Rozdział 1

2.2K 51 26
                                    

Nadszedł ten dzień, na który czekali. Razem podjęli decyzje i zgodnie z ich planem, który powstał parę miesięcy temu, zbliżali się do początku. Początku, który pokaże dla nich ścieżkę nowych możliwości.

Zostało dokładnie parę dni do ich wyjazdu, o którym tylko oni wiedzieli. Chcieli zniknąć tak, aby ślad po nich zaginął.

Ale nie sami. Ktoś jeszcze z nimi wyjedzie.

Tej nocy księżyc świecił, ale tylko dla nich.

- Jesteś tego pewna Nell? - Zapytał ją chłopak o ciemnych włosach i czarnych tęczówkach jak węgiel.- A jeśli to się nie uda? - Siedzieli na dachu, patrząc prosto w górę. Na niebo.

Dziewczyna wcale o tym nie myślała "Co by było gdyby", a co będzie później. Nie przejmowała się ludźmi, bo ona chciała być wolna, z których osobami  kocha. Dlatego wyjeżdża z ludźmi, za których oddałaby życie.

- Nie patrz tak z tej strony. - Odparła ze spokojem i odwróciła się w jego kierunku. Patrzył na nią tak, jakby nic się teraz nie liczyło. - Wyobraź sobie, że za parę dni będziesz leżał na plaży i patrzył w tę wolność, którą razem chcieliśmy w końcu mieć.

- Chciałbym tak patrzeć jak ty, na świat. - Posłał jej najpiękniejszy uśmiech, jaki mogła teraz zobaczyć. - Ale mam małe wątpliwości. - Przewróciła oczami na jego słowa.

- Kiedyś musimy zapomnieć o tamtej sytuacji i spalić mosty, aby stworzyć nowe, Theo. - W chłopaka oczach przeszła iskra bólu, która w jego życiu jak i w jej i innych zabolała. - Ale tak musiało się stać i nikt tego nie zmieni. Nie cofniesz czasu.

Chłopak myślał, że pogodził się z tamtą sytuacją. Jednak mu się wydawało. Ich czwórka. Bo taki mieli skład przyjaciół, przeżywała ciężkie czasy po tej jednej smutnej tragedii.

- Nawet jeśli byśmy chcieli cofnąć czas to i tak po prostu musiało się stać. - Przysunęła się bliżej niego. Znów spojrzała w górę. - Czasem warto iść dalej. Bo nie wiadomo, ile każdemu zostało czasu.
-Powiedziała cicho. Jednak Theo usłyszał i to bardzo dobrze.

Posmutniał.

- Jednak wspomnień nie zapomnisz. - Westchnął. - Ciężko będzie o nim zapomnieć.

- Wiem, że ciężko. - Oparła swoją głowę o jego ramie. To była dla nich piękna chwila. - Dużo z nim czasu spędziliśmy.

A mowo była o Marcusie Rosie, który został zamordowany. Nikt nie wie, kto to zrobił. Od miesiąca policja próbuje namierzyć sprawcę. Od tamtego momentu w mieście zrobiła się wielka panika. Zazwyczaj to miasteczko było najspokojniejszym we Włoszech, a po ostatnich wydarzeniach ludzie zaczęli mieć wątpliwości.

Cała czwórka przyjaciół pewnego dnia straciła jednego wspaniałego przyjaciela, jakim był Marcus Ross.

- Nawet piszą o nim w gazetach. - Prychnął. - Zrobili z tego jakaś komedie. Nie powinni dążyć i nagłaśniać tej sprawy. Nie każdy życzy sobie, aby czyjś syn, przyjaciel był głównym tematem w tym mieście. - Stwierdził. - Marcus by tego nie chciał. Wiem to.

- Nic im nie zrobisz. - Odpowiedziała mu brunetka o niebieskich oczach. - Chcą, tylko aby o tym mieście gadali. Theo...

Spojrzał na nią. Patrzył prosto w jej śliczne tęczówki, które tak bardzo w niej uwielbiał. Położył swoją rękę na jej taili i po prostu ja przyciągnął do siebie. Ich oddechy były połączone w jedność.

Wyjął z bluzy papierosy i zapalniczkę. Spojrzał na nią i wystawił dłoń, aby się podzielić, lecz ona odmówiła. Dlatego on wyjął jednego i zapalił. Wciągnął dym do płuc i wypuścił go po chwili.

- Powiem ci coś ważnego, Nell. - Powiedział śmiertelnie poważnie. Spojrzała na niego, dając mu znak, aby mówił dalej. Wziął wdech, bo ten temat był dla niego ciężki. - Boję się. - Wyszeptał. Przybliżył się do niej tak, że czuł jej oddech przy twarzy. - Bardzo się boję, Nell.- Wziął papierosa do buzi i się nim zaciągnął.

Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Theo, czego się boisz? - Zapytała.

- Boję się dnia, w którym cię stracę. I już nie będzie mojej Nell. - Jego głos pod koniec się załamał. - Nie będzie, a ja zostanę sam. Co wtedy zrobię?

Zrozumiała, o czym on mówi. Też się tego bała. W tym roku całej czwórce przydarzyły się bardzo złe rzeczy i sytuacje. Ale jedną, o której wiedział tylko Theo, była choroba Nell.

Trzy miesiące temu dowiedziała się gdy zrobiła badania, bo przez ostatnie miesiące działo się z nią coś złego. A badania to potwierdziły. Okazało się, że białaczka pogorszyła się i nie da się jej wyleczyć.

Dlatego też postanowili wymyślić swój plan, aby spędzić najlepiej ten ostatni czas.

- Zawsze będę o tobie pamiętał. - Mówiąc to, patrzył w jej oczy, w których tonął za każdym razem gdy na nie spojrzał. - Będzie tu tak pusto bez ciebie.

Nell podniosła dłoń i położyła ją na jego policzku i starła łzę. Theo płakał.

- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Nawet jeśli będzie ci się wydawało, że mnie nie ma, ja zawsze będę. - Wyszeptała. - Ale jak wspomniałeś o tym, że na zawsze to trochę przegiąłeś . - Próbowała zmienić temat i zamiast rozmawiać o niej, chciała, aby chłopak nie myślał o tym co będzie późnej.

Bo oni są teraz i to się liczy.

- Masz racje. - Spojrzał na nią, gdy patrzyła w niebo. - Będę o tobie pamiętał w nieskończoność.

To i tak krótko. - Dopowiedział w myślach.

- Ale przecież dlatego wymyśliliśmy nasz plan, zapomniałeś? - Zapytała.

Odsunęli się od siebie i znów spojrzeli prosto na niebo. Dziś noc była pusta i tajemnicza. Oboje siedzieli i słuchali siebie nawzajem. Tym razem rozmawiali o ciężkich rzeczach, które męczyły ich od paru miesięcy.

- Ten wyjazd nam się wszystkim przyda. - Delikatnie się uśmiechnął.

- Zabierzesz ze sobą deskę do pływania? - Zapytała i parsknęła śmiechem. Theo kocha także pływać na desce a jego ukrytym talentem, o którym przez przypadek się dowiedziała Nell, było śpiewanie.

Przyłapała go gdy szli razem do szkoły i podczas spaceru chłopak zaczął nucić, a później przerodziło się to w śpiew.

- Oczywiście, że tak. Nie zmarnuje takiej okazji i nie będę siedział na plaży cały miesiąc i patrzył w piasek. - Prychnął - A ty. - Pokazał na nią palcem. - Będziesz pierwszym ochotnikiem, którego będę uczył na niej pływać.

- Skoro ja będę się uczyć, pływać na desce do pływania to ty będziesz się uczył tańca. - Zmarszczył brwi.

- Nie umiem tańczyć. - Rzucił.

- A ja nawet pływać nie umiem, a ty chcesz mnie na desce uczyć, pływać. - Powiedziała.

Chłopak kolejny raz zaciągnął się nikotyną. Zazwyczaj to mu pomagało. Lubił palić i robi to często, zbyt często.

- Dobra niech ci będzie. - Zgodził się.

Tej nocy dwójka osób zranionych przez los, jakie życie im dało. Siedzieli na dachu i razem byli kimś. Razem ich dusze łączyły się w całość i nadawało im sensu życia.

Póki księżyc jeszcze świeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz