24

288 9 5
                                    

Kilka dni później...

Sobota była naszym ostatnim, pełnym dniem w Los Angeles.
Patrząc na cały wyjazd był on spełnieniem nierealnego wcześniej marzenia jak i mieszanką i przypływem różnych emocji.
George wyjechał. Carmen została sama. Ja i Daniel mieliśmy wiele chwil słabości. Nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać przez co jeszcze bardziej zaczęłam się zastanawiać, w którą stronę płynie ten związek. Może nie byliśmy razem zbyt długo ale ten wyjazd miał nas do siebie zbliżyć a wręcz przeciwnie tylko nas oddalił.
Trochę zwiedziliśmy. Trochę sami a trochę z Carmen, co absolutnie mi nie przeszkadzało. Czy wypoczęłam? Tak, skoro Daniel spędzał połowę czasu bezemnie a ja siedziałam w samotności w pokoju albo ogrodzie .

Czwartkowego wieczoru, siedząc na tarasowych schodach, popatrzyłam na mój nadgarstek i bransoletkę z małą cyferką 3, którą Daniel wręczył mi podczas GP Austrii.
Powiedział, że mam jej nigdy nie ściągać, ponieważ to dowód jego miłości do mnie.
Nigdy jej nie ściągałam, nawet do snu czy kąpieli. Zawsze miałam ją na ręce ale patrząc na nią zaczęłam zastanawiać się czy Daniel, który mówił te słowa parę tygodni temu to ten sam Daniel dzisiaj.

Sobotnie popołudnie. Nie mieliśmy planów na ten dzień, więc stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie rozpoczęcie pakowania.
Złapałam ma walizkę i zaczęłam układać wszystkie ubrania i rzeczy które już nie przydadzą mi się do końca wyjazdu.

Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi i poczułam dobrze znany mi zapach.

- Pakujesz się ? - zapytał

- Jak widać - odpowiedziałam bez entuzjazmu

- Miałem dla ciebie niespodziankę na dzisiejszy wieczór. Jeśli chcesz pójść oczywiście

- Chce - odpowiedziałam cicho - więc na, którą mam być gotowa ?

- 20:00 i chciałbym cię o coś zapytać

Daniel przykucnął obok mnie na podłodze i zwrócił wzrok w moją stronę.

- Co zrobiłem nie tak przez ten wyjazd ?

Odwróciłam głowę i cicho odpowiedziałam

- Nic

- Możesz chodź raz porozmawiać ze mną normalnie a nie odpowiadać pojedynczymi słowami? - wstał i podniósł ton głosu

Wtedy wstałam i ja i zmierzyłam się z jego wzrokiem

- Nic nie zrobiłeś. W tym tkwi tajemnica.
Byłeś przez cały tydzień bardziej jak duch i omijałeś mnie gdy przechodziłam obok, nie spędziłeś ze mną nawet połowy swojego wolnego czasu - teraz to ja podniosłam głos

- Nie prawda. Byłem przy tobie przez cały czas. Myślisz, że zabrałem cię do LA z nudów ? Zabrałem cię BO CIE KOCHAM. A ty ? Nie wykazujesz nawet w połowie zainteresowania. Od samego początku nic ci się tutaj nie podobało. Impreza na początku wyjazdu była złym pomysłem. Wyjazd na wzgórze Hollywood i do muzeum też. Plażowanie i spacer wzdłuż morza też ci się nie podobał. Spacer po Beverly Hills cię znudził a wyjazd do planetarium uznałaś za dziecinny.
Po za tym siedzisz sama po kątach i dąsasz się na mnie bez powodu . To ja tutaj robię problem ? Martwisz się o George'a, gadasz o nim całymi dniami jaki jest biedny. A widzisz gdzieś jeszcze w tym wszystkim mnie ?

Mówił to w taki sposób, że nie mogłam nie uronić łez. Wszystko co powiedział tak bardzo mnie zabołało i sama nie wiedziałam, które z nas bardziej odpycha nas od siebie .
Zerwałam bransoletkę od Daniela z nadgarstka i rzuciłam na jego klatkę piersiową.
W złości i nie mogąc pohamować łez wykrzyczałam...

Kierowca mojego życia | Daniel RicciardoWhere stories live. Discover now