Rozdział XIX

87 4 14
                                    

Pov: Y/n

- Y/N OBUDŹ SIĘ.

Usłyszałam krzyk Tubbo. Szybko zerwałam się z łóżka. Spałam w bluzie Tommiego. W sumie wszystko jedno. Podbiegłam do naszykowanego ubrania. Zaczęłam się szybko przebierać. Wbiegłam do łazienki i zaczęłam rozczesywać włosy. Po rozczesaniu ruszyłam w stronę drzwi.

- Y/N PRZEGRYWIE ODDAJESZ MI DESERY - rozległ się krzyk Tommiego.

- O JEDNĄ SEKUNDĘ WYPŁOSZU WALONY - wrzasnęłam na niego. - ZREZYGNOWAŁAM NAWET ZE ZWIĄZANA WŁOSÓW W WARKOCZ.

- HAHAHHAHAHA.

- Z CZEGO PIEJESZ.

- No dobra dobra, skrócę ci to na półtorej miesiąca ale jak dasz mi związać włosy.

- CHYBA ŚNISZ?! - w tym momencie chłopak popatrzył na mnie przekonującym wzrokiem. - uhh ok.

Blondyn z ekscytacją wbiegł do mojego pokoju. Poszliśmy za nim. Wyszedł ze szczotką z łazienki, po czym usiadł na łóżku i poklepał kołdrę obok niego. Usiadłam we wskazanym miejscu. Zaczął jeździć szczotką po moich włosach. Oczywiście zaczął mnie mocno ciągnąć.

- Weź może złap u góry jak rozczesujesz na dole bo to boli. - powiedziałam w końcu.

Chłopak zrobił co powiedziałam.

- Ej nawet lepiej się czeszą teraz. - odparł.

- No sam byś na to nie wpadł.

- Nie. Dobra Ranboo podaj mi tą gumkę. - wskazał na sporą czarną puszystą gumkę do włosów. - Dzięki.

- Ty tylko nie rób mi jakichś niewiadomo jakich cudów na głowie.

- Spokojnie, wszystko przemyślałem.

- Tego się właśnie obawiam.

- Gotowe.

Podeszłam do lustra. Z przodu wyglądało to normalnie. Jakbym miała kucyka. Tylko że z tego kucyka był zrobiony warkocz.

- Lubię proste fryzury. - rzekłam po czym przytuliłam chłopaka.

Odwzajemnił uścisk.

- Dobra gołąbeczki to ile mamy czasu zanim wkurzony Wilbur tu nie wpadnie? - spytał Tubbo, po czym energicznie się od siebie odsunęliśmy.

- Umm chyba mamy jeszcze godzinę. - odparłam.

- To chyba wypadałoby się już zbierać nie? - rzekł Ranboo.

- No raczej. - zabrałam torbę i wyszliśmy z pokoju.

Chłopaki wszystko pozabierali i powolnym krokiem skierowaliśmy się do miejsca zbiórki.

- No nareszczie. - powiedział na nasz widok Wilbur. - Ile się można szykować. Obudziłem was dwie godziny temu.

- Co - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

- Noo, jedliście coś w ogóle?

Zapadła cisza.

- JA NIE WIEM JAK JA Z WAMI WYTRZYMAM, LEĆCIE COŚ ZJEŚĆ.

Na tą komendę ruszyliśmy pędem do kuchni. Kucharki widząc nas od razu ogarnęły o co chodzi. Zaraz dostaliśmy ciepłą zupę warzywną. Zjedliśmy szybko, przy czym Tommy się prawie zadławił i musieliśmy go ratować. W międzyczasie złapałam mały worek z niezmielonymi jeszcze kłosami pszenicy i po skończonym posiłku pobiegliśmy do Willa.

- Najedzeni? - spytał na co przytakneliśmy. - To możemy wychodzić.

Wyszliśmy na dwór. Chłodny powiew przeleciał mi po twarzy. Wszystko było opatulone białym puchem. Z nieba gdzieniegdzie spadały małe płatki śniegu a w tle było słychać stukanie o siebie metalu i rozmowy osób przygotowujących się do możliwe że ostatniej wojny w ich życiu. Mamy o połowę mniej żołnierzy niż Dream ale trzeba być dobrej myśli. Podeszliśmy do koni a służący zaczęli pakować nasze rzeczy na zwierzęta, przygotowane do szybkiej jazdy z miejsca.

- Jedziemy teraz, bo musimy być przed Dreamem. - stwierdził Wilbur.

Wsiedliśmy na konie. Spojrzałam jeszcze raz na zamek i zauważyłam Phila stojącego na balkonie. Trudno jest mu się z nami pożegnać, zresztą nam też z nim. Kto wie czy wrócimy? Z przemyśleń wyrwał mnie głos Willa oznajmujący że już wyjeżdżamy. Pociągnęłam za lejce i mój koń ruszył za resztą.

Dziewczyna z lasu  [-Dsmp-]Where stories live. Discover now