14

1.6K 25 2
                                    

Pov. Domenico

Nie czekając dłużej ruszyłem na parkiet w poszukiwaniu panny Diaz. Przeciskałem się przez tłum w celu znalezienia pewnej brunetki. Rozglądałem się uważnie skanując wzrokiem pomieszczenie. Aż w końcu ją zobaczyłem. Tańczyła na środku kręcąc biodrami, a rękami sunęła wzdłuż swojego ciała. Nie czekając dłużej podszedłem do niej od tyłu. Chwyciłem ją za biodra przyciągając do siebie. Przycisnąłem ją do swojego umięśnionego torsu aż kobietę przeszył elektryzujący dreszcz. Jej skóra paliła moje dłonie. Działaliśmy na siebie nawzajem. Mój fiut zaczął napierać na spodnie dając o sobie znać. Byłem pewien, że Veronica czuła na pośladkach moją erekcję. W pewnym momencie zaczęła się coraz bardziej o mnie ocierać. A ja nie pozostawałem jej dłużny. Przeniosłem swoje dłonie na jej talię sunąc nimi w górę oraz w dół. Po chwili nachyliłem się do jej ucha.

- Nie wiedziałem, że Pani Prokurator chodzi do takich miejsc - wychrypiałem

Powoli odwróciła się przodem do mnie zarzucając swoje ręce na mój kark. Splotła je tam cały czas kiwając się do kolejnej piosenki.

- A ja nie wiedziałam, że taki sztywny biznesman umie się jednak rozerwać - szepnęła mi w usta

Zaczęła mnie prowokować co tylko podnieciło mnie jeszcze bardziej. Z każdym kolejnym słowem miałem ochotę wziąć ją tu i teraz. Czułem się jak wiecznie napalony gówniarz.

- Sztywny biznesman tak? - zapytałem zsuwając ręce na pośladki Ronnie

Ścisnąłem je delikatnie przyciągając ją bliżej siebie. Chciałem by poczuła jak bardzo jej pragnę. Byliśmy tak blisko siebie, że nie dało się nawet wcisnąć kartki papieru między nasze ciała, ale o to mi właśnie chodziło. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego nawet na chwilę. Już chciała się odezwać, ale ja kontynuowałem:

- Nawet nie masz pojęcia jak ten SZTYWNY biznesman potrafi się bawić

- Masz rację nie wiem, ale podejrzewam, że jego zabawą jest granie w bingo z własną babcią - rzekła uśmiechając się słodko

- Jesteś bardzo wyszczekana panno Diaz - odpowiedziałem

- Skąd wiesz, że panna a nie pani? - spytała podnosząc jedną brew w górę

Przybliżyłem swoją twarz do jej mówiąc:

- Ponieważ nie masz obrączki oraz sprawdziłem cię - uśmiechnąłem się zawadiacko

- Kto by pomyślał, że Pan Sorrentino będzie szukać informacji o pani prokurator – zakpiła ze mnie

- No cóż muszę wiedzieć kto mnie reprezentuje

I tu mówiłem prawdę. Zawsze dokładnie sprawdzałem ludzi, którzy dla mnie pracowali. Będąc szefem mafii nigdy nie wiesz na kogo trafisz.

- Ah no tak bo jeszcze okaże się, że prokurator jest złodziejem - zaśmiała się

- Jest pani bezczelna, Pani Diaz - wyszeptałem

- To już nie panna?

Zignorowałem jej słowa oraz zaczepkę. Natomiast kontynuowałem swoją myśl.

- Do tego pyskuje. Nie uważasz, że jesteś dziś niegrzeczna – rzuciłem prowokująco

- I co może mnie ukażesz - zaśmiała się ponownie, jednak tym razem drwiąco

- Nie prowokuj bo nie wiesz na co mnie stać - wymruczałem jej do ucha - Poza tym kusząca propozycja - kontynuowałem zahaczając o brzeg jej sukienki

Uśmiechnąłem się triumfalnie widząc na ciele brunetki gęsią skórkę spowodowaną moją bliskością. Tak cholernie mnie kręciła. Pragnąłem zanurzyć się w jej cipce aż po same jaja. Jednak wiedziałem, że to jeszcze nie ta pora. Ale już nie długo będę mieć ją na wyłączność. Żaden kutas jej nie tknie. Po moim kurwa trupie.

- Nie jestem twoją własnością, żebyś mógł mnie kazać - warknęła widocznie zła - A teraz przepraszam, ale na mnie już pora – dokończyła

O nie tak się bawić nie będziemy warknąłem w myślach. Nie może tak po prostu odejść. Co to to nie.

Dziewczyna odplątała swoje ręce, odepchnęła się lekko od mojego torsu i odwróciła się z zamiarem odejścia. W ostatniej chwili złapałem ją za nadgarstek przyciągając z powrotem do siebie. Mój uścisk był żelazny, jednak nie na tyle by zrobić jej krzywdę. Nie miałem zamiaru sprawiać jej bólu. Nigdy w życiu nie skrzywdziłbym żadnej kobiety. Może jestem bezlitosnym facetem władającym La Cosa Nostra, jednak mam swoje zasady, których skrupulatnie przestrzegam.

- Nie testuj mojej cierpliwości dobrze ci radzę - syknąłem wkurzony w jej stronę

Nie pozwolę by ktoś zwracał się do mnie bez szacunku. Ta kobieta niemiłosiernie mnie denerwowała i podniecała za razem.

- Nie jestem twoją własnością, abyś mi rozkazywał – powiedziała nadal wkurzona na mnie

- Sama się doigrałaś – mruknąłem tylko

- Co? - zapytała zdezorientowana

I nim się obejrzała złapałem ją w pasie przerzucając sobie przez ramię. Trzymając w ten sposób dziewczynę zacząłem iść w stronę wyjścia.

- Ej moja torebka! - rzuciła podniesionym głosem waląc mnie po plecach

- Raffaele z Arturo ją wezmą - odparłem idąc dalej - Nie wierć się, ponieważ nic ci to nie da – dodałem po chwili

Prychnęła na moje słowa, ale zaprzestała swoich ruchów. Wiedziała, że nie ma ze mną najmniejszych szans. W porównaniu do mnie była mała i drobna. Co nie znaczyło, że jest słaba. Wyciągnąłem po drodze telefon pisząc szybko krótką wiadomość do chłopaków by zabrali jej torebkę. Za chwilę otrzymałem wiadomość zwrotną, że podrzucą mi ją jutro do apartamentu. Pewnie nas widzieli i stwierdzili, że nie będą przeszkadzać. I bardzo kurwa dobrze, ponieważ miałem plany wobec pani prokurator. Po kilkunastu minutach zatrzymałem się przy swoim samochodzie. Otworzyłem drzwi, wsadziłem pyskatą istotę do środka i zamykając drzwi udałem się na swoją stronę. Na szczęście nie próbowała wysiąść. Pewnie widziała jak zamknąłem auto pilotem. Zrezygnowana czekała aż zasiądę za kierownicą. Uczyniłem to odpalając silnik oraz wyjeżdżając z parkingu. Zostawiliśmy klub za sobą. Przez chwilę jechaliśmy w ciszy, jednak ona nie wytrzymała pytając się:

- Gdzie jedziemy?

- Do mnie - odpowiedziałem krótko

- Zajebiście - mruknęła pod nosem

- Mówiłaś coś? - zapytałem

- Nie, nic – odparła

Nie chciałem się kłócić dlatego udawałem, że tego nie słyszałem.

Mała istotka odwróciła się do okna zaczynając podziwiać miasto. Nowy Jork o tej porze był cały podświetlony. Miasto tętniło życiem. Mimo, że była noc to Nowy Jork wcale nie spał.




Hejka! Witam w nowym rozdziale. Jest to w sumie dwunasty rozdział tylko, że z perspektywy Domenico. Kolejny również będzie z jego perspektywy ukazując to co się działo w trzynastym rozdziale. Akcja się rozwinie ponownie w jeszcze następnym rozdziale. Chcę po prostu żebyście mieli odczucia obu stron. Pisałam, że planuje tak zrobić i tak właśnie postąpiłam. A póki co trzymajcie się. Do następnego! Buźka!

PS: Dziękuję, że jesteście <3

El amor vencerá todoWhere stories live. Discover now