8

2.3K 39 3
                                    

Pov. Veronica

Kurwa jak tak dalej pójdzie to dojdę zanim mnie porządnie dotknie. Sunął tą pieprzoną kostką lodu po całym moim dekolcie od czasu do czasu zataczając koła. Było mi tak cholernie dobrze, że przymknęłam powieki. Ostatnimi siłami powstrzymywałam się od wydania jakiegokolwiek dźwięku. Jeszcze tylko by brakowało tej jego satysfakcji, gdybym mu pokazała jak na mnie działa. W pewnym momencie złapał mnie w talii przyciągając mocno do siebie. Zmuszając mnie bym objęła go nogami w pasie. Byliśmy tak blisko siebie, że żadna kartka papieru nie zmieściła by się między nami. Drugą ręką sięgnął po kolejną kostkę tylko zamiast kontynuować swój poprzedni ruch włożył ją do ust nachylając się nad moimi obojczykami. Zaczął sunąć swoimi wargami wzdłuż mostku zostawiając po sobie mokre ślady, ponieważ nadal trzymał lód między swoimi wargami. Zatrzymał się tuż przy moim staniku i ucałował to miejsce. Spojrzał na mnie przybliżając się do mojego ucha.

- Sei così umida (Jesteś taka mokra). Tak cholernie wilgotna - wyszeptał

Wiedziałam, że zdanie było z podtekstem seksualnym oraz miało drugie dno, ale mimo wszystko postanowiła zagrać w jego grę.

- Skąd ta pewność? - zapytałam zaczepnie

- Zawsze mogę to sprawdzić - musnął delikatnie mój płatek

- Art. 217 § 1. kodeksu karnego: ,,Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku." - zacytowałam uśmiechając się triumfalnie

Nie ze mną te numery kolego. Zanim Domenico zdążył się odezwać rozdzwoniła się moja komórka. Odplątałam swoje nogi popychając go lekko by się odsunął. Gdy to zrobił zeszłam z biurka sięgając po telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałam połączenie.

- Diaz słucham - rzuciłam do aparatu

- Hej, kiedy przyjedziesz do laboratorium? - zapytał Kevin

Kevin McCall był laborantem, który pracował dla naszej kancelarii.

- Wiesz co akurat mam klienta, ale pod wieczór mogę wpaść - odpowiedziałam

- Super, do zobaczenia - rzucił

- Pa - powiedziałam rozłączając się, a następnie zwróciłam się w stronę Domenico, który opierał się o biurko - Przepraszam, zaraz możemy przejść do sprawy tylko ogarnę jakieś okrycie

Sorrentino ściągnął swoją marynarkę i podał mi ją. Gdy się wahałam powiedział:

- Weź, jestem Ci to winien za kawę

- Dziękuję - odparłam przyjmując ją

Założyłam ją szybko kierując się do biurka, gdzie były dokumenty. Zasiadłam na fotelu kiwając głową do mężczyzny by uczynił to samo. Jak już wykonał niemą prośbę otworzyłam teczkę. Następnie skierowałam swój wzrok na faceta przede mną. Bez żadnych wstępów przeszłam od razu do sedna.

- Przesłuchałam już Pana Williams'a. Jak twierdzi nic nie wie na temat ukradzionych dokumentów

- To oczywiste, że będzie się wszystkiego wypierał - wtrącił się czarnooki

- Tak, ale ma alibi, które potwierdziła jego sekretarka. Jednak to nie wyklucza go z listy podejrzanych. Uważam, że przekupił swoją asystentkę by zeznawała na jego korzyść

- Da się to jakoś udowodnić? - zapytał

- Oczywiście, potrzeba tylko czasu - wyznałam

- Co Pani proponuje?

- Najlepiej będzie dostać się do niej, gdy będzie sama. Nie będzie czuła żadnej presji ani strachu. Jest tylko jeden haczyk - mruknęłam

- Jaki? - spytał z ciekawością w głosie

- Praktycznie cały czas jest z Samuelem, więc ciężko jest się zbliżyć

- A czas w którym jest sama to...?

- To wtedy kiedy Williams jest na spotkaniach biznesowych

- Domyślam się, że wymyśliła już Pani jakiś plan - bardziej stwierdził niż zapytał

- Zgadza się, będę tylko potrzebowała Pana pomocy - wyjawiłam

- Zamieniam się w słuch - przytaknął

- Chcę aby Pan umówił się z Samuelem Williamsem na spotkanie w celu ewentualnej współpracy. Ja w tym czasie zaczepię jego sekretarkę w celu zadania jej kilku pytań odnośnie naszego podejrzanego - wyjaśniłam mu

- Rozumiem, mam go zająć jakąś gadką odnośnie współpracy, żeby Pani mogła na spokojnie porozmawiać z tą jego asystentką

- Dokładnie tak. Jeśli potrzebuje P... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ wszedł mi w słowo

- Zgadzam się. Spróbuję umówić się z nim jak najszybciej. Jak mi się to uda odezwę się - rzucił

- W porządku. Jeśli o mnie chodzi to to wszystko - rzekłam wstając

Domenico również wstał wyciągając dłoń w moją stronę. Bez wahania ujęłam ją.

- Do zobaczenia Pani Prokurator - rzekł patrząc mi głęboko w oczy

- Do widzenia - odpowiedziałam

Puścił moją rękę i skierował się w stronę drzwi. Otworzył je wychodząc na korytarz. Następne co zarejestrowałam to cichy trzask drzwi. Z westchnięciem opadłam z powrotem na swój fotel. Dopiero teraz do mnie dotarło co się stało. Ja pierdole prawie pozwoliłam by Sorrentino mnie przeleciał. Gdyby nie mój telefon już dawno była bym już po dobrym seksie. Kurwa krzyknęłam w myślach.

***

Po czterech godzinach siedzenia na dupie nareszcie się uspokoiłam i skończyłam te mnożące się papiery. No dobra prawie skończyłam. Musiałam jeszcze pojechać do laboratorium, żeby w końcu się przekonać co takiego odkryli chłopaki. Prawie czyni wielką różnicę podpowiedziała mi moja podświadomość. Och zamknij się warknęłam w myślach. Zgarnęłam swoje rzeczy, zamknęłam biuro i ruszyłam do windy. Zjechałam na podziemny parking. Od razu skierowałam się do swojego samochodu. Wrzuciłam wszystko na miejsce pasażera, a następnie sama zajęłam miejsce za kierownicą.  Odpaliłam silnik by po chwili ostrożnie wyjechać z podziemia, a następnie skierować się w stronę laboratorium. Na moje szczęście był wieczór, a co za tym idzie? Brak korków. Może pustej drogi nie było, ale ruch był niewielki z czego się cieszyłam. Droga zajęła mi niecałe czterdzieści minut. Byłabym pewnie szybciej jednak dzisiejszego dnia sygnalizacja świetlna ze mną nie współgrała. Zaparkowałam na pierwszym lepszym miejscu. Wzięłam torebkę i udałam się do wejścia. Po przekroczeniu progu musiałam się wylegitymować ochroniarzowi. W tym celu wyjęłam swoją odznakę pokazując mu ją. Przyjrzał się uważnie, a potem skinął głową w stronę korytarza. Bez tracenia czasu ruszyłam wskazaną mi drogą. Przemierzając hol towarzyszył mi stukot moich szpilek, ponieważ w pobliżu nikogo nie było. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Ta towarzysząca mi cisza była kojąca. Cały dzień spędziłam w budynku, gdzie panował straszny harmider. Nie oszukujmy się tyle ludzi to nie może być cicho. Prawnicy, adwokaci, prokuratorzy mają ręce pełne roboty. Nie ma ani chwili wytchnienia. Dlatego w obecnej chwili korzystam z tego, że nikogo nie ma obok mnie. Jednak nie trwa to długo, ponieważ już po kilku minutach docieram na miejsce. Staję przed drzwiami z napisem Kevin McCall i pukam. Słysząc pozwolenie wchodzę do środka. Omijając grzeczności od razu się pytam:

- Co tam dla mnie macie chłopcy?



Hejka! Tak wiem znowu Polsat hahahaha Ale nie może być aż tak dobrze. Kontynuacja będzie w następnym rozdziale już niedługo. Akcja cały czas się rozwija, ale i tak najlepsze będzie na koniec ;) Myślę również, że jest duża szansa na częstszą perspektywę Domenico. Ale nie obiecuję tego. Co będzie to będzie. Wyjdzie w praniu jak to się mówi. Nie przeszkadzam już. Miłego czytania. Do następnego! Buźka!

El amor vencerá todoDove le storie prendono vita. Scoprilo ora