Byłam dumna, przeglądając magazyn. To wszystko należało do mnie, nawet drzewa, których zazdrościli mi inni i które zasłużyły na cały akapit.

Kolumna rozdzieliła się i samochody zaczęły parkować wzdłuż okrągłej fontanny, która zdobiła podjazd tuż przed marmurowymi schodami, prowadzącymi do domu. Moje spojrzenie powędrowało do Mayi, gdy mocniej zacisnęła smukłe palce na mojej dłoni. Łzy zdążyły już wyschnąć na jej policzkach, ale pozostawiły po sobie czarne ślady tuszu.

– Wszystko będzie dobrze – zapewniła mnie szeptem. Dean oraz Romano wysiedli już z samochodu i ruszyli ku tylnym drzwiom, aby je dla nas otworzyć. – Moi rodzice tu są.

Dean otwierał drzwi po mojej stronie, gdy przez przednią szybę dostrzegłam państwo Roden. Ojciec Mayi zawsze był opanowany i niewiele rzeczy mogło wytrącić go z równowagi. Pocieszyła mnie myśl, że i tej nocy wydawał się spokojny. Nie mogłam tego powiedzieć o matce przyjaciółki. Nerwowo przestąpywała z nogi na nogę w swoich wysokich obcasach na cienkiej szpilce i gniewnie mówiła coś do swojego męża.

Podążyłam za ruchem jej warg, ale nie mogłam jej zrozumieć.

– Zapraszam – wycedził Dean, wystawiając w moim kierunku dużą dłoń, gdy pozostałam w bezruchu zbyt długo. Maya zdążyła już wysiąść i chwiejnie obejść samochód. – Może i my mamy czas, ale zgaduję, że domyślasz się, kto go nie ma.

Zignorowałam gest pełen kpiny mojego ochroniarza i wyszłam na zimne, wrześniowe powietrze bez jego pomocy. Nie obrzuciłam go nawet pojedynczym spojrzeniem. Tuż ponad jego ramieniem dostrzegłam mojego ojca, stojącego na schodach z założonymi na piersi ramionami. Szara koszula, którą miał na sobie przed moim wyjściem, nie była już idealnie wyprasowana. Wyglądał, jakby szybko poderwał się z łóżka i założył na siebie pierwsze ubranie, które miał pod ręką.

– Idę do nich – oznajmiła Maya, wyrywając mnie z chwilowego letargu. Szybko przytuliła mnie do siebie, ale nie oderwała wzroku od swoich rodziców. – Nie martw się tym. Pamiętaj, że nie ma problemu, którego nasi rodzice by nie rozwiązali.

Oczywiście, że o tym wiedziałam. Nie byłam tylko okropną córką, ale i człowiekiem. Bardziej niż o los zaginionych mężczyzn, martwiłam się tym, że ojciec w końcu zdoła zajrzeć pod moją maskę i przerazi go coś, co tam zobaczy.

Odetchnęłam ciężko dwa razy, nim zdołałam się zmusić, aby ruszyć w jego kierunku. Dean nie odstępował mojego boku z posępną miną. Im bliżej ojca się znajdowaliśmy, tym bardziej moje serce ściskało się z rozpaczy.

Martwił się o mnie. Czarne brwi ściągnął w grymasie, a kąciki jego ust powędrowały ku dołowi. Szeroko otwartymi oczami wodził spojrzeniem po moim ciele, szukając potencjalnych obrażeń.

Stanęłam przed nim na wyciągnięcie dłoni i z wahaniem napotkałam spojrzenie intensywnie zielonych oczu. W tamtym momencie przestałam być młodą kobietą, która nigdy nie opuszczała podbródka, gdy wokół rozlegał się blask fleszy, czy bez trudu owijała sobie mężczyzn wokół palca. Byłam zrozpaczoną córką, która chciała utonąć w jego ramionach, ponieważ jej noc zamieniła się w koszmar.

Nie ważne, kim ja byłam. Liczyło się natomiast, że James Howard był wspaniałym ojcem i gdy tylko jego wzrok otulił moją twarz, niczym najlepszej jakości jedwab, wiedział, czego potrzebowałam. Nie minęła sekunda, a już znalazłam się w ojcowskich ramionach.

– Moja dziewczynka – szepnął, zaciskając silne ramiona na moich plecach. Oddychałam ciężko w jego koszulę, która przesiąkła zapachem drogiej whisky i miętowej wody po goleniu. Byłam bezpieczna. Właśnie tutaj i w tej chwili. – Już dobrze.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now