- Rozumiem - odpowiedział cicho, schylając się pod biurko. Po chwili podał mi pęk kluczy. - Rzadko ćwiczą u nas panie, dlatego szatnia pozostaje zamknięta.

Skinęłam głową z wdzięcznością i położyłam dłoń na kluczyku. Jego dłoń niemal od razu nakryła moją, przytrzymując w miejscu.

Wzdrygnęłam się, ale jego ciepły wzrok sprawił, że szybko się rozluźniłam. Nie wyglądał, jakby chciał zrobić mi krzywdę. Wydawało mi się, że był bardziej zmartwiony moją obecnością tutaj.

- Powinna tu panienka wrócić z bratem - poradził cicho, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby ktoś mógł nas usłyszeć.

Skrzywiłam się i wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku.

Hollistera już przy mnie nie było, a gdyby był, to nie musiałabym wracać do tak obskurnych miejsc, żeby znów poczuć jego obecność.

- Dziękuje za radę - odparłam spokojnie  i posłałam mu sympatyczny uśmiech. - Poradzę sobie.

Nie dałam mu czasu, aby znów się odezwał i zasiał we mnie wątpliwość. Byłam tu wiele razy z bratem. Nic się nigdy nie wydarzyło i będzie tak i tym razem.

Weszłam do korytarza, który nie był aż tak długi jak pamiętałam. Podeszłam do białych drzwi, które kiedyś były damską szatnią. Spróbowałam otworzyć je za pomocą kluczy, klnąc w duchu osobę, która nie mogła ich opisać. W końcu przedostatnim kluczem udało mi się otworzyć drzwi.

Lampa rozświetliła się nad moją głową, wyczuwając ruch. Cicho zamknęłam za sobą drzwi, jakbym nie chciała, żeby ktokolwiek dowiedział się o mojej obecności tutaj. Jakbym robiła coś złego. Może robiłam.

Rozejrzałam się uważnie, z małą ulgą przyjmując, że tutaj również niewiele się zmieniło. Przy dwóch ścianach stały rzędy metalowych szafek. Pomiędzy nimi na ścianie wisiało wielkie lustro, które nie było myte od pamiętnych czasów.

Położyłam torbę sportową na metalowej ławce, która zajmowała sam środek szatni. Wyciągnęłam z niej czarną koszulkę mojego brata, którą musiałam zawiązać w supeł na brzuchu, żeby nie krępowała moich ruchów. Szybko przebrałam buty, a mój wzrok padł na słuchawki. Pomyślałam, że powinnam była je zostawić. Po mojej głowie dalej krążyły słowa starszego mężczyzny, pełne insynuacji, abym pozostała czujna.

Zabrałam jedynie gumkę do włosów, którą szybko zrobiłam wysokiego kucyka na czubku głowy.

W łazience znajdował się prysznic, toaleta i umywalka. Totalne minimum.

Niepewnie otworzyłam drzwi i wystawiłam jedynie głowę poza próg bezpiecznej szatni, rozglądając się uważnie po korytarzu. To głupie, że parę słów obcego staruszka sprawiły, że zaczęłam się bać, a pomysł, aby tu przyjść wydawał się coraz bardziej absurdalny.

Po kilku głębokich wdechach, wyszłam z szatni z wysoko uniesioną głową. Im bliżej byłam końca korytarza, tym więcej dźwięków do mnie dochodziło - salwy męskiego śmiechu, głośna muzyka, gwar rozmów i naprawdę wiele wypowiedzianych przekleństw.

Zatrzymałam się w progu i ostatni raz wzięłam głęboki wdech, przymykając na kilka sekund powieki. To była ostatnia szansa, aby uciec z podkulonym ogonem.

Nie wykorzystałam jej.

Pewnym krokiem weszłam do dużej sali i niemal od razu tego pożałowałam. Z głośników sączyła się głośna muzyka. Sala była pełna mężczyzna, a gdy mój wzrok zatrzymał się na jednej z grup, dostrzegłam, że żaden z nich nie miał na sobie koszulki. Na ich skórze pokrytej potem znajdował się tatuaż z wężem niemal identyczny jak Luki. Nie wszyscy mieli go na ramieniu jak on, zdecydowana większość zdecydowała się go wykonać odrobinę niżej lub na klatce piersiowej.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now