26

1.2K 21 6
                                    

Pov. Domenico

Połączyłem się ze swoimi ludźmi poprzez słuchawkę pytając się jak tam wygląda sytuacja u nich. Sam powiadomiłem ich o nowo przybyłej dwójce. Kazałem naszemu hakerowi dowiedzieć się czegoś o nich, ale przede wszystkim czy to był Black - właściciel tego klubu. Ronnie odpłynęła gdzieś myślami, więc na spokojnie mogłem się zająć rozkazywaniem chłopakom. Tym razem byłem capo, który dowodził temu wszystkiemu. Byłem przeciwny by Diaz jechała ze mną, ale jak ta kobieta się na coś uprze to nie ma odwrotu. Nie byłem w stanie przewidzieć czy poleje się dziś krew czy też nie. Wiedziałem, że po prostu muszę ją chronić. Kobieta nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy, ale była już moja. Ciągnęło mnie do niej. Nie miałem na myśli tylko pociągu fizycznego. Ta mała zdołała się jakoś przedostać do mojego skostniałego serca. Zrobiła coś czego inne nie były w stanie. Mimo, że nie miałem w swoim życiu dużo kobiet to bardzo doskonale zdawałem sobie sprawę, iż Veronica jest wyjątkowa. Dlatego byłem gotów zrobić dla niej wszystko, byle by była bezpieczna. Idioto właśnie zabrałeś ją na niebezpieczną akcję podsunął mi mój umysł, który totalnie zignorowałem. Wysłałem Torresa na zwiady, aby sprawdził resztę budynku. Póki co nic się nie działo. I wszystko było by w porządku, gdyby nie fakt, że brunetka nagle zniknęła. Natychmiast połączyłem się z chłopakami:

- Widzieliście gdzieś Diaz? – zapytałem się ich

- Nie – odpowiedzieli jednocześnie

- Kurwa – warknąłem pod nosem – Enzo słyszysz mnie? – skierowałem pytanie do przyjaciela

- Tak – odparł po chwili

- Widziałeś Veronicę?

- Nie, jak jeszcze byłem z Wami to stała przecież koło ciebie

- Wiem, ale zniknęła – mruknąłem zirytowany

- Idź jej szukaj, ja się zajmę resztą. Tylko uważaj na siebie – rzekł

- Dzięki, jesteśmy w kontakcie – odparłem zrywając z nim połączenie

Byłem wkurwiony. Obiecała mi, że będzie się mnie słuchać, a teraz rozpłynęła się w powietrzu. Jak ją tylko znajdę to ukaram ją za jej nieposłuszeństwo. Krew buzowała w moich żyłach kiedy skanowałem salę w poszukiwaniu mojej zguby. Gdy mój wzrok padł na ciemny korytarz, w którym zniknął brunet z blondynką to od razu zapaliła mi się lampka. Ruszyłem w tamtym kierunku uważając by nikt mnie nie zobaczył. Szedłem cały czas prosto aż w końcu dotarłem do końca, a to co tam zobaczyłem wkurzyło mnie jeszcze bardziej. Nie myśląc wcale rzuciłem się do przed siebie.

Pov. Veronica

Miałam nadzieję, że napakowany goryl mi uwierzy. Nie wiedziałam jak bardzo się myliłam.

Gdy tylko chciałam go wyminąć ten szybko złapał mnie za ramię przygwożdżając do ściany. Następnie jego ręka przeniosła się na moją szyję ściskając ją boleśnie. Chciałam się jakoś bronić, ale przez brak powietrza nie potrafiłam. Dusiłam się coraz bardziej aż nagle uścisk zelżał, a po chwili totalnie znikł. Spojrzałam przed siebie dostrzegając tam Domenico, który przywala napastnikowi rękojeścią pistoletu w czaszkę tak mocno, że tamten pada na ziemię nieprzytomny. Czarnowłosy podchodzi do mnie przyglądając mi się uważnie. Kiedy upewnia się, iż nic mi nie jest chwyta mnie za ramię i ciągnie jak mniemam do wyjścia.

- Wycofujemy się – rzuca do słuchawki dodając – Enzo ty teraz rządzisz ja muszę coś załatwić

Na jego słowa przełknęłam głośno ślinę wiedząc, że czeka na mnie wyrok. Może nie była to odsiadka w więzieniu, ale widziałam po zaciśniętej szczęce mężczyzny, że nieźle go wkurzyłam. Bałam się odezwać słowem, ponieważ nie chciałam go jeszcze bardziej denerwować. Dlatego posłusznie szłam za nim. Sorrentino cały czas zaciska palce na moim ramieniu prowadząc mnie. Wychodzimy bocznym wyjściem – tym samym co wchodziliśmy. Następnie podchodzimy do samochodu czarnookiego, gdzie ten otwiera dla mnie drzwi wpychając mnie do środka. Sam obchodzi pojazd i zajmuje miejsce za kierownicą. Odpala silnik od razu wyjeżdżając spod klubu. Mkniemy ulicami Nowego Jorku łamiąc każdy możliwy przepis drogowy. Między nami panuje cisza, która zapowiada złowrogą burzę. Na miejsce dojeżdżamy w niecałe piętnaście minut. Mężczyzna opuszcza auto idąc w moją stronę. Nie zdążę nawet mrugnąć, a zostaję wyciągnięta i przerzucona przez jego ramię. Przeklinam go w myślach za to zachowanie jaskiniowca. W takiej pozycji przemierzamy hol, jedziemy windą aż w końcu docieramy do mieszkania Włocha. Jednak ten stawia mnie na ziemię dopiero w salonie. Przyjmuję bojową pozę zaczynając to co nieuniknione.

El amor vencerá todoWhere stories live. Discover now