam na zwyczajność. Sukienka na całe szczęście nie miała żadnego dekoltu a wręcz lekki zarys golfa.
Stawiałam na naturalność.
Tylko i wyłącznie wytuszowałam rzęsy i nałożyłam sypki puder. Zresztą nigdy nie miałam problemów z cerą, więc w tym miałam duże ułatwienie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a ciało przyzdobiłam lekką biżuterią.

Odgłosy zegara, który odliczał minuty do przyjazdu rodzinki nie dawały mi spokoju. Siedziałam jak na szpilkach w salonie i zastanawiałam się w jaki sposób przywitać się z nimi.
Uścisk dłoni? Uścisk w formie przytulania? Może po prostu nie podchodzić, tylko z daleka przywitać się? Nie wiem pewnie i tak wyjdzie spontanicznie jak zawsze.

Usłyszałam trzask otwierający się drzwi i znajomy mi chichot, mojego chłopaka. Natychmiast wstałam z kanapy i przeszłam do korytarza, widząc państwo Ricciardo. Nogi ugięły się pode mną, ale zachowałam zimną krew.

Kobieta w krótkich, brązowych kręconych włosach i okularach przeciwsłonecznych powieszonych na białej jedwabnej koszuli. Na ramieniu torebka z jednej z najdroższych półek sklepowych. Wyglądała elegancko a jednocześnie bardzo naturalnie czym od razu zwróciła moją uwagę. Czarne spodnie z wysokim stanem i eleganckie sandałki w tym samym kolorze. Widać było, że znała się na modzie.
Ojciec Daniela wyglądał na dużo bardziej wyluzowanego, miał na sobie opinający ciemno zielony t-shirt i dopasowane jeansy.
Gdyby nie lekkie podobieństwo w wyglądzie i głosie nigdy bym nie powiedziała, że są spokrewnieni.

Staliśmy przez chwilę w ciszy wpatrując się we własne twarze. W końcu Daniel przerwał tą ciszę i zaczął rozmowę...

- Mamo, tato...Tak więc to moja dziewczyna - wskazał na mnie dłonią

- Dzień dobry. Miło mi państwa poznać, cieszę się, że państwo przyjechali - mówiłam spokojnie.

Bałam się, że wyczują moje zdenerwowanie ale chyba do niczego takiego nie doszło. Zrobiłam jeden krok do przodu i uścisnęłam dłoń kobiety. Myślałam, że spalę się ze wstydu ale ona tylko uśmiechnęła się szeroko i wysunęła dłoń, ten sam gest powtórzyłam z panem  Ricciardo, który obdarzył mnie ciepłym wzrokiem.

- Wiele dobrego słyszeliśmy o tobie kochanie. Daniel opowiadał o tobie, nawet więcej niż ci się wydaje - odezwała się śpiewnym głosem kobieta. Na co speszona zarzuciłam kosmyk włosów za ucho.

- Poza tym jesteś dużo piękniejsza niż na zdjęciach - wtrącił się Joe, na co Daniel zaśmiał się pod nosem
- Brytyjska uroda zawsze mi imponowała

Kierowca mojego życia | Daniel RicciardoWhere stories live. Discover now