Rozdział XX

74 5 11
                                    

Pov: Philza

Patrzyłem na nich do momentu aż zniknęli za drzewami. Bardzo się o nich martwię. Nie wiem co mam o tym myśleć. Pierwszy raz wypuszczam moją rodzinę na niebezpieczeństwo. Ogromne niebezpieczeństwo.

W tym momencie usłyszałem krzyki i szum. Moje wojska pędziły na wojska rywala. Ale ja jestem głupi. Nawet nie zauważyłem kiedy się pojawiły. Teraz zostało tylko się modlić.

Pov: Y/n

Jechaliśmy przez długi czas. Tommy strasznie jęczał o postój więc zatrzymaliśmy się na chwilę bo Wilbur nie mógł tego wytrzymać. Odpoczęliśmy i ponownie wskoczyliśmy na konie. Przejeżdżając przez wioski ludzie kłaniali się i dziwili na widok książąt. W jednej nawet rzucali nam nie zmielone kłosy i długotrwałe kwiaty. Tommy złapał jednego i kazał mi go wpiąć we włosy.

- Do twarzy ci.

- Dzięki. - odwróciłam twarz by nie zobaczył że się rumienie.

I tak minęły 3 dni drogi. Wilbur widać że czasami wychodził z siebie pilnując nas. Ale jest na nas skazany, nie może nas zostawić bo Phil go zabije. Wyszliśmy na wzgórze i ujrzeliśmy brzeg morza zarośnięty budynkami i rozciągającą się przystanią, przy której stało pełno przycumowanych statków.

- Któryś z nich na pewno należy do Captain Puffy. - powiedziałam na co na twarzach reszty zajaśniał uśmiech.

- Obyś się nie myliła. - odparł Wilbur, po czym ruszyliśmy przed siebie.

Gdy dotarliśmy, przejeżdżając przez miasto wszyscy patrzyli na nas z wielką pogardą. Dlaczego? Zostawiliśmy konie w miejscowej stajni i poszliśmy do portu. Przeszliśmy cały wzdłuż. Ani słuchu o piratach. Podeszłam do starszego rybaka który właśnie cumował łódź.

- Przepraszam pana, czy nie widział pan może tutaj statku pirackiego? - spytałam.

- Statku pirackiego?! Chcesz na nas spędzić licho?! Piratów tu od dekady nie widziałem. Panienka chyba się bajek naczytała! - odpowiedział i odszedł śmiejąc się w głos.

- No to kicha. - odparł Tommy.

- Y/n, ty wiesz że jak to pułapka to nie uda ci się uciec. - rzekł donośnym tonem zdenerwowany Wilbur.

- To nie moja wina czemu ich nie ma okej? Też chciałabym wiedzieć dlaczego. - odparłam zdruzgotana.

- Ogarnijcie sie! - podniósł ton Tommy.

- Ty sie nie wtrącaj! - krzyknął na niego Wilbur.

- ZAMKNĄĆ SIE!!! - wrzasnął Tubbo na co wszyscy ucichli. - No, a teraz może poszukamy noclegu bo wypadałoby się gdzieś przekimać nie?

Tylko kiwneliśmy głowami i w ciszy udaliśmy się do najbliższej gospody. Udało nam się wynająć pokój z trzema łóżkami, dwa duże jedno małe. Odłożyliśmy rzeczy na podłogę i zeszliśmy coś zjeść. Jak w większości knajp jedzenie nie było rewelacyjne ale jak określił Tubbo, lepsze niż dla świń. Chłopaki poszli do pokoju a ja jeszcze chwilę do prowizorycznej łazienki. Potem poszłam do pokoju.

- Y/n śpisz ze mną to już jest ustalone! - krzyknął Tommy jak mnie zobaczył.

- Niby przez kogo?!

- Przez nas tu zebranych.

- A co jak się nie zgodzę?

- Kobiety i ryby głosu nie mają!

Wzięłam nóż z komody obok mnie i rzuciłam w ścianę za blondynem tak, żeby przeleciało tuż obok jego głowy.

- Nie trafiłam.

Dziewczyna z lasu  [-Dsmp-]Where stories live. Discover now