27

292 16 1
                                    

Od mojego przyjazdu do Monaco minęły równo 4 dni. Spędziłam je głównie w naszym wspólnym mieszkaniu albo przechadzając się po mieście.
Nikogo tu nie znałam, więc logiczne było, że nie mogłam spotkać się z jakąś znajomą mi osobą ale siedzenie na kanapie i marnowanie czasu nie było aż takie złe. W końcu poznałam życie z innej, bardziej luźnej strony a po cięższych ostatnio chwilach, mocno odpoczęłam.
Powoli zaczynam przyzwyczajać do nowego otoczenia, chociaż nic nie zastąpi mi Londynu, w którym przebywałam od dziecka i znałam go prawie na pamięć.
Tutaj wszystko jest inne. Pogoda, ludzie, krajobrazy czy styl życia. Powiedzmy sobie szczerze, żadko spotkać tu mieszkańca bez dużej ilości pieniędzy. Biznesmeni, aktorzy, sportowcy, osobowości z właściwie przeróżnych szczebli.
No chyba, że ktoś jest mną i wygrał los na loterii a bardziej los w miłości.
Może i nie pasuje do tego miejsca, może nigdy nie będę czuła się tutaj jak w domu ale przynajmniej nie jestem sama jak palec.

Całe szczęście moje złe samopoczucie i mdłości ustały z dnia na dzień. Nawet nie chce sobie wyobrażać jaką wymówkę musiała bym wymyśleć na poczekaniu, gdy wczesnym rankiem zerwała bym się biegiem do łazienki a Daniel spytał by co się dzieje. Oczywiście, nie mogę tego odkładać w nieskończoność i muszę również wybrać się do ginekologa a, że Daniel jutro wyjeżdża na kolejny wyścig, będę miała cały dzień dla siebie i załatwię wszystko co trzeba, bez jego wiedzy a kedy już wszystkiego będę pewna powiem mu o ciąży.

Środowy poranek zaczęłam kubkiem smakowej herbaty i zwykłą kanapką. Może w przyszłości będzie to sok pomarańczowy z najwyższej półki i francuski rogalik ale nie teraz.
Zrobiłam poranną toaletę a wychodząc z łazienki w progu zderzyłam się z Danielem, wpadając na jego tors.

- Wow, jak ty na mnie lecisz - zaśmiał się chłopak i przytrzymał mnie za ramiona abym złapała równowagę

- No jakoś się tutaj znalazłam - teraz to ja zaśmiałam się i wtopiłam wzriok w jego brązowe tęczówki, które przyprawiały mnie o zawroty głowy

- Nie chce cię opuszczać na ten weekend, napewno nie chcesz jechać ze mną ? Będzie tam Carmen, George - powiedział i wtulił głowę w moje ramię

Właściwie sama nie byłam pewna czy chce lecieć do Belgii na ten wyścig. Daniel niby nie naciskał ale widziałam, że bardzo mu zależy. Z drugiej strony chciałam znowu zobaczyć się z Georgem i jego dziewczyną.

- Myślę cały czas nad tym - opowiedziałam

- Musisz myśleć szybciej skarbie, jeśli chcesz możesz przylecieć tylko na niedzielę na wyścig. Nie musisz być cały weekend - zaproponował i popatrzył mocnej w moje oczy, a ja widząc jego hipontyzujący wzrok wiedziałam, że nie mogę mu odmówić

I ta opcja była dla mnie już dużo bardziej korzystna. Ja zdążę wszystko załatwić tutaj i przylecę do niego.

- Możemy tak zrobić. Przylecę w sobotę wieczorem hm?

- Jestem z tego faktu bardzo uradowany - powiedział a potem wbił się mocno w moje usta.

Przenieśliśmy się na kanapę w salonie nie odrywając się od siebie i ciągle namiętnie całując. Popchnęłam lekko chłopaka i usiadłam na nim okrakiem, całując już nie tylko usta ale i szyję.
Miało być pięknie i przez chwilę było, dopóki w pewnym momencie nie poczułam w gardle ostrego napływu młodości a chwilę potem skrętu w brzuchu.
Boże dlaczego to wróciło w najgorszym możliwym momencie.
Nie pobiegłam do toalety a do kuchni gdzie wypiłam duszkiem szklanke wody gazowanej aby złagodzić objawy.

- Co się stało? Źle się czujesz ? - zapytał zmartwiony Daniel, który w mgnieniu oka znalazł się przy mnie w kuchni

- Nic mi nie jest. Wczoraj zjadłam coś nieświeżego i czułam, że będę się trochę źle, czuć rano - mam nadzieję, że mówiąc to dał się nabrać. Starałam się brzmieć pewnie mimo okropnego uczucia w przełyku.

Kierowca mojego życia | Daniel RicciardoWhere stories live. Discover now