Rozdział 15

304 13 10
                                    

Oboje pracowali dziś do końca i żadne z nich nie przestawało. Przez te jedną noc przygotowali wszystkie ściany do malowania razem ze schodami.

Chłopak spojrzał na nią gdy była wpatrzona w piękne niebo. Ta chwila sprawiła, że na jego twarzy zawitał mały uśmieszek. Nie mógł oderwać od niej wzroku gdy widział ją taką szczęśliwą. Tego mu brakowało i jej. Uśmiechu na ich twarzach. Teraz miał pewność, że naprawienie tej latarni nie jest byle jakim powodem i wie, że za tym kryje się zagadka, którą chciał poznać.

Odstawił swoje rzeczy i spakował plecak. Odwrócił się w jej kierunku, aby znów ją zobaczyć. Dalej stała wpatrzona w niebo. Położył wszystko na podłodze i podszedł do niej. Odsunęła się na bok dając brunetowi miejsce.

Chwile milczeli, jednak Theo przerwał te cisze, jaka u nich aktualnie była.

- Zauważyłem, że ciągnie cię do tak pięknych widoków, jakim jest niebo. – Powiedział, zwracając na siebie jej uwagę. Brunetka spojrzała na niego tymi błękitnymi tęczówkami, które dla niego były i zawsze będą jak złocisty wodospad. – Może to głupie, ale powiem ci Nell, że pasuje ci to piękne niebo.

I te słowa mogły być dla niego puste i nic nie znaczyć jednak ona zrozumiała je. I do za bardzo.

- Spójrz. – Podniósł dłoń i pokazał w górę. Wykonała jego polecenie. – Ta czarna płachta, która jest niebem można rozumieć i każdy tłumaczyć sobie inaczej jednak ja widzę tu puste, głębokie kłopoty. – Zmarszczyła brwi nie wiedząc, do czego zmierza. – A gwiazdy dla mnie pokazują nas.

Dłuższą chwilę wpatrywali się w górę. Jednak Nell odwróciła wzrok i spojrzała na Theo który nie odrywał wzroku od nieba.

- Jak to nas? – W końcu zapytała nie wiedząc dalej, o co chodzi.

Theo spojrzał na nią i uśmiechnął się.

- Nas, czyli osoby, które uciekają albo próbują pogodzić się ze złymi rzeczami Nell. - W jego wzroku zauważyła małą iskrę, która po chwili zgasła gdy chłopak spojrzał przed siebie.

- Masz racje. - Powiedziała do niego a brunet o pięknych oczach znów spojrzał na nią. - Już rozumiem. Te gwiazdy... - Pokazała ręką w górę. - To jest garść osób, które nie mieli szczęścia albo szczęśliwego zakończenia, ale jest i ta druga strona i ona działa na odwrót.

- Szybko się uczysz. - Położył swoją rękę na jej włosach i poczochrał. Dziewczynie nie znikał uśmiech, jaki na jej twarzy obecnie był. Theo właśnie taką chciał ją widzieć.

Wesołą a najbardziej uszczęśliwiało go to, że była sobą.

- Jesteś dla mnie jak siostra Nell. - Powiedział.

Wszystko, co teraz było zatrzymało się. Dziewczyna niepewnie spojrzała na niego spod rzęs. Chciała zobaczyć jego twarz.

- Jak siostra? - Zapytała nie pewnie. Jego słowa sprawiły Nell małą przykrość, której nie rozumiała.

Spojrzał na nią zauważając, że dziewczyna się spięła.

- Coś cię trapi Nell? - Zapytał.

- Nie. Wszystko jest dobrze. - Spojrzała przed siebie unikając spojrzenia chłopaka, które śledziło każdy jej ruch.

Pomiędzy nimi zapadła cisza. Oboje w tej samej chwili dużo się zastanawiali i mieli mnóstwo pytań, na które nie znali odpowiedzi.

Theo spojrzał w górę, a później jego wzrok poleciał na brunetkę. Natomiast ona stała obok niego i patrzyła jeden punkt na niebie.

Póki księżyc jeszcze świeciWhere stories live. Discover now