Epilog

654 26 24
                                    

Nastała noc, a księżyc świecił najjaśniej.

Theo nie poddawał się i siedział przy łóżku szpitalnym Nell. Pilnował jej i patrzył czy przypadkiem się nie obudziła.

Martwił i się i to bardzo. Stresował się jak nigdy, a złe myśli, które były w jego głowie próbował je za wszelką cenę odtrącać.

Podsunął się i oparł wygodnie na krześle, a następnie spojrzał na nią. Leżała poobijana i sama myśl co czuła niszczyła go od środka.

Rozejrzał się i spojrzał na okno, z którego miał dobry widok na księżyc i myśląc o niej, miał nadzieje, że mu pomoże.

Wstał i podszedł do niej. Gdy stanął obok niej, ten widok bolał. I to bardzo. W tym momencie czuł każdą cząstkę siebie, tylko że w tej sytuacji było inaczej.

Bał się i to bardzo.

Patrząc na nią, wyjął dłoń z kieszeni i położył ją na jej. Delikatnie ścisną, a wszystkie wspomnienia przeleciały mu przed oczami. Bardzo ją uwielbiał, że życie bez Nell nie widział. I nawet nie brał innej opcji do siebie. Bo on wierzył, że wyjdzie z tego.

Sam nie wiedział kiedy zamknął oczy, a po chwili dotyk pewnej osoby spowodował, że spojrzał od razu na brunetkę.

- Nell. - Dziewczyna blado się uśmiechnęła, a po chwili starła łzę z polika Theo. - Nie zostawiaj mnie. Proszę.

Nic nie odpowiedziała. Każdy ruch, jaki wykonała bolał, przez co cierpiała. Ale miała na tyle siły, że starła łzy chłopaka.

- Nie ma co płakać Theo. - Chłopak usłyszał cichy szept brunetki. Jego wzrok od razu poleciał na jej twarz. - Szkoda łez.

- Dla ciebie każdą łzę wole wycierpieć niż żebyś to ty czuła się źle. - Powiedział, a głos na końcu zdania się załamał.

- Ale jestem tu. Nie musisz płakać. - Powiedziała do niego, a te słowa jeszcze bardziej spowodowały, że chłopak o brązowych włosach i czarnych jak węgiel tęczówka poczuł, że tym razem nie wyjdą z tego cało. - Theo?

- Nie zostawiaj mnie. - Wyszeptał i tym razem nie powstrzymał się. Przysunął się bliżej i położył swoją głowę na jej ramieniu. - Nie poradzę sobie bez ciebie.

Tym razem dziewczyna wiedziała jedno. I może miała z tyłu głowy czarne scenariusze, to żadnego nie brała pod uwagę.

Oderwała wzrok od chłopaka i spojrzała przed siebie. Zebrała w sobie tyle siły, że spróbowała ścisnąć chłopaka dłoń.

- Zawsze przy tobie będę nawet gdy tego nie będziesz wiedział. - Westchnęła, a następnie odwróciła się w jego kierunku i skrzywiła się na taki ból, jaki poczuła. - Jesteś dobry Theo i tego nie zapomnij. Nikt na ciebie nie zasługuje. Nawet ja.

Podniósł głowę na chwile, aby spojrzeć na nią, a później znów upuścił.

- Jesteś jedyna w swoim rodzaju. - Wychrypiał i pociągnął nosem. - Zawsze byłaś księżycem w moim życiu, który zawsze uwielbiałem oglądać.

Spojrzała na niego nie kryjąc małego uśmiechu, który za widniał na jej twarzy. Położyła swoją dłoń na jego policzku.

- Nigdy w ciebie nie wątpiłam. - Wróciła na siebie jego uwagę. W całej sali było pusto i nie świeciła żadna lampka. - Jesteś jak słońce w dzień, które nigdy nie świeciło. Ale miałeś swoje momenty, że słońce zachodzi a na jego miejscu pojawiał się księżyc.

- Zawsze to ty grałaś główną rolę. - Powiedział łamiącym się głosem. - Gwiazdy były tylko problemami, które miałaś w sobie. Ale zawsze próbowałaś być inna i stać się głównym cele tego wszystkiego.

Póki księżyc jeszcze świeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz