Rozdział 11

Depuis le début
                                    

Wyciągnąłem pistolet z kabury i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku Carlo.

- Oszukali nas - powiedział, gdy zrównaliśmy się z nim.

Saverio spojrzał na naszego kuzyna zmieszany, ale po chwili w końcu wyciągnął swój pistolet z kabury i odbezpieczył go.

Carlo nie powiedział nic więcej, a ja nie chciałem ciągnąć go za język. Wolałem pierw zobaczyć to na własne oczy i samemu dojść, dlaczego zmartwiło to naszego nieustraszonego kuzyna.

Ruszyłem za Carlo, ale odwróciłem się do Saverio, gdy nie usłyszałem za sobą jego kroków. Patrzył martwym wzrokiem w kierunku samochodów, stojąc nieruchomo w progu budynku. Walczył sam ze sobą i z własnym myślami. Wiedział, że jeśli ktoś oszukał Omertà będziemy musieli zrobić coś, przed czym mój najmłodszy brat próbował się bronić. Dałem mu czas, aby podjął tę decyzję samodzielnie.

W końcu niemal niezauważalnie pokręcił głową i ruszył w moją stronę.

Podeszliśmy razem do głównego pomieszczenia, gdzie stało około czterdziestu drewnianych skrzyń. Każda z nich została już otwarta, a betonową podłogę pokrywała już warstwa wiórów, jakby ktoś już dokładnie przejrzał wszystkie skrzynie.

Podszedłem do Carlo, który wbijał spojrzenie we wnętrze jednej z nich. Dłoń, którą położył na jej krawędzi drżała ze złości.

Przyjrzałem się drewnianej skrzyni pełnej wiórów i zabawkowych pistoletów.

- Co jest, kurwa? - przeklął Saverio z gwizdem.

Próbowałem zachować spokojny wyraz twarzy, chociaż czułem rosnącą wściekłość w moim ciele. Byłem mistrzem tej gry i potrafiłem odczytać wiadomość tego skurwiela. To była gra słabych mężczyzn. Znałem ją od mojego ojca, który jak widać był takim samym idiotą jak jego brat.

Alfred czerpał najwięcej korzyści z handlu ludźmi, szczególnie kobiet, gdy mój ojciec był na moim miejscu. Odrzucając jego pomysł, odciąłem go od jego żyłki złota. To było dla mnie odrażające, bo wuj miał cztery córki. Mi wystarczyło posiadanie młodszej siostry, która z płaczem budziła się co noc, bojąc się, że wuj Alfred sprzeda i ją. Ten skurwysyn i tak żył za długo.

- Zwołaj na jutro tutaj naszych ludzi - wycedziłem do Carlo. - Wszystkich. Gdy ktoś się nie pojawi, to sam w końcu znajdę.

Kuzyn od razu skinął głową i ruszył do jednego z korytarzy. Jedynie na najwyższym piętrze magazynu był zasięg.

Spojrzałem na Saverio, który dalej wpatrywał się w zabawki z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.

- Dlatego nie możemy mieć w sobie za grosz miłosierdzia - zwróciłem się do niego. - Powiniem był go zabić, gdy Sofia rozpłakała się przez niego pierwszy raz. Nasz tchórzliwy ojciec myślał, że ułoży go, tnąc twarz. Nasz ojciec potrafił tylko warczeć. Alfred myślał, że rodzinne więzy znaczą dużo dla Omertà i poczuł się zbyt pewnie.

- Liczy się dla nas tylko rodzina - odparł cicho Saverio i zerknął nerwowo w kierunku, gdzie zniknął Carlo.

Złapałem go za tył głowy i przyciągnąłem do siebie. Stykaliśmy się czołami, patrząc sobie głęboko w oczy. Niemal takie same.

- Liczysz się tylko ty, Sofia i Lorenzo. Całą resztę mogę odstrzelić bez mrugnięcia okiem.

Z oczu Saverio zniknęła mgła niepewności. Znowu stał się moim nieobliczalnym, młodszym bratem.

- Pomogę ci.

Posłałem mu najszerszy uśmiech, na jaki mogłem pozwolić sobie poza domem.

***

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOù les histoires vivent. Découvrez maintenant